Autor: Filip 'Dark One' Wójcik, Bartosz 'Zicocu' Szczyżański
Pierwsza część artykułu5. Wojskowe wszczepy bojowe
Motyw urządzeń wspomagających układ nerwowy, mózg, szeroko rozumiane procesy myślenia – powraca raz za razem. Poszczególni autorzy dostosowują go i aktualizują, aby lepiej wpasowywał się w stan posiadanej wiedzy, ale sama istota jest niezmienna. Bezpośredni sprzęg pomiędzy użytkownikiem, a urządzeniem, ba!, posiadanie urządzenia wewnątrz siebie – to od dawna pobudza wyobraźnię i pobudzać ją zapewne będzie jeszcze przez długi czas.
Przestrzeń literacką przemierzają dziesiątki bohaterów na różne sposoby zespolonych z maszynami. Techniczne szczegóły są nieważne, choć nierzadko zaskakują oryginalnością. Alfred Bester w powieści Gwiazdy moim przeznaczeniem wyposażył nieszczęsnego rozbitka w obwody wzmacniające refleks, czyniąc go aniołem zemsty. Greg Egan w Kwarantannie prezentuje dwa odmienne stany świadomości funkcjonariuszy zaopatrzonych w implanty mózgowe – "uzbrojenie" (kiedy to podrasowane zdolności wypierały emocje i uczucia, maksymalizując myślenie analityczne i zdolności bojowe) i zwykłą, szarą codzienność. Daniel Bondaree, bohater Kolorów sztandarów i Schwytanego w światła, przeprowadza błyskawiczne egzekucje na swoich nieprzyjaciołach, aktywując uprzednio koprocesor bojowy. Śledząc losy bohatera trylogii Arabeska Grimwooda, można "słuchać" wewnętrznych dialogów z wszczepioną SI.
Autorzy sięgają po rozmaite wytłumaczenia z pogranicza medycyny czy biologii, aby uzasadnić istnienie tego rodzaju rozwiązań. W najwcześniejszych formach były to zwyczajne łącza, kable, komponenty umiejscawiane w ciele. Peter F. Hamilton w Gwieździe Pandory i Judaszu Wyzwolonym posługiwał się bliżej nieokreślonymi "tatuażami organicznymi". U Dukaja działały wszczepy "nakorowe". Ale, o dziwo, najbardziej chyba przekonujący opis i wyjaśnienie interesujących nas tu osiągnięć nanotechnologii odnaleźć można w książce, którą z literackiego punktu widzenia przypisać trzeba do klasy B lub C. Następcy Edwarda M. Lernera nie należą do najlepszych w swoim gatunku, ale ogrom wiedzy popartej realnymi badaniami i poszukiwaniami przeprowadzonymi przez pisarza czyni z jego utworu (jak dotąd) najobszerniejszy opis działania nanorobotów integrujących się z ludzkim układem nerwowym, z jakim miałem okazję się zapoznać. Z powieści dowiadujemy się o reakcjach ciał odpornościowych człowieka na zaaplikowane urządzenia, o sposobie programowania tych ostatnich i chemicznym aspekcie zjawiska.
6. Wszczepy komunikacyjne i rozszerzona rzeczywistość
Implanty wojskowe i bitewne niewątpliwie dodają akcji efektowności i stanowią niemal nieodłączny element arsenału wszelkiej maści futurystycznych zabójców. Ale zastosowanie wewnątrzczaszkowych interface'ów nie ogranicza się tylko do tego. Jacek Dukaj w wielu powieściach i opowiadaniach traktuje tego rodzaju usprawnienia jako idealny środek upraszczający komunikację z użyciem sieci. Podobnie czynią William Gibbson, Marcin Przybyłek w cyklu Gamedec, Charles Stross w Accelerando czy Szklanym domu.
Bardzo ciekawą przestrogę przed nieograniczonym otwieraniem swoich umysłów na to, co wirtualne, zawarł Konrad Lewandowski w zbiorze Legendy Cyberkatakumb. Ewoluujące wirusy, obdarzone zdolnościami heurystycznej analizy zachowań ludzkich, potrafią tam infekować sprzęgniętych z siecią użytkowników i przejmować nad nimi kontrolę. Książka zawiera kilka opowiadań wyraźnie skupiających się na tym zjawisku, ale pojedyncze wątki tego rodzaju odnaleźć można w bardzo wielu powieściach. Kwantowy złodziej Hannu Rajaniemi ma za głównego bohatera nałogowego łamacza zabezpieczeń i rabusia tożsamości cyfrowych. Przerażony bohater Accelerando po utracie okularów VR, dających mu nieograniczony dostęp do zasobów informatycznych, nie potrafi się odnaleźć w zwyczajnej rzeczywistości. U Marcina Przybyłka rozpowszechnienie bezpośredniego, nieskrępowanego dostępu do sieci sprawiło, iż nieistniejące realnie światy zaczęły się przenikać z namacalną rzeczywistością – w każdej chwili istnieje możliwość przełączenia się z postrzegania "normalnego" na rozszerzone, z elementami cyfrowymi. Siedziba Hybrydowców, egzystujących w uniwersum Alastaira Reynoldsa, dla osoby patrzącej własnymi oczami wydaje się pusta i smutna. Jednak po aktywacji wirtualnej wizji zaczyna nabierać kolorów i zapełnia się fantastycznymi stworami i ozdobami.
