451° Fahrenheita - Ray Bradbury

Temperatura palenia się papieru

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

451° Fahrenheita - Ray Bradbury
Ogień fascynuje ludzi od zawsze. Uważany za jeden z czterech filarów świata różni się zasadniczo od pozostałych żywiołów. Choć kojarzymy go przede wszystkim z literaturą wojenną, to Ray Bradbury, w swej najsłynniejszej powieści, manipuluje tym wizerunkiem. W 451° Fahrenheita ogień przypomina ludziom tylko o jednej wojnie – wojnie z literaturą.

Guy Montag jest strażakiem, ale nie takim jakich znamy. On zamiast gasić pożary – roznieca je. W pracy zajmuje się paleniem zakazanych książek, które władze uznały za niepotrzebne, a nawet niebezpieczne. Większość ludzi woli przesiadywać przed teleekranami, pokrywającymi większość ścian w ich domach, i całymi dniami plotkować niż przysiąść nad lekturą. Nasz bohater nie jest na tym tle wyjątkiem – pracuje w zawodzie już od ponad dziesięciu lat i stale pozostaje szczęśliwy. W jego idealnym życiu pojawia się jednak problem – młoda dziewczyna, która interesuje się innymi ludźmi i otaczającym ją światem, całkowicie nie pasując do reszty społeczeństwa. Jej niezwykły charakter stanie się przyczyną wielkich zmian w życiu Montaga.

Fabuła tej niezwykłej antyutopii jest prosta jak drut. Mamy w niej motyw stary jak sama fantastyka socjologiczna – człowieka będącego jednym z setek szarych obywateli, do czasu aż uświadamia sobie, że można żyć inaczej. W przypadku 451° Fahrenheita owym "innym światem" są książki, co zapewne zwiększy emocje podczas lektury wszystkim fanom literatury. Bradbury swojej składnej, wolnej narracji nie zaśmieca żadnymi zbędnymi wątkami – prowadzi czytelnika prostą drogą, która jest dzięki temu jeszcze bardziej wstrząsająca. Zmiana, nieodmiennie kojarzona z ogniem, jest słowem kluczowym, jeśli chodzi o interpretację treści tej antyutopii – zmienia się bohater, zmienia się otaczający go świat, zmieniają się realia. Lektura jest krótka lecz bogata w treść – na około dwustu stronach Bradbury przedstawia wizję społeczeństwa zniszczonego przez, popularną w fantastyce i futurologii, kulturę syntetyczną. Zadziwiające jest to, że autor stworzył "dorosłą" fantastykę socjologiczną, kiedy ta tak dopiero raczkowała. Dodajmy, że udało mu się wykreować ją tak, że nawet teraz – po ponad półwieczu – porywa i pozostawia świetne wrażenie.

Guy jest, jak wspominałem, typowym przedstawicielem swojego świata - zadowolonym z życia, usatysfakcjonowanym pracą oraz całkowicie niezainteresowanym światem zewnętrznym i długo taki pozostaje. Dopiero później zaczyna się zmieniać i poznawać zalety kultury wyższej, którą zaledwie "muska". Śledziłem tę, powoli dokonującą się zmianę z największą uwagą i mogę z całą pewnością stwierdzić, że zapewni ona czytelnikom dodatkową rozrywkę nie pozwalając się nudzić. Pozostali bohaterowie przedstawiają się w sposób, do jakiego przyzwyczaiła nas już fantastyka socjologiczna i wszelkiego rodzaju dystopie – są zwykłym odbiciem całego społeczeństwa, choć – naturalnie – istnieje w nim lokalny odpowiednik ruchu oporu. Wszystko zgodnie z tradycją, można by rzec, gdyby nie to, że w czasach pisania tej powieści, "tradycja" jeszcze nie istniała.

Mimo iż 451° Fahrenheita nie grzeszy oryginalnością w kwestii fabuły, to styl Bradbury’ego wręcz przeciwnie. Dawno nie spotkałem się z tak niezwykłym sposobem przedstawiania wydarzeń. Autor świetnie panuje nad tempem narracji i przedstawia zwyczajne zdarzenia w niekonwencjonalny sposób – urozmaica w ten sposób czytelnikowi drogę przez książkę. Dodatkową zaletą tego aspektu książki są liczne odwołania, cytaty i nawiązania – Bradbury nie boi się sięgać po dokonania innych twórców.

Wydanie książki jest typowe dla Solarisu (dobry układ strony, czytelna czcionka, świetny papier), poza jednym szczegółem, z którym nie spotkałem się jeszcze w innych książkach – marginesy stron są stylizowane, jakby "przypalone". Nie wydaje mi się, żeby było to niezbędne, ale jest miłym dodatkiem, tym bardziej, iż nie przeszkadza w lekturze. Jeśli chodzi o tekst właściwy, to jest bardzo dobrze – bez literówek i, co najważniejsze, treść została świetnie przetłumaczona. Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania.

451° Fahrenheita na stałe weszło do kanonu tradycyjnych powieści science-fiction. Ta niezwykła wizja na długo pozostanie mi w pamięci i z całego serca polecam ją nie tylko fanom fantastyki socjologicznej – usatysfakcjonowani powinni być wszyscy, którzy lubią dobrą literaturę. A jeśli do tego wszystkiego w dzieciństwie bawiliście się zapałkami – Bradbury spełni Wasze marzenia.