Diabeł na wieży

Powrót Domenica Jordana

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Diabeł na wieży
Prawie piętnaście lat minęło, odkąd czytelnikom dane było poznać stworzonego przez Annę Kańtoch Domenica Jordana. Na jego przygody składały się dwa tomy opowiadań, które ukazały się  ponad dekadę temu nakładem Fabryki Słów. Jednak całkiem niedawno wydawnictwo Powergraph zdecydowało się wydać ponownie zbiór Diabeł na wieży i zapowiedzieć nową książkę o Jordanie na przyszły rok.

W odbiorze tej książki wiele zależy od znajomości innych tekstów Kańtoch – choćby porównując ją z Czarnym czy Niepełnią widać jak bardzo ta pisarka rozwinęła się zarówno językowo, jak i pod względem kompozycyjnym. Powieści te tworzą zamkniętą i dość precyzyjnie skonstruowaną całość, w której czytelnik dostaje wszystkie elementy niezbędne do złożenia kompletnego obrazu zamysłu autorki. Z kolei Diabeł na wieży jest zlepkiem luźnych przygód Domenica Jordana, który rozwiązuje zagadki dzięki nieznanym czytelnikowi informacjom. Nie oznacza to, że recenzowana właśnie książka jest słaba – tylko że jest czymś całkowicie odmiennym od nowszych tekstów pisarki. Rzecz ma się tu podobnie jak w przypadku wznowień starszych tekstów Łukasza Orbitowskiego – kto w Tracę ciepło czy Świętym Wrocławiu rozpozna autora Innej duszy?

Każde z sześciu opowiadań to historia przeprowadzonego (zazwyczaj na polecenie biskupa) przez Jordana śledztwa, w którym praca detektywistyczna miesza się ze stawianiem czoła nadnaturalnemu. W tytułowym Diable na wieży protagonista rozwiązuje zagadkę śmierci młodego człowieka – ale robi to pchany wyłącznie własną ciekawością, nikt z żyjących nie chce jego pomocy. Czarna Saissa opowiada o seryjnym mordercy, polującym na przedstawicieli biedoty – ale w sprawę zamieszana jest prawdopodobnie także miejscowa szlachta oraz bogini-opiekunka miasta. W Damarinusie Jordan próbuje rozwiązać sprawę tajemniczych zgonów załogi statku i nie zginąć w konflikcie między dwiema wsiami. Serena i Cień to z kolei opowiadanie o nadnaturalnym prześladowcy pewnej kobiety. Jordan, kierując się logiką i znajomością okultyzmu, dochodzi do raczej zaskakujących wniosków. Długie noce dzieją się po poprzednim tekście – po zyskaniu zbytniego rozgłosu i stoczenia głośnego pojedynku, Domenic wyjeżdża do miasteczka na uboczu, by odpocząć i skupić się na pracy badawczej. Niestety, nawet tutaj dzieją się rzeczy niepokojące i nadprzyrodzone, a lekarz zaryzykuje życie, by odkryć prawdę. Zbiór kończy Pełnia lata – a choć na pozór to śledztwo w sprawie morderstwa, to jest to tak naprawdę pojedynek dwóch intelektów, którego jeden z graczy nie jest do końca świadomy. Rozstrzygnięcie tekstu sugeruje, że zawiązana tu intryga będzie miała swoją kontynuację.

Opowiadania toczą się według podobnego planu - Domenic angażuje się/zostaje wciągnięty w intrygę, krąży i zbiera informacje, komunikując się z czytelnikiem długimi ekspozycjami aż dochodzi do rozwikłania zagadki i konfrontacji (niekoniecznie siłowej) z antagonistą tekstu. Co sprawia, że taka schematyczna budowa nie przeszkadza w lekturze? Przeważnie dobrze napisane dialogi, nadanie postaciom indywidualnego rysu, urozmaicona sceneria oraz styl, który już od początku twórczości Kańtoch był silną stroną jej pisarstwa.

Lata, które upłynęły od napisania tej książki widać choćby w kreacji głównego bohatera. Jest on oczywiście elokwentny, sarkastyczny, zdystansowany posiada analityczny umysł i nie do końca rozumie i interesuje się relacjami międzyludzkimi; jednocześnie nie jest typowym naukowcem i otwiera się na niepojęte. W postaci Domenica Jordana przebrzmiewa trochę Geralt z Rivii, to reprezentant specyficznego okresu w polskiej fantastyce, gdzie powstawało dużo zbiorów opowiadań, których głównym atutem miały być wyraziste kreacje bohaterów. Nie jest to wada, ale pewna specyficzna maniera dla okresu, w którym te opowiadania powstawały. Inną cechą charakterystyczną jest obecność bardzo dużej liczby ekspozycji, w których zazwyczaj bohaterowie wyjaśniają fabułę, kolejne zwroty akcji a nawet i rozwiązują zagadkę – korzystając z wiedzy i wskazówek niedostępnych czytelnikowi. Po tym zdecydowanie widać, że były to jedne z pierwszych tekstów Kańtoch – co dodatkowo uwypukla i pozwala docenić, jak rozwinęła się pisarsko przez te -naście lat. 

Jednak nawet te usterki nie zmieniają faktu, że Diabeł na wieży to całkiem dobry zbiór opowiadań. Kańtoch tworzy interesujące i nieoczywiste opowieści, w których uczestniczą pełnokrwiste i raczej niepapierowe postacie dobrze osadzone w lokalnej historii i świecie. Bo choć nie są to teksty dorównujące choćby jej Światom Dantego, to powinny przypaść do gustu fanom fantastyki odbiegającej od zgranych schematów i skupionej na intrydze, nie światotwórstwie.