Aristoi autorstwa Waltera Jona Williamsa, przez wielu uważana za przewrót kopernikański w dziedzinie SF, przesunęła bardzo daleko istniejące dotąd granice. Bohaterowie tej powieści dzięki łączom egzystują jednocześnie na kilku płaszczyznach, z których część jest "prawdziwa", a część wykreowana tylko przez maszyny. Przechodzenie pomiędzy tymi poziomami nie sprawia jakiegokolwiek problemu, a trwająca ułamki sekund nieobecność z reguły pozostaje niezauważona. Formalny zapis narracji (umieszczenie tekstu w dwóch kolumnach i użycie różnych czcionek) pozwala czytelnikowi śledzić subtelne gry towarzyskie i zabiegi dyplomatyczne, na przykład rozmowę w czasie rzeczywistym i jednoczesne konsultacje z doradcami oddalonymi o setki kilometrów.
Augmented reality – w tłumaczeniu na polski "rozszerzona rzeczywistość" – jest przedmiotem rzeczywistych badań, których istota sprowadza się do uzyskania opisanych powyżej efektów: nałożenia na świat prawdziwy elementów wirtualnych w taki sposób, aby jedne i drugie istniały wspólnie. Kolejny przykład na to, jak mocno science fiction zbliża się do autentyczności. A może na odwrót?
7. Zmiany ciał i przelewy świadomości
To już jest najwyższe stadium transhumanistycznych przemian. Zmiana powłok cielesnych ściśle wiąże się z kwestią ich odpowiedniej hodowli i genetycznej obróbki, ale zasadne wydaje się oddzielenie tego zjawiska od poprzednio omawianych kwestii.
Z przenoszeniem świadomości spotkać się można u bardzo wielu autorów, w najrozmaitszych formach. Richard Morgan w trylogii o Takeshim Kovacsu traktuje ten motyw jako pretekst do rzucenia swoich bohaterów w wir niesamowitej akcji i walki. Każdy obywatel w jego uniwersum posiada wszczep, na którym zapisana jest jego jaźń, a przenoszenie jej z miejsca na miejsce wydaje się być czymś tak naturalnym, jak zmiana ubrania. Bruce Sterling w Schismatrix oswaja czytelnika z kolejnymi stadiami rozwoju technologii, która doprowadza do ostatecznego przeniesienia się homo sapiens do form zaprojektowanych pod kątem trudnych warunków bytowania. Charles Stross w Accelerando oraz w Szklanym Domu, stanowiącym jego pośrednią kontynuację, szczegółowo omawia rekonstrukcje i złożone operacje logiczne na ludzkich "duszach" transferowanych pomiędzy państwami-habitatami. Nic dziwnego, że odwołuje się przy tej okazji do zjawisk kwantowych – coraz częściej współcześni pisarze zdają się sięgać po te rozwiązania, jako dostarczające przekonującego wytłumaczenia dla fenomenu umysłu człowieka.
Jacek Dukaj w tytułowym opowiadaniu ze zbioru Król Bólu pozwala nam śledzić relacje pomiędzy proxykami a klientami – użytkownicy mogą na chwilę przenieść swoją jaźń do ciała innej osoby i przejąć nad nim kontrolę. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie dla tych, którzy nie mogą albo nie chcą podróżować, a konieczność zmusza ich do osobistego stawiennictwa gdzieś daleko.
Jak do tej pory najpełniejszy chyba obraz ewolucji od rozwiązań najprostszych do tych najbardziej złożonych obserwować można w cyklu Marcina Przybyłka Gamedec. O ile wielu innych autorów zwracało uwagę na ten czy inny aspekt zjawiska przelewu świadomości, o tyle w kolejnych tomach przygód Torkila Aymore’a czytelnik ma sposobność obserwowania krok po kroku następstw transhumanistycznego postępu. Najbardziej ekscytujące jest to, że zagadnienie ujęte zostało szeroko i przekrojowo – ludzie zmagają się z problemami etycznymi, filozoficznymi, prawnymi, społecznymi i czysto informatycznymi. A także, co nie mniej istotne, z destrukcyjnym zakulisowym wpływem korporacji jako właścicieli patentów i technologii przelewów.
Zaczyna się niewinnie – coraz bardziej złożone programy komputerowe, wirtualne rzeczywistości i możliwość rozszerzania sensorium człowieka. Strach przed śmiercią wymusza na laboratoriach badanie rozmaitych opcji przedłużenia życia bądź obejścia problemu poprzez cyfryzację jaźni. Gdy to ostatnie osiągnięcie technologiczne staje się faktem, następuje istna lawina rozwiązań, coraz bardziej oddalających homo sapiens od tego, czym niegdyś byli. Świadomości przechowywane z początku w cyfrowych kryptach uzyskują mobilne ciała, dające pełną swobodę. Zaraz potem na płaszczyźnie rzeczywistej dochodzi do całkowitego wymieszania bytów – obok siebie egzystują ludzie urodzeni w sposób tradycyjny i zamieszkujący naturalne powłoki, tacy, którzy przenieśli się do ciał sztucznych, oraz niebywale rozwinięte SI, praktycznie nie do odróżnienia od własnych twórców. Przybyłek nie zaniedbuje także innego problemu – co by było, gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby… chodzić w kilku ciałach?
