Cisza przed burzą

Antrakt międzywojenny

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Cisza przed burzą
Wojna to rzecz straszna. Tysiące zabitych i tych, którzy przetrwali, lecz zostali okaleczeni, straumatyzowani lub pozbawieni najbliższych osób. W całym swym okropieństwie ma ona jednak pewną przewagę nad pokojem, przynajmniej z perspektywy biernego obserwatora. Pisze się o niej zdecydowanie ciekawsze historie - a przynajmniej na to wygląda w świecie Warcrafta.

Inwazja Płonącego Legionu została odparta. Przymierze i Horda, których wspólny wróg na krótko uczynił sprzymierzeńcami, znów zerkają na siebie nieufnie, są jednak zbyt słabe, by dalej walczyć. Młody król Anduin Wrynn ma nadzieję, że to przymusowe zawieszenie broni uda się przekształcić w stały pokój. Sylwana Bieżywiatr ma jednak inne plany –spokój ten uważa jedynie za chwilę oddechu potrzebną, by odtworzyć armię i przygotować się do kolejnej wojny. Równowagę sił dodatkowo zakłóca azeryt – tajemnicza, złocista substancja o potężnych magicznych mocach, którą krwawi zraniony mieczem Sargerasa świat.

Cisza przed burzą to typowy wypełniacz. Nie znajdziemy tu zbyt wiele emocjonujących zdarzeń. Obserwujemy, jak król Wichrogrodu próbuje budować mosty miedzy zwaśnionymi rasami, zmagając się głównie z nieufnością własnych sprzymierzeńców, zaś Mroczna Pani knuje, umacniając swoją pozycję. Niemal nie ma tu walk, które mogłyby nieco ożywić akcję. Autorka skupiła się raczej na rozmowach, często bardzo emocjonalnych, oraz dość błahych przemyśleniach o naturze relacji żywych i nieumartych, które nie muszą się ograniczać tylko do prób rozerwania się na strzępy. Od czasu do czasu pojawia się też wątek badań nad azerytem prowadzonych przez pewien goblińsko-gnomi duet, który w fabule odgrywa marginalna rolę i bez którego powieść całkiem nieźle by się obeszła. Summa summarum nie mogę powiedzieć, bym podczas lektury narzekał na nudę, ale też nie zdarzyło się ani razu, bym dał się choć odrobinę porwać emocjom.

Tradycyjnie już u tej autorki, całkiem przyzwoicie wypada kreacja postaci. Bohaterowie są oczywiście raczej szablonowi, jednak wynika to w znacznej mierze z heroicznej konwencji tego uniwersum. Autorka zdołała nawet niektórym z nich nadać nieco głębi, obarczając światłych paladynów i rycerzy przywarami mściwości i porywczości, zaś nieumartych czyniąc naiwnymi marzycielami. Jak na standardy pulpowego fantasy będącego w zasadzie niewiele więcej niż kolejnym materiałem marketingowym Blizzarda, postacie wypadają więc całkiem dobrze. Podobnie dialogi – sprawnie napisane i zazwyczaj przyjemne w lekturze (z kilkoma wyjątkami, w których ci źli i chciwi po prostu starają się zbyt mocno, by pokazać swoją podłość), nieźle oddają charakter poszczególnych osób, pozawalają zrozumieć targające nimi emocje i wczuć się w ich (często niełatwą) sytuację.

Cisza przed burzą to przyzwoite, choć niezbyt emocjonujące czytadło. Fabułą nie porywa, ale też nie nudzi, bohaterowie są przyzwoicie napisani. Nie dzieje się tu wprawdzie nic nadzwyczajnego, ale powiedzmy sobie szczerze – to tylko prolog do fabuły Bitwy o Azeroth. Tylko dla zagorzałych fanów uniwersum.