» Recenzje » Atlantydzki świat

Atlantydzki świat


wersja do druku

Finał bez przytupu

Redakcja: Henryk Tur, Tomasz 'Asthariel' Lisek

Atlantydzki świat
Zagadka pochodzenia stanowiła do tej pory moją wstydliwą przyjemność – choć dwóm jej pierwszym tomom nie brak było wad, to ich lektura sprawiała mi pewnego rodzaju masochistyczną, odmóżdżającą radość. Atlantydzki świat zrywa niestety z tą tradycją.

Ludzka cywilizacja upadła, lecz jej niedobitki wciąż toczą wojnę – Alians Orchidei i Immari ścierają się w walce o dominację nad wyniszczoną planetą. Dla Kate i Davida są jednak pilniejsze sprawy – do obserwatorium Arecibo w Puerto Rico dociera międzygwiezdny, zakodowany sygnał, który może stanowić wybawienie dla naszego świata – lub pierwszy krok ku jego ostatecznej zagładzie. Nasi bohaterowie, ścigani przez wrogów, ruszają więc do gwiazd, aby wśród pozostałości po niegdyś wielkiej cywilizacji szukać odpowiedzi.

Zasiadając do lektury Atlantydzkiego świata miałem jasno sprecyzowane oczekiwania – spodziewałem się dużej ilości akcji i ponownego zwiększenia rozmiarów intrygi, prawdopodobnie do skali galaktycznej. Czekało mnie jednak rozczarowanie. Sam autor przyznaje się bowiem w posłowiu do braku pomysłu na to, jak zamknąć serię – i jest to wyraźnie odczuwalne. Choć bohaterowie ponownie nie raz i nie dwa walczą o życie, choć po piętach depcze im pościg, choć wreszcie dowiadujemy się więcej o tajemniczych wrogach, którzy wytrzebili Atlantów, to ostatecznie w powieści zwyczajnie niewiele się dzieje.

Przede wszystkim znacząco spada tempo akcji – wciąż jest względnie szybkie, ale daleko mu do poprzednich tomów. Sprawia to, ze lektura jest momentami nudnawa, szczególnie że po raz pierwszy w serii natrafimy też na dłużyzny i sztuczne rozwadnianie treści (co zaskakuje tym bardziej, że objętość książki jest o połowę mniejsza niż w przypadku poprzedniczek). Co więcej spory fragment treści to retrospekcje, zawarte w stopniowo odkrywanych przez nas wspomnieniach Izis i Aresa, opowiadających o upadku, odrodzeniu i ponownym upadku cywilizacji Atlantów, które siłą rzeczy nie wzbudzają zbyt wiele emocji – wyjaśniają wprawdzie wiele niewiadomych co do przeszłości tej rasy, jednak brak im pazura, który pozwoliłby wsiąknąć w akcję i zapomnieć o absurdalności całej historii. O ile w poprzednich tomach zalew kolejnych strzelanin, ucieczek, wybuchów, ciągłego ocierania się przez bohaterów o śmierć i podobnych atrakcji bywał wręcz męczący, tak tym razem czeka nas coś bardziej przypominającego pośpieszny spacer po niezbyt interesującym muzeum – owszem, od czasu do czasu zdarzają się bardziej intensywne momenty, jednak to pojedyncze przypadki. Poważnie rozczarowuje również finał, nie tyle swoją miałkością, bo tej oczekiwałem, co brakiem rozmachu. Główny antagonista kończy w sposób wprost groteskowo nudny, zaś los Ziemi zostaje rozstrzygnięty w sposób w zasadzie niezauważalny dla czytelnika – dopiero po fakcie dowiadujemy się, że byliśmy świadkami wielkiego finału.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Choć może to brzmieć paradoksalnie w świetle zarzutów o zbyt małą intensywność akcji, to muszę też zarzucić Atlantydzkiemu światowi nadmierne skompresowanie fabuły. Druga połowa książki aż prosi się o rozwinięcie – w krótkim odstępie czasu poznajemy tam trzy zwaśnione kosmiczne cywilizacje, których trwająca od mileniów wojna zadecyduje o losach naszego świata. Jednak to wszystko dzieje się gdzieś w tle, podczas gdy my wraz z bohaterami zwiedzamy zrujnowane stacje kosmiczne. Jest tu dość pomysłów i potencjału fabularnego na wypełnioną zagładą światów i ogromnymi bitwami serię, a jednak całość dobiega końca zanim tak naprawdę mamy szansę poczuć ogrom skali, w jakiej toczy się intryga.

O bohaterach wciąż nie można powiedzieć zbyt wiele poza tym, że są. W tym tomie David zostaje zepchnięty na boczny tor, zaś prym wiodą Kate i Dorian, a raczej Izis i Ares, których przeszłość poznajemy za sprawą tej dwójki. Postacie wciąż są płaskie i bywają przerysowane, choć ich wewnętrzne konflikty przybierają na sile względem Atlantydzkiej zarazy. Rozczarowują również inne rasy, które mimo swej teoretycznej obcości, są tak ludzkie, jak to tylko możliwe. Również styl autora pozostaje bez większych zmian, nijaki i nie zapadający w pamięć, choć poprawny technicznie.

Atlantydzki świat rozczarował mnie, choć nie oczekiwałem po nim zbyt wiele. Do tej pory serię ratowały dynamiczna akcja i ogromny rozmach, z którym kreowano intrygę, tutaj tego zabrakło – na miejscu pozostał za to cały szereg wad poprzednich części. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Atlantydzki świat
Cykl: Zagadka pochodzenia
Tom: 3
Autor: A.G. Riddle
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 15 lutego 2017
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Format: 140×210mm
ISBN-13: 978-83-7686-535-5
Cena: 43,90 zł



Czytaj również

Atlantydzka zaraza
Kolejny poziom absurdu
- recenzja
Gen atlantydzki
Spiskowa teoria (pra)dziajów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.