» Relacje » Relacja: Polcon 2007

Relacja: Polcon 2007


wersja do druku

Rewelacji nie było...

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski
Ilustracje: Łukasz 'big_end' Laskowski

Relacja: Polcon 2007
Rewelacji nie było. A miały być. Polcon promowano od samego początku jako nową jakość i również od samego początku zderzał się on z bardzo ostrą krytyką ze strony środowisk fanowskich. Narzekano na wysoką cenę akredytacji, brak zniżek dla wszystkich tych, którzy normalnie je otrzymują, na "Warsiawkę"... Na wszystko. Użytkownicy internetowych serwisów z upodobaniem podgryzali organizatorów, ale pomimo kiepskiego startu, sytuacja zaczęła się prostować na parę miesięcy przed "godziną zero". Genialne zagrywki PR-owe koordynatora, szeroka kampania medialna i ciągłe "przypominanie o sobie" ściągnęły na konwent blisko dwa tysiące dwieście osób. Co ciekawe, większość z nich to bynajmniej nie stali bywalcy konwentów. Oznacza to, że organizatorom udało się zrealizować naczelne założenie – rozpropagować fantastykę i trafić do nowego odbiorcy.

Jednak bardziej doświadczeni konwentowicze mogli opuścić teren imprezy zdegustowani. Uczestnikom nocującym na terenie Polconu kazano płacić za zbiorowe sale noclegowe, gdzie miały na nich czekać polowe łóżka i ochroniarz pilnujący, aby nikt bez przepustki nie przechadzał się po noclegowniach. Na miejscu okazało się, że ci, którzy zapłacili, wyrzucili swoje pieniądze w błoto. Nie dość, że owych obiecanych polówek nie było prawie wcale (w dwóch dużych salach naliczyłem dwa łóżka), nie dość, że każdy mógł bez przepustki wejść do skrzydła noclegowego, to na dodatek obiecany ochroniarz nie raczył się pojawić. Tutaj organizatorzy otrzymują wielkiego minusa. Uczestników nie powinno się oszukiwać, albo chociaż po zajściu przeprosić za
dezinformację. Na dokładkę po konwencie kazano uczestnikom samodzielnie poskładać porozrzucane po noclegowniach materace i łóżka oraz posprzątać po co bardziej niechlujnych kolegach z sali. No i wyrzucono ich na korytarz z całym bagażem w niedzielę rano, choć przyjęło się, że sale noclegowe czynne są aż do zamknięcia ostatniego punktu programu imprezy lub przynajmniej do chwili, gdy wszyscy zdążą się spakować i wynieść.

Również przeniesienie konwentu ze standardowych szkół do hotelu nie każdemu było w smak. Jednym przypadło takie rozwiązanie do gustu – wreszcie można było powiedzieć o godnej lokalizacji dla tak wielkiej i prestiżowej imprezy. Z drugiej strony – w nowoczesnym i eleganckim hotelu prysł czar "undergroundowych" spotkań fanów. Ale taka jest cena postępu.

Konwentowy bufet okazał się farsą. Obiecywano przyjazne ceny i szeroki asortyment, które to miały zniechęcić uczestników do opuszczania hotelu na czas posiłków. Nie dość, że co bardziej lubiane dania (kiełbaski z grilla i kanapki) rozchodziły się na tyle szybko, że mało kto mógł ich zakosztować, to jeszcze ich ceny pozostawiały wiele do życzenia. Miały być przystępne, a okazało się, że niewielka pieczona kiełbaska kosztuje osiem złotych, a kanapka z szynką i zieleniną – pięć. Obu dań zaczynało brakować już wczesnym popołudniem. Co gorsza, nawet jeśli uczestnik zniechęcił się już do bufetowych cen, nie miał wielu alternatyw. Konwent odbywał się z dala od centrum Warszawy, stąd w pobliżu nie było prawie żadnych jadłodajni. Do najbliższego fast fooda trzeba było przejść lub przejechać autobusem prawie dwa kilometry. Pozostawał sklep spożywczy, ulokowany całkiem niedaleko, ale i tu organizatorzy zastrzegli na swojej stronie internetowej, że wnoszenie na teren hotelu jedzenia z zewnątrz wymyka się poza ramy hotelowej etykiety i patrzy się na to krzywo.

