Biała Wiedźma - Adam Zalewski

Polacy nie gęsi, swojego Kinga mają

Autor: Łukasz 'Ludmo' Dymek

Biała Wiedźma - Adam Zalewski
Debiutancka powieść Adama Zalewskiego - Biała Wiedźma - jest, jak twierdzi wydawca, mieszaniną prozy Stephena Kinga, Murder Ballads Nicka Cave’a oraz indiańskich legend. W notach wydawniczych specjaliści od reklamy są w stanie z największego gniota zrobić arcydzieło, jednak tym razem muszę przyznać, że nabywca tej pozycji zawiedziony nie będzie.

Wydawca, nie bez powodu, już na wstępie przywołuje nazwisko twórcy najpoczytniejszych horrorów ostatnich kilkunastu lat. Stephen King, bo właśnie o nim mowa, należy do dość wąskiego grona autorów, których proza od samego początku cieszy się niesłabnącą popularnością. W tym momencie nasuwa się pytanie, co łączy Adama Zalewskiego - początkującego debiutanta - z niekwestionowanym królem horroru, Stephenem Kingiem? Odpowiedź uzyskujemy już po przeczytaniu kilku pierwszych stronic. Otóż akcja powieści osadzona jest w USA, w stanie Maine. Brzmi znajomo, prawda? W pierwszej chwili pomyślałem, że jest to zwykły chwyt marketingowy, mający na celu tylko i wyłącznie wywołanie skojarzeń z twórczością Amerykanina. Zapewne był to główny powód, dla którego Zalewski wybrał właśnie ten stan. .Mamy więc lata 90 ubiegłego wieku i (wzorem Kinga) przenosimy się do małego, sennego miasteczka Cedear Peak. Jak się później okazuje, mieścina staje się centrum licznych niecodziennych wydarzeń, obfitujących w latające członki, zakrwawione ręce i paranormalne sytuacje.

Książka podzielona jest niejako na trzy oddzielne części. Pierwsza z nich, zatytułowana Rebeka, jest w pewnym sensie obszernym wstępem i preludium przyszłych wydarzeń. W niej po raz pierwszy stykamy się z głównymi bohaterami, zaznajamiamy się z ich cechami charakteru oraz odkrywamy osobiste sekrety. Głównym bohaterem jest John Adams, mieszkający wraz z żoną Rebeką w pobliżu jeziora o zaskakująco białej tafli wody. Pracuje jako architekt, a w małomiasteczkowej społeczności uchodzi za dziwaka. Częściowo utracona - w wyniku pewnych wydarzeń z przeszłości - pamięć staje się powodem, dla którego traktowany jest przez mieszkańców Cedear Peak z dużą dozą nieufności. Spiralę nakręca zagadkowe morderstwo jednego z jego przyjaciół, prowadzącego pobliski bar. Traf chciał, że to właśnie John widział go jako ostatni.

Część druga, Cieśla, jest wyjaśnieniem zagadki morderstwa Erniego, bo tak właśnie nazywał się przyjaciel Johna Adamsa. Ponadto, pozwala nam poznać historię tytułowego cieśli, motywy jakimi się kieruje oraz to, co było bezpośrednią przyczyną jego obecnego zachowania - zdecydowanie jest to najbardziej brutalna i krwawa odsłona powieści Adama Zalewskiego.

Biała Wiedźma z kolei stanowi niejako zakończenie wątku fantastycznego, a niemałą rolę odegra w niej historia pewnego indiańskiego plemienia, które niegdyś osiedliło się nad małym jeziorkiem, w pobliżu którego rozciąga się Cedear Peak.

Tak naprawdę każda z tych trzech części mogłaby stanowić oddzielną całość. Tutaj też mam pierwsze zastrzeżenia do autora, gdyż moim zdaniem zgrabniejsze połączenie wątków przyniosłoby znacznie lepszy efekt. Chociaż z drugiej strony, daje się zauważyć swoisty podział gatunkowy każdego z rozdziałów. Rebeka to melodramat, Cieśla thriller, a Biała Wiedźma - klasyczny horror.

Niestety, mimo bardzo dobrze odwzorowanej rzeczywistości życia mieszkańców amerykańskich prowincji końca lat 90, zdecydowanie kuleje warstwa dialogowa. Rozmowy zbyt często są mdłe i nic nie wnoszą do rozwoju akcji. Zdaję sobie sprawę, że autor chciał jak najlepiej oddać atmosferę sielankowości, jednak w tym wypadku zdecydowanie przesadził. Gdyby uszczuplić warstwę dialogową o jakąś 1/3, książka tylko by na tym zyskała.

Kolejnym zarzutem jest zbyt duże przywiązanie do podobnie brzmiących imion. Jeff, Joe, John, Jack itp. Gdy dodamy takie smaczki, jak to że Joe jest synem Jeffa, wychodzi zupełnie niepotrzebny galimatias. Niejednokrotnie musiałem wracać kilka stron wcześniej, aby przypomnieć sobie, o kim w tym momencie jest mowa. Można to zrzucić na karby mojego rozkojarzenia, jednak podczas lektury innych pozycji podobne sytuacje nie zdarzały się aż tak często.

Podsumowując, mimo iż Adam Zalewski dopiero stawia pierwsze literackie kroki, udało mu się stworzyć powieść, która - mimo wykorzystania wielu oklepanych schematów - jest bardzo interesująca. Większość czytelników bez trudu powinna odnaleźć nawiązania do takich hitów filmowych, jak japońska Klątwa czy chociażby Blair Witch Project. Również postać głównego bohatera negatywnego, Jacka Berengera, fanom działalności niejakiego Hannibala Lectera powinna przypaść do gustu. Mimo tych kilku wad i niewątpliwego czerpania z kultury popularnej pełnymi garściami, Adam Zalewski spisał się, jak na debiutanta, bardzo dobrze. Książkę polecam zarówno wszystkim fanom horroru, jak i prozy Stephena Kinga.