» Wieści » Drugi fragment Ostatniej Sagi

Drugi fragment Ostatniej Sagi

|

Okładka: Ostatnia Saga O autorze:
Urodzony w roku 1976. Absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na wydziale skandynawistyki. Podręcznikowy przykład Zodiakalnego Barana. Z zawodu (i powołania) nauczyciel, pilot wycieczek zagranicznych (wąska specjalizacja - Islandia i Norwegia) oraz tłumacz powieści Patricka O'Briana. Pasjonat epoki wielkich żaglowców oraz wypraw krzyżowych. Miłośnik i popularyzator RPG, związany z wydawnictwem "Portal", autor wielu artykułów poświęconych tej tematyce w "Portalu" oraz "Magii i Mieczu". Obecnie kończy powieść "Ostatnia Saga" oraz pracuje nad uniwersalnym dodatkiem RPG pod roboczym tytułem "Czar Ziemi Świętej".

O powieści:
Młody król, Eryk Halvdanson, podbija Nidaros, północne królestwo, z którego niegdyś wypędzono jego ojca, i usiłuje nawracać swych poddanych na chrześcijaństwo. Przybycie kapłanów Chrystusa i twarde rządy króla wnet prowadzą do starcia z wyznawcami starych bogów i nawykłymi do swobody jarlami. Tymczasem Vidar, słynny islandzki skald, ma napisać sagę, która zaćmi wszystkie poprzednie - sagę o wspaniałych i pobożnych czynach Eryka. Królewski drużynnik Harald popada w kłopoty, po tym jak, pijany, nieopatrznie lżył nowe porządki, a karzeł Arnul zgodnie z naukami kapłanów zostaje uznany za istotę przeklętą i wypędzony z ludzkich siedzib. Żaden z nich nie wie, jaką rolę im naznaczono w nadchodzącej ostatniej bitwie i zmierzchu bogów. Bogata, wielowątkowa powieść o starciu dwóch zupełnie różnych rodzajów magii w surowym, okrutnym świecie Dalekiej Północy, inspirowana nordyckimi sagami, mitologią i historią ludów Skandynawii.


Zapraszamy również do wzięcia udziału w konkursie Wydawnictwa Runa i Serwisu Poltergeist. Wygrać można powieść Marcina Mortki, której fragment znajduje się poniżej.

Pierwszy fragment znajduje się tutaj.

 

DRUGI FRAGMENT

 

- Młodym wiekiem – Eryk rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę jarla z Hladir – ale życia mi nie starczy, by tych wszystkich jarlów jednego po drugim zwojować! Macie rację, Eskilu. Kiedy się rozlezą, nigdy już się nie trafi szansa, by ich naraz wygubić. Aldrei! Nigdy! Jednym uderzeniem trza ich zniszczyć. Jednym! Po tej bitwie cały Hordaland nasz już będzie.

- Gdyby sami wojowie tam stali, panie, to rzecz insza – wtrącił rzeczowo Floke. - Ale trolle... I czary...

- Młodyś, Eryku Halvdansonie. - Trygve zgrzytnął zębami. – Nie pozwolę, by młodzieniaszek, co ledwie wojaczki zaznał, hufce moje wygubił. Cofam się.

- Bнddu! Stój - wyrzekł cicho monarcha. W jego głosie kryła się taka siła, że dumny jarl wstrzymał rumaka i obejrzał się z niepokojem.

- Stój i patrz – powtórzył szeptem Eryk.

Złowrogie oko księżyca znów wyjrzało zza chmur, a nocna rosa zalśniła na ostrzach toporów i powierzchniach hełmów. Wśród wojowników królewskich, którzy z zapadnięciem ciemności zbili się w grupki, rozsiedli wśród korzeni drzew lub zgoła pochowali za pniami, zapanowało poruszenie. Niektórzy unosili głowy, inni wstawali, a kilku nawet nieśmiało zeszło kilka kroków w dół. Ktoś spośród świty królewskiej westchnął, Vidar przeżegnał się.

Wysoko trzymana monstrancja odbijała promienie księżyca. Mroźny wicher szarpnął brunatną szatą trzymającego ją mnicha, ale zaciekawieni wojownicy już na niego nie zważali. Jeden po drugim zbiegali na wrzosowiska, gdzie wokół duchownego z wolna tworzyła się ciasno zbita, pomrukująca gromada. Blask monstrancji zdawał się odpędzać upiorne ciemności, z każdą chwilą coraz dalej.