Pod punkty programu przygotowano wielkie sale, które wietrzono w każdej przerwie. Nie istniał więc odwieczny problem zaduchu na gromadzących większe liczby słuchaczy prelekcjach. Dodatkowo, sale były wyposażone w nagłośnienie i rzutniki, choć zabrakło wygodnych tablic szkolnych. Również przestrzeń games roomu nie pozostawiała wiele do życzenia – dla planszówek przeznaczono wielką salę, sąsiadującą z jeszcze większą halą dla bloku gier bitewnych. Tutaj również nie pojawiał się problem ścisku czy zaduchu.

Przejdźmy do programu imprezy, który prezentował się bardzo okazale. Pogrupowano go w dziewięć głównych bloków, do każdego z nich przyporządkowano odpowiednią salę. Poza tym odbyły się turnieje gier bitewnych, planszowych, zabawy z pneumatyczną bronią Air Soft Gun, LARPy oraz wiele innych atrakcji, które trudno wymienić. Każdy miłośnik fantastyki mógł w programie znaleźć coś dla siebie. Wielbiciele literatury mieli zapewnione spotkania z wieloma pisarzami, w tym zagranicznymi, i całą masę prelekcji. Fani komiksu mogli posłuchać o swoim hobby, spotkać się z wydawcami i autorami. Miłośnicy gier komputerowych otrzymali do dyspozycji bardzo przestronny play room, pełen nowoczesnych laptopów i sieciowych gier. Fani Star Wars mogli posłuchać o swojej ulubionej sadze filmowej (i nie tylko) oraz zrobić sobie zdjęcia z polskimi szturmowcami i rycerzami Jedi.

Ja natomiast skoncentrowałem się na bloku gier fabularnych. Odbyło się w jego ramach sporo punktów programu, w tym warsztatów, prezentacji czy paneli dyskusyjnych. Szczególnie godna odnotowania jest prelekcja Jacka 'vanderusa' Dworzyckiego "Ja chcę... strzelbę na słonie!", podczas której prelegent rozprawił się raz na zawsze z pomysłem wprowadzania do sesji Zewu Cthulhu jakiejkolwiek broni palnej. Poprowadzona z humorem, "wychowawcza" i wciągająca od pierwszej minuty. Również prelekcja z dyskusją dotycząca etyki w RPG przygotowana przez Joannę 'Ysabell' Filipczak i Marcina 'Ezechiela' Zaroda zasługuje na pochwałę, jako świetna pod kątem argumentacji lekcja faktycznie słusznego sposobu grania w RPG - takiego, w którym najważniejsza jest wspólna zabawa wszystkich grających.

Minus natomiast wędruje do Sylwestra 'ORTHa' Wróbla za nieudaną próbę prezentacji erpegowego uniwersum Warhammer 40K: Dark Heresy. Autor, nie wiedzieć czemu, poprowadził prelekcję o grze, o której nic nie wiadomo i mówił przez zaledwie piętnaście minut, po czym spotkanie zmieniło się w nudną nasiadówkę z luźną rozmową "słuchaczy" w tle. Nie robi się prelekcji o czymś, o czym niewiele wiadomo. Zawiodłem się.

Na niezbyt wysokim poziomie stały konkursy niezwiązane z konkretną wiedzą fantastyczną, takie jak kalambury czy konkurs muzyczny. W dużej mierze były one organizowane przez osoby, które nigdy wcześniej nie brały udziału w tego typu zabawach. Sam fakt, że podczas "pokazywanek" organizatorzy kazali sformować drużyny czteroosobowe (zamiast tradycyjnie trzyosobowych) budził zdziwienie. Na dodatek zaserwowano bardzo niewyważone pod względem trudności hasła, a konkurs prowadzono powolnie, nie można było w jego trakcie na bieżąco śledzić punktacji, a organizatorzy nie zawsze sądzili uczestników według tego samego regulaminu, który, nota bene, zmieniał się w trakcie zabawy. Konkurs muzyczny natomiast połączono z kalamburami, co okazało się zupełnym fiaskiem. Zwłaszcza, że drużyny dobierane były zupełnie losowo, co skutecznie uniemożliwiało zabawę w jakiekolwiek pokazywanie. Na dodatek, kiedy skończył się czas przeznaczony na ten konkurs, nagrody otrzymało uwaga... pierwsze osiem osób! Cóż za nietypowe rozwiązanie, któż by się spodziewał takiego finału!

