Bohaterowie umierają - Matthew Stover

Fantasy w płaszczu science-fiction

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Bohaterowie umierają - Matthew Stover
Bohaterowie umierają mają naprawdę niefortunną okładkę. Na pierwszy rzut oka kojarzy się z kolejnym heroic fantasy, jakich wiele na rynku. Blurb również nie zwiastuję niczego więcej, toteż przyznam szczerze, że podchodząc do powieści, spodziewałem się fantasy kojarzącej się z kultową Pajęczyną utkaną z ciemności Karla E. Wagnera. Tymczasem po kilkudziesięciu stronach byłem naprawdę zaskoczony fabułą i konwencją, jaką serwuje nam Matthew Stover.

Prolog nie zwiastuje niczego nadzwyczajnego. Poznajemy Caine'a − płatnego mordercę, który wykonuje kolejne zlecenie. Postać wpasowuje się w stereotyp ironicznego skurczybyka, którego, o dziwo, da się lubić. Jednakże po szybkiej akcji przenosimy się na Ziemię niedalekiej przyszłości, gdzie okazuje się, że główny bohater to aktor.

Matthew Stover kreuje dwie płaszczyzny, w których poruszają się bohaterowie. Ziemia, która jest kolejną formą dystopii, gdzie ludność podzielona jest na klasy oraz świat równoległy, przywodzący na myśl kolejny neverland zwany Nadświatem, gdzie toczy się większa część akcji. Bohaterowie to "aktorzy" przenoszący się do świata fantasy, gdzie dostają określone zadania, a ich poczynania śledzi wielomilionowa publiczność. Przewracając kolejne strony, odniosłem wrażenie, że czytam powieść cyberpunkową, gdzie kolejny kowboj cyberprzestrzeni przenosi się do wirtualnego świata, by wykonać zadanie. Różnica jest jednak dość istotna ze względu na powyżej wspomnianą kreację świata.

Z jednej strony mamy do czynienia z fabułą zbudowaną na zasadzie drabinki, gdzie kolejny, używając określenia używanego w terminologii gier RPG, quest prowadzi bohatera do wykonania głównego zadania. Tyle że autor zostawia kilka otwartych furtek, co powoduje, że akcja nie wędruje w prostej linii z punktu A do punktu B, lecz dość często zbacza w różne strony. Czasem powoduje to mały chaos, ale z drugiej strony odnosimy wrażenie, że świat stworzony przez autora żyje własnym życiem. Podkreśla to także dość charakterystyczny styl Matthewa Stovera − ubogi i surowy, ale niezwykle dynamiczny.

Niekiedy irytowały mnie wykreowane postaci, gdyż co druga starała się być jak najbardziej ironiczna i rzucała wyświechtanymi tekstami. O ile do głównego bohatera można się przyzwyczaić i obserwowanie go we dwóch światach jest ciekawe, o tyle pozostałych czasem ciężko mi było znieść i wydawali się nad wyraz sztuczni.

Odnoszę wrażenie, że autor nieco zepsuł motyw i zamiast zbudować ciekawą i współczesną powieść socjologiczną, zamkniętą w ramach fantastyki, poszedł na łatwiznę − dominują akcja, pościgi i walki. Nie jest to wielki minus, gdyż przy odpowiednim nastawieniu do lektury, okazuje się ona niezwykle ciekawa, jednak chciałem czegoś więcej. Być może w kolejnych tomach Matthew Stover rozwinie nieco wątek futurologiczny.

Bohaterowie umierają to naprawdę niezła książka fantasy, która mogłaby być rewelacyjna, a jest tylko dobra. Szkoda, bo gdyby bardziej wykorzystać motyw science-fiction i skupić się na dystopii, która jest ledwie zarysowana, byłaby hitem. Dodając do ogólnego rachunku nieszczęśliwą okładkę, nie wróżę cyklowi (gdyż tutaj mamy do czynienia z pierwszym tomem) dużego sukcesu w Polsce. Aczkolwiek, czytając opinie zachodnich czytelników, jestem pełen nadziei, gdyż dalej jest podobno tylko lepiej.