Nie wszystkie wizje digitalizowania świadomości są optymistyczne. Cały ciąg niefortunnych zdarzeń i ludzkich dramatów w cyklu Alastaira Reynoldsa bierze swój początek z nieudanego eksperymentu, polegającego na próbie odwzorowania komputerowego ludzkiej świadomości. Zabieg ten, nie dość, że bolesny i kończący się w większości przypadków śmiercią "oryginału", w krótkim czasie doprowadza do obłędu uzyskane kopie. Zmusza to mieszkańców świata Migotliwej Wstęgi do posiłkowania się mniej wiernymi i nieobdarzonymi autonomiczną wolą symulacjami. Klasyczny już cykl Fundacja, a zwłaszcza jego uzupełniające tomy spisane przez Gregory’ego Benforda i Grega Bear’a, zawiera ten sam motyw – z informacji o życiu, twórczości, charakterze i (prawdopodobnych) cechach temperamentu programiści stworzyli niedoskonałe imitacje żyjących przed wiekami Woltera i Joanny D’Arc, którzy nagle budzą się w komputerowym świecie przyszłości.
W naszym, realnym świecie do największych orędowników przelewów świadomości i cyfryzacji jaźni należy chyba Ray Kurzweil. Utrzymuje on, że takie rozwiązanie jest nie tylko możliwe, ale również bardzo bliskie. Miałby to być doskonały sposób na obejście problemu śmiertelności oraz słabości ciał biologicznych. Te ostatnie, pomimo kuracji odmładzających i zabiegów medycznych, prędzej czy później ulegają entropii. Natomiast cyfrowe byty są nieomal niezniszczalne i mogą występować w niezliczonej ilości egzemplarzy. Teoria oczywiście ma tylu zwolenników co przeciwników, nie ulega jednak wątpliwości, że niezwykle pobudza wyobraźnię, a zarysowywane perspektywy są kuszące.
Zakończenie
Powyższe zestawienie nie jest ani pełne, ani tym bardziej wyczerpujące. Prezentuje wybrane motywy, które zwracają uwagę częstością swojego występowania. Pamiętać jednak należy, że wprowadzony tutaj podział na kategorie nieczęsto znajduje zastosowanie w praktyce. Choć niektórzy autorzy skupiają się na pewnym fragmencie postludzkiej kondycji (tak jak Bruce Sterling, w Świętym Płomieniu biorący pod lupę gerontokrację), to jednak zazwyczaj czytelnik będzie miał do czynienia z kompleksem wzajemnie powiązanych i uzupełniających się rozwiązań, tworzących wykoncypowany świat. Jacek Dukaj, Charles Stross, Marcin Przybyłek (żeby wymienić tylko kilku) – wszyscy oni budują spójne wizje, których bogactwo i obfitość zaskakują logiką i przemyślnością. Współczesne SF stara się kompleksowo ujmować swoje uniwersa tak, aby jak najwierniej oddać zamierzone realia. Próby oddzielenia od siebie hodowli ciał, genetycznych modyfikacji, wszczepów cybernetycznych etc. mają czysto "akademicki" charakter.
Warto znać te koncepcje, przynajmniej pobieżnie. Chociażby po to, aby za kilka(naście) lat móc z satysfakcją spojrzeć w przeszłość i powiedzieć "to się sprawdziło, a przecież z początku pisał o tym tylko X!" lub "tamto okazało się kompletną bujdą, wizje Y były nietrafione!". Nie raz i nie dwa zdarzało się już, że science fiction i nauka szły ramię w ramię, na zasadzie sprzężenia zwrotnego zasilając się pomysłami. Los człowieka należy do niego samego. Zdolność patrzenia w dal i marzenia może uczynić z każdego nas potencjalnego wizjonera, futurologa, usiłującego przez wąską dziurkę od klucza, jaką jest ludzkie poznanie, dostrzec choć odrobinę sekretów rzeczywistości zazdrośnie strzegącej swoich tajemnic.
Podziękowanie
Pisanie takich przekrojowych artykułów, jak powyższy, nie jest sprawą prostą. Ma autor jakiś pomysł, coś tam przeczytał, i stara się z grubsza i skrótowo przelać swoją wizję na papier. Nietrudno zgadnąć, jak wiele pułapek czyha na takiego nieszczęśnika: błędy merytoryczne, językowe, kompozycyjne. Samemu – ani rusz. Dlatego serdeczne podziękowania należą się:
Bartkowi 'Zicocu', który czuwał nad zgodnością artykułu z tym, co w książkach stoi naprawdę (a nie z tym, co – jak mi się wydawało – pamiętam);
Staszkowi 'Scobinowi' za korektę i redakcję tekstu, żeby był łatwiejszy do przełknięcia;