Całe szczęście, że nagrody były wartościowe, więc czasem rekompensowały pokonkursowe zażenowanie. Zwycięzcy poszczególnych zabaw otrzymywali specjalne banknoty, które w konwentowym sklepie mogli wymieniać na nagrody rzeczowe. Te niestety już po pierwszym dniu zostały tak precyzyjnie przebrane z najlepszych pozycji, że trudno było znaleźć coś ciekawego. Może warto byłoby codziennie rano dokładać na półki parę interesujących rzeczy, aby niedzielni zwycięzcy też coś dla siebie wygrzebali?

Bardzo ciekawym zagraniem było wynagradzanie zwycięzców wolnych gier w games roomie. Co jakiś czas koordynator sali gier przechadzał się między stołami i oferował grającym konwentowe banknoty dla tego, kto wygra. W ten sposób, nie biorąc nawet udziału w konkursach, można było wygrać nagrody. Do tego w pokoju gier odbyło się kilka dużych turniejów, dzięki czemu koordynatorzy bloku planszówek dostają ode mnie dużego plusa za swoją pracę i świetne efekty. Szkoda tylko, że games room zamykano przed dwudziestą drugą. Na szczęście, pozostała możliwość wypożyczenia gier na noc.

Chociaż pomysł zbierania obsługantów już podczas konwentu, bez ich wcześniejszego przygotowania, wydawał mi się zupełną abstrakcją, o dziwo wypalił. Gżdacze, czyli ludzie odpowiedzialni za techniczno-logistyczne funkcjonowanie imprezy, byli zawsze na swoim miejscu i sprawili się świetnie. Podczas każdej prelekcji prowadzący miał pod ręką jednego z nich, który był w stanie pomóc w razie problemów, które mogły wystąpić. Szkoda, że członków obsługi nie odróżniono osobnym kolorem koszulek, bo łatwo było ich pomylić z ubranymi w tradycyjną czerwień organizatorami.

W trakcie konwentu odbyły się dwie oficjalne imprezy dla uczestników. Pierwsza, w Paradox Cafe i druga, w studenckim klubie Proxima. O ile ta pierwsza w opinii uczestników nie była strzałem w dziesiątkę, o tyle druga okazała się nim na pewno! Długie "balety" do rana okazały się fenomenalnym sposobem spędzenia ostatniej nocy Polconu.

Pomiędzy hotelem a akademikami i innymi punktami wyznaczanymi "na zamówienie" kursowały specjalne autobusy warszawskiego klubu miłośników komunikacji miejskiej. Zabawne, odrestaurowane "ogórki" same w sobie dostarczały sporych wrażeń. Organizatorzy zadbali też o to, żeby konwentowicze mogli przyjść na Polcon z dziećmi. Funkcjonowała specjalna sala z opieką i atrakcjami dla najmłodszych. Udało się też otworzyć niewielkie targi popkultury. Szkoda tylko, że poza zwyczajnym asortymentem konwentowych sklepików nie można tam było znaleźć zbyt wiele (a "popkultura" to pojęcie jednak dość szerokie).

Siląc się na obiektywizm, mogę stwierdzić, że była to dobra impreza. Z wieloma wpadkami, ale atrakcyjna i udana. Jednak znaczące uchybienia oraz okłamanie uczestników w kwestii sal sypialnych nie mogą przejść w tej relacji bez echa. Rewelacji i owej "nowej jakości" próżno było szukać na tegorocznym Polconie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6

Komentarze


~Misiek

Użytkownik niezarejestrowany
    Relacja
Ocena:
0
Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do przeczytania i skomentowania relacji Wrót Wyobraźni - http://fandom.wrota.com.pl/index.p hp?mod=art&id=1020&sub=85
10-09-2007 19:22
starlift
    Re: Jo
Ocena:
0
Ale panda sie aktualizuje za free do wersji 2008. :)

Re: Ausir
Marvano tez przyslal nam bardzo mily list. Nie tylko Tadowi i Halowi sie podobalo. :)
10-09-2007 19:23
Paszko
    heh...
Ocena:
0
Większość plusów i minusów omówiono już szczegółowo. Natomiast chciałem zauważyć kilka rzeczy:

1) Organizatorzy mają trochę skrzywione spojrzenie - a może tak zamiast chełpić się tym, co się udało, dostrzec, że były błędy? Bo były, tak jak zdarzają się wszędzie i nawet nie wszystkie są wymienione (jak chociażby szwankujący osprzęt techniczny, spóźniony informator czy jak dla mnie nieczytelny program).

