Człowiek, który spadł na Ziemię

Samotny w obcym świecie

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Człowiek, który spadł na Ziemię
Walter Tevis jest jednym z ciekawszych autorów, jacy zadebiutowali na polskim rynku wydawniczym w ciągu ostatnich lat. Jego twórczość publikowana jest w ramach serii Artefakty zbierającej literaturę science-fiction z drugiej połowy ubiegłego wieku. 

The Man Who Fell to Earth swoją premierę miał ponad 50 lat temu, w roku 1963. Mimo upływu czasu jest to jednak utwór niemalże wzorcowy w swojej formie i tak samo aktualny jak w chwili kiedy po raz pierwszy trafił do rąk odbiorców. Warto odnotować, iż powieść doczekała się filmowej adaptacji zrealizowanej w roku 1976, z Dawidem Bowie w roli głównej.

Przedrzeźniacz, pierwsza z książek Tevisa wydanych w ramach "Artefaktów", urzekła czytelników dystopijną wizją pogrążonej w dekadencji ludzkości. Człowiek, który spadł na Ziemię, mimo rozlicznych różnic, również nie należy do powieści o optymistycznym przesłaniu. Thomas Newton, przedstawiciel ginącej pozaziemskiej cywilizacji, przybywa na Ziemię ocalenia swojego umierającego na Anthei gatunku. I pomimo koncentracji fabuły wokół wydarzeń na Ziemi, dramat rodzimej planety przybysza pozostaje niezwykle ważnym dla bieżących wydarzeń tłem. Dzięki temu zabiegowi autorowi udało się zbudować gorzki w smaku, pesymistyczny klimat.

Postacie również przypominają te z Przedrzeźniacza. Historia obraca się wokół trójki bohaterów – dwóch mężczyzn i kobiety – z których każde ma zupełnie inną konstrukcję tak fizjologiczną jak i emocjonalną. Prym wiedzie Thomas Newton, przywodzący na myśl robota Spoffortha z Przedrzeźniacza, to postać w tragiczna, z początku oddana zleconej misji, powoli jednak tracąca wiarę w jej sens oraz z narastającymi problemami z identyfikacją i postępującym wyobcowaniem. Nieustannie szuka on sensu swojej egzystencji, usilnie potrzebuje motywacji do działania. Jej brak oznacza automatyczną porażkę. Uzupełnia go Bryce'a, mężczyznę o percepcji i zrozumieniu rzeczywistości znacznie przekraczających świadomość otoczenia. Relacje Bryce'a oraz Newtona to interesujące starcie umysłów, w trakcie którego Ziemianin próbuje odgadnąć pochodzenie oraz intencje przybysza z kosmosu. Trio zamyka Betty Jo, podobnie jak Mary Lou będąca osobą skrytą, powodowaną własnymi motywami, ona jednak pozostaje raczej na drugim planie.

Smaczkiem powieści są rozważania na temat funkcjonowania społeczeństwa, korporacji oraz świata polityki. Dla polskiego odbiorcy mają one podwójnie ważny charakter; napisana w latach sześćdziesiątych powieść uzmysławia jak olbrzymia przepaść społeczno-organizacyjna dzieliła zwaśnione bloki polityczne. Slangowe zwroty jeszcze 30 lat temu mogłyby być niezrozumiałe dla szerokiego grona czytelników, dzisiaj zaś nabierają dodatkowych walorów: z jednej strony bawią, z drugiej zaś nadają powieści wizjonerskiego posmaku. Tevis pewną ręką nakreśla również przerażająco wiarygodne mechanizmy funkcjonowania organizacji rządowych oraz spraw PR-owych i pod tym względem Człowiek, który spadł na Ziemię to pozycja bardzo aktualna.

Mimo mnóstwa interesujących spostrzeżeń oraz intrygującej kreacji głównego bohatera jeden element pozostawić może uczucie niedosytu. Człowiek, który spadł na Ziemię to w pewnym sensie powieść drogi, istotą są doświadczenia, emocje oraz ewolucja głównego bohatera. Zamiast epickich intryg, do rąk czytelników trafiła powieść kameralna w formie i treści. Wynika to oczywiście z przyjętej przez autora koncepcji, zrealizowanej zresztą w sposób satysfakcjonujący, jednakże miłośnicy wielowątkowych struktur fabularnych czy zaskakujących zwrotów akcji raczej nie będą usatysfakcjonowani.

Warto zwrócić uwagę na niemalże akademicki układ powieści: intryga zostaje błyskawicznie zawiązana, zaś cała fabuła podporządkowana jest motywowi przewodniemu. Tevis trzyma się pomysłu i konsekwentnie go realizuje bez tworzenia zbędnych wątków pobocznych. Przypaść do gustu może również bardzo przystępny w odbiorze, pozbawiony neologizmów oraz zbędnych ornamentów język. Na niespełna dwustu stronach autor zmieścił kompletne dzieło, bez niedomkniętych wątków i pola dla kontynuacji. Zamknięcie utworu w tak niewielkiej objętości zdecydowanie służy lekturze i dodatkowo poprawia odbiór książki. To także świetne świadectwo, iż science-fiction jako gatunek literacki dostarcza utworów skłaniających do refleksji, niezwykle klimatycznych, ponadczasowych i uniwersalnych.