- Bracia w Chrystusie! - usłyszeli młody, nieznany im głos. - Nie traćcie ducha! Tam, gdzie wypełza wielkie zło, większa schodzi moc Pana Naszego! Bóg jest wśród nas tej nocy! Oczyszcza wasze dusze z grzechów, a Jego dłoń gładzi was po włosach pod postacią wichru, Jego głos objawia się w szumie nocy i mówi wam: Nie bójcie się!

Artefakt w rękach mnicha rozbłysnął jeszcze bardziej, wypełniając powietrze dziwnym, łagodnym brzęczeniem. Zaskoczeni przyboczni patrzyli na zalane boskim światłem brodate twarze królewskich wojów, widzieli, jak niektórzy podnoszą broń i chrapliwie wykrzykują tryumfalne słowa. Uniesienie w kilka chwil zastąpiło strach i desperację – straszny Bóg na Krzyżu jest z nami! Poprowadzą nas słudzy surowi wyniosłego Boga! Z nami idą! Nie dadzą sczeznąć swym dobrym wojom, a ich magia przegna wroga!

- Druhowie! - Eryk odwrócił jaśniejącą twarz. - Na waszych oczach dokonuje się cud.

- Herra minn... - zaczął Trygve, ale młody monarcha przerwał mu niecierpliwie:

- Może i wy zapomnieliście już Þцgluhжрir, jarlu, ale ja nie. Wahaliście się, po której stronie stanąć i nigdy tego nie zapomnę, choć w końcu, na wasze szczęście, opuściliście szeregi buntowników. Każdy ma swe chwile zwątpienia, niemniej nie pozwól, jarlu, by zdarzały się częściej! – Głos Eryka przeszedł w syczący szept: – Nie chciałbyś być okrzyknięty przez lud Trygve Niepewnym, a przeze mnie zdrajcą?

- Panie, cóż to za słowa?

- Zaiste, dość gadania. Szykujże się do szarży, Trygve synu Ivara!

- Hvaр? Do szarży?

- Floke, rozstaw swe hufce na skraju lasu! Jak tylko będziesz gotów, ruszaj naprzód! Hird mój w środek ustaw, tam największa ciżba będzie. Saksońscy łucznicy po bokach pójdą, niech się za plecami naszych kryją, gdy do zwarcia dojdzie! A ty, Trygve szarp wroga doskokami! Potrzebny nam jak największy zamęt w jego szeregach, inaczej zguba nam pisana. A ty, Vidar, mnie nie odstępuj. Jak się zowie to miejsce?

- Trцllaskуgurinn, herra minn. Las Trolli.

- Niechże i tak będzie. Zapamiętaj sobie zatem tę nazwę, Vidar. Do oddziałów!

***

Z twarzy biskupa Hieronima nie schodził triumfalny uśmiech – a zatem udało się. Czarne masy wojów zalewały już wrzosowiska, z wolna krzepnąc w formie ściany tarcz, a nad nimi unosiły się gorejące liczne monstrancje. Ziemia dudniła pod kopytami ludzi jarla z Hladir, a dalej w pole wybiegali już łucznicy – przyklękając, napinali cięciwy. Świst strzał wnet zagłuszyło rytmiczne uderzanie oręża o tarcze. Nocne powietrze aż wibrowało od emocji - hufce Białego Jastrzębia maszerowały do natarcia.

Ale wróg również szykował się do walki.

- Na litość Pańską, cóż za ćma. – Duchowny uniósł brwi na widok niekończących się szeregów nieprzyjaciela, zastygłych w oczekiwaniu.

- Gaszą ogniska, ojcze – odezwał się jeden z Nocnych Krzyżowców.

W istocie liczne ognie gasły jeden po drugim, jak gdyby poganie chcieli przyjąć starcie tylko w ciemnościach.

- W mroku lepiej łasce Pańskiej znaleźć drogę. – Biskup ujął miecz. – Rycerze Chrystusa! – zawołał. – Jeszcze chwila i ta ciżba zacznie uciekać. Pamiętajcie, szukajcie tych, co wyglądają na kapłanów czy jarlów!

Gdy do zwarcia się obu wojsk zostało jeszcze sto kroków, któryś ze zbuntowanych jarlów naraz przystanął, a twarz mu pobladła. Jego ludzie popatrzyli nań niepewnie, a gdy poszli za jego wzrokiem, tryumfalnie pieśni poczęły milknąć. W chwilę później na zamarłą armię sprzymierzonych jarlów zwalili się rozjuszeni woje króla Eryka Halvdansona.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W każdym ze wzniesionych toporów odbijał się blask ogromnego, płonącego czerwienią krzyża, który nieoczekiwanie wykwitł na czarnym niebie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.