Carrie

Krwawy debiut Kinga

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Carrie
Nie przepadam za ekranizacjami książek i proza Kinga nie jest tu wyjątkiem. Tak się jednak złożyło, że widziałem Carrie, choć nigdy nie czytałem pierwowzoru. Do nadrabiania tej karygodnej zaległości przystąpiłem z mieszanymi uczuciami – znałem już wszak wszystkie zakręty fabuły, a czy horror, który nie zaskakuje, może być dobry? Może być wręcz świetny.

Carrie White nie ma łatwego życia. Jej matka jest religijną fanatyczką, we wszystkim dopatrującą się grzechu i bezlitośnie karzącą dziewczynę za wszelkie (prawdziwe i wyimaginowane) przewinienia. W lokalnej społeczności, szczególnie wśród pozostałych uczniów liceum do którego uczęszcza, nastolatka jest uważana za dziwaczkę, nieustannie pada ofiarą okrutnych żartów i licznych upokorzeń. Carrie ma jednak szczególny dar – wraz z wkroczeniem w okres dojrzewania odkryła u siebie potężne zdolności telekinetyczne. Gdy podczas balu maturalnego, na który wybrała się w akcie buntu wobec matki, dochodzi do kolejnego paskudnego dowcipu jej kosztem, rozpoczyna się masakra, która na zawsze zapisze się na kartach historii jako Noc Zagłady.

Moje obawy związane ze znajomością fabuły były bezpodstawne z bardzo prostego powodu. Zamiast, jak większość autorów horrorów, budować nastrój z użyciem nieznanego, King postawił na coś przeciwnego. Czytelnik może łatwo domyślić się nadchodzącego przebiegu wypadków, a tym, co trzyma go w napięciu, jest nieuchronność nadchodzącej tragedii. Autor osiągnął ten efekt poprzez przeplatanie opisu losów bohaterów, poznawanych z perspektywy tak Carrie, jak innych mieszkańców miasteczka, z fragmentami napisanych w przyszłości książek i artykułów prasowych traktujących o Nocy Zagłady. Tworzy to interesujący kontekst – w jednej chwili obserwujemy życie mieszkańców prowincji, z całą jego zaściankowością i skostnieniem, by moment później poznać wpływ tych drobiazgów na losy całego miasta, a nawet kraju. W tym miejscu należy również podkreślić, że te "przyszłe" fragmenty stanowią mały majstersztyk, pięknie obrazując to, jak mogłaby wyglądać reakcja opinii publicznej, naukowców i polityków na tragedię spowodowaną przez moce pozazmysłowe.

Wracając do klimatu grozy – podczas czytania Carrie nie trzeba się martwić o to, czy twoja ulubiona postać przeżyje albo jak to wszystko się skończy, gdyż nietrudno to przewidzieć. A jednak nastrój jest wyraźnie obecny i choć nie ma co liczyć na ściskający za gardło strach, to nie sposób odmówić tej pozycji umiejętnego wywoływania emocji. Obserwując z góry skazaną na porażkę walkę odrzuconej nastolatki o normalność i akceptację, nie sposób z nią nie sympatyzować, gdyż każdy chyba znał kiedyś kogoś takiego – a może nawet był kimś takim. A kiedy ostatecznie dochodzi do tragedii, trudno powiedzieć, czy Carrie jest bardziej straszna, czy godna współczucia i kto jest gorszym potworem – ona, czy prześladowcy, którzy doprowadzili do tego wybuchu przemocy. Wielka w tym zasługa kreacji postaci, do której nie sposób się przyczepić. Dylematy tytułowej bohaterki, w której ortodoksyjne wychowanie walczy z pragnieniem przynależności, mieszanka dorosłych i dziecinnych zachowań jej szkolnych kolegów, stojących dopiero na progu dojrzałości, małomiasteczkowe okrucieństwo wobec każdego kto się wyróżnia, fanatyczna, silna osobowość Margaret White – każdy z tych elementów zasługuje na pochwały. Zostały one bowiem przedstawione niezwykle wiarygodnie, z dbałością o szczegóły, w sposób typowy dla Kinga obnażając mroczne strony pozornie sielankowej mieściny i pokazując, jak zwyczajne bywa zło.

Carrie to jedna z najlepszych powieści Stephena Kinga jakie miałem okazję czytać. Wiarygodne, złożone postacie i świetnie oddany nastrój nieuchronnej zagłady sprawiają, że od lektury wprost nie sposób się oderwać. Polecam wszystkim, którzy do tej pory nie mieli okazji się z nią zapoznać – bowiem właśnie dzięki takim książkom autor zdobył tytuł króla horroru.