Demony czasu pokoju

U Razumowskiego (prawie) po staremu

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Demony czasu pokoju
Razumowski powrócił. Już nie tylko jako oficer GRU, ale również jako tymczasowy członek milicji, która po wojnie, w roku 1947, mierzy się z narastającą falą przestępczości. A kto jak nie on, może zostać oddelegowany do załatwienia sprawy w sposób szybki i skuteczny?

Adam Przechrzta po raz kolejny korzysta z rozwiązań, które sprawdziły się w poprzednich tomach cyklu. Jest sporo akcji w szybkim tempie, mamy piękne kobiety i romanse, są efektowne walki, skomplikowane intrygi między służbami wywiadowczymi oraz twardy i niezłomny główny bohater. Jak zwykle też Razumowski wplątuje się w nadprogramowe, czasem zabarwione humorem hece – zostaje między innymi właścicielem… domu publicznego – oraz wykonuje śmiertelnie niebezpieczne zadanie dla Stalina. Kolejna propozycja nie do odrzucenia od sekretarza generalnego partii bolszewickiej, jak co książkę.

To także kolejna odsłona starcia pomiędzy Razumowskim a Berią. Pomimo tego, że obaj po wojnie pracują na innych stanowiskach, to dalej szczerze się nienawidzą, a kiedy ktoś wykonuje zamach na życie świeżo awansowanego porucznika milicji, to poszlaki wskazują na starego znajomego z byłego NKWD. Ich konflikt przechodzi na jeszcze bardziej prywatny poziom, kiedy okazuje się, że zmarła krewna Razumowskiego – a ten podejrzewa, że nie z przyczyn naturalnych.

Całkiem sporo zmienia się także w życiu prywatnym głównego bohatera. Do jego życia na chwilę, ale dość gwałtownie, powraca Inga von Bredov; pułkownik mierzy się także z dość krępującą „kontuzją”, jakiej nabawił się w poprzedniej powieści – co ma dość zabawne konsekwencje w środowisku, gdzie musi uchodzić za samca alfa. Niestety, to wszystko nie oznacza, że Razumowski w jakikolwiek sposób ewoluuje jako postać – jedną, jedyną zmianę jaką widać w jego zachowaniu czy psychice można zaobserwować właśnie przy ponownym wtargnięciu niemieckiej arystokratki w jego życie. Poza tym, to dokładnie ten sam bohater, co w poprzednich częściach.

Co zresztą można odnieść do całej powieści. Jest tu wszystko, co już czytelnik zna i zdążył polubić/znielubić w tym cyklu Przechrzty – i w zasadzie na przestrzeni czterech tomów niewiele się zmienia, tyle co konkretne perypetie Razumowskiego i ewentualne problemy jakim stawia czoło. Można co prawda czytać ten tekst jako samodzielną powieść i będzie on całkowicie zrozumiały, natomiast na pewno wiele rzeczy nowemu czytelnikowi ucieknie. Ale jeżeli ktoś jest fanem tego cyklu to nie powinien się specjalnie wahać nad kupnem Demonów czasu pokoju.