Diabeł na wieży - Anna Kańtoch

Autor: Jacek 'vanderus' Dworzycki

Diabeł na wieży - Anna Kańtoch
Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że lekturę książki rozpoczynam od notki biograficznej autora, zwłaszcza takiego, z którym spotykam się po raz pierwszy. Nie wiem czemu takowy zwyczaj u mnie powstał, a na dodatek czemu go pielęgnuję. Jak widzę autorów, którzy na swoim koncie mają już literacki debiut, pewne uznanie na rynku, a na dodatek raptem kilka wiosen więcej ode mnie, przeżywam bowiem małe załamanie. Pozostaje mi tylko liczyć, że kiedyś własnym sumptem wydam zbiór swoich recenzji dla podreperowania ego. Jak na razie jednak, na całe szczęście, nie mam jeszcze typowego podejścia recenzenta, czyli podejścia niespełnionego twórcy. Nie krytykuję książek z samego tylko założenia, że autor jest prawie moim rówieśnikiem, tak jak twórczyni Diabła na wieży Anna Kańtoch.

Diabeł na wieży jest zbiorem opowiadań powiązanych ze sobą osobą głównego bohatera Domenica Jordana i ułożonych w chronologiczną całość. Czytelnik dostaje sześć odrębnych opowieści, co znacznie ułatwia czytanie i nie wymusza lektury w jednym ciągu czasowym, tak jak ma to miejsce przy niektórych powieściach, na przykład tych z pod pióra Eugeniusza Dębskiego. Przymusu nie ma, ale im dłużej czytamy, tym mniejszą mamy ochotę by się od tego zbioru oderwać. Muszę przyznać, a szczerze powiem, że nie często mi się to zdarza, iż już w okolicach połowy książki zacząłem żałować, że do końca pozostało mi już zaledwie dwieście stron. Jak dla mnie w zbiorze tym mogłoby się znaleźć dwadzieścia lub trzydzieści opowieści o losach Domenica i pewnie nadal nie czułbym przesytu.

Nasz bohater to bowiem postać bardzo specyficzna. Zimny, trochę aspołeczny lekarz z "ciągotami" w kierunku badań organizmów o wręcz zerowym poziomie życia, z naciskiem na wszelakie patologie. Dodatkowo człowiek z niezwykłym wręcz talentem do wpadania w sytuacje dziwne, niepokojące, czasem nawet wskazujące na ingerencję sił piekielnych. Połączenie to daje mieszankę iście wybuchową, która skutkuje przykuciem czytelnika do lektury i gorącym uczuciem do głównego bohatera. Jak tu bowiem takiej postaci nie lubić?

Opowiadania te ze względu na swą złożoność z pewnością przypadną do gustu wielu czytelnikom. Mamy tu bowiem w każdej opowieści intrygę godną najlepszych kryminałów, obok której żaden porządny Mistrz Gry nie będzie mógł przejść obojętnie. Po małych modyfikacjach każde z tych sześciu opowiadań zaowocuje znakomitą przygodą do dowolnego systemu dark fantasty, czy też odwołującego się do klimatów grozy. Ta książka w ogóle wygląda tak, jakby stworzona została jako jeden z podstawowych dodatków do Monastyru.

W swym klimacie, który określić możemy jako mroczny wiek siedemnasty, Diabeł na wieży mocno mi przypomina Piekło i szpadę Feliksa W. Kresa jednakże jest książką ciekawszą. Głównie nie ze względu jednak na bogate prezentacje realiów, lecz na owe niebanalne pomysły kolejnych tajemnic, które o wiele skuteczniej wciągają czytelnika w ten okres. Aż człowieka nachodzi ochota, by samemu na jakiejś sesji z taką tajemnicą się zmierzyć.

Rozważając jaką ocenę tej książce przyznać, starałem się zebrać i podsumować zarówno jej plusy, jak i minusy. Okazało się jednak, iż choćbym nie wiem jak się starał owych negatywów wynaleźć nie potrafię. Na wszelki wypadek przeczytałem recenzję Michała 'ShpaQa' Laszuka, ale z jego uwagami na temat tajemniczej i nie do końca przedstawionej czytelnikowi przeszłości Domenica, czy ubogiej prezentacji realiów w żadnym razie nie mogłem się zgodzić. Również pióro Anny Kańtoch uważam za bardzo sprawne i nie miałem żadnych uwag w trakcie lektury, co do złych konstrukcji czy niemiłych dla oka zdań.

Na dodatek Domenic Jordan zadebiutował w moim rankingu popularności bohaterów literackich od razu w czołowej piątce, gdzieś tak tuż obok detektywa o ciętym jeżyku Owena Yeatesa i licencjonowanego inkwizytora biskupa Hez – Hezronu Mordimera Madderdina. Biorąc pod uwagę to wszystko, czy mogłem przyznać Diabłu na wieży jakąś inną ocenę?