2) Twierdzę, że istotne jest ponarzekać na nie spełnienie zapowiedzi, gdyż np. znając cenę każdy może wybrać, czy warto na konwent pojechać, natomiast jeśli nie orgowie nie wywiążą się z obietnic, można czuć się zawiedzionym i w tym momencie nie ma się co dziwić ocenom.

3) Sam jechałem sceptycznie do Polconu 2007 nastawiony (moja wizja konwentu jest mniej konferencyjna). Po konwencie twierdzę, że postawił poprzeczkę wysoko w wielu aspektach, że w dużym stopniu udało się utrzymać klimat "przyjazności użytkownikowi" i konwent sam w sobie oceniłbym wysoko. Choć po obietnicach spodziewałbym się więcej.

Poza tym odrobina czepiactwa:
- nie można twierdzić, że sprawnie działająca ochrona to nowość
- nie można twierdzić, że brak obsunięć w programie to nowość
- nie można twierdzić, że udana impreza w knajpie konwentowej to nowość
- nie można twierdzić, że takie zagęszczenie fejmusów to nowość
Jasne, są to plusy (świadomie wymieniam, żeby nie było, że wyciągam tylko to, co najgorsze), ale to nie powinno być czymś wyjątkowym (dodam, że nie tyle nie powinno, co nie jest) i niech nie przesłania minusów.

I na sam koniec: nie ma co zwalać błędów na "przypadki" - jak się czegoś nie dopilnowało to jest to błąd.

Generalnie moja ocena byłaby 5/6 (bo błędy były i 6 nie wystawię), natomiast w stosunku do obietnic, to myślę, że owo 3.5/6 jest obiektywne.
10-09-2007 19:30
JoAnna
   
Ocena:
0
@ Starlift. JAK rozliczamy, czy Pyrkon dorównuje Polconowi? Punkty programu, ilość uczestników, subiektywne oceny tychże? Czy też może wkład orgów? Liczba zaproszonych gości? Jak sam napisałeś - nie byłeś. Przyjedź, zobaczysz. Na ostatnim Pyrkonie bardzo urażona Pani Reporter zapytała z pretensją w głosie:
- Ale tu jest pusto. Gdzie jest ten tysiąc osób?!
- Na prelekcjach - zlitował się nad nią ktoś z orgów.
Żarcie wegetariańskie będzie.
Ja wiem, że Panda się aktualizuje. A gdybym nie miała kompa?

PS: Kampania reklamowa Wiedźmina sprawiła, że ja, grająca tylko w pasjansa i dostająca drgawek paniki przy Lemingach zapragnęłam zagrać.
10-09-2007 19:39
starlift
    Re:
Ocena:
0
Jakbys nie miala kompa, to Panda by Ci byla nie potrzebna = prezent dla znajomego. :) Niemniej latwiej jest dac prelegentom prezent od sponsora by wynagrodzic ich choc troche, niz zubozyc kase konwentu o ich wejsciowki i kazac reszcie placic. Z dwoja zlego wole Pandy (zlego?).

I nie chodzi mi o porownywanie z Pyrkonem. Ja sie generalnie zwykle dobrze bawie i jestem przekonany, ze bedzie to swietna impreza.

A Polcon mozna z ciekawosci zestawic z innym dwa razy tanszym konwentem. Kategorii moze byc duzo, a potem mozemy sobie zrobic sume. :)

Wklad orgow ocenie nie podlega, wierze, ze zawsze jest olbrzymi i na miare kazdej indywidualnej osoby maksymalny, na jaka ja stac.

A zarcie wegetarianskie zawsze cieszy. :)
10-09-2007 19:46
Ausir
    zarcie wegetarianskie
Ocena:
0
Biorę udział w akcji "zasponsoruj wegetarianina"

Za każde zwierzę, którego nie zjesz, ja zjem trzy :).
10-09-2007 20:03
starlift
    Hehehe,
Ocena:
0
Jak juz mowilem nie zal mi zwierzat. Mam je gdzies. :P Nie lubie smaku miesa po prostu. :]
10-09-2007 20:05
~Ostry

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Paszko, JoAnna

Czy coś w tym złego, że orgowie cieszą się z tego co wyszło dobrze? i tym się chwalą? Jo (i kilka osób przed nią) ma oczywiście rację - Polcon 2007 powinien być w jakiś sposób wyznacznikiem, do ktroego będą sie odnosić inni organizatorzy. Myślę też, że przy okazji trochę wywołany został temat robienia konwentów - jakby to powiedzieć - w różnej konwencji.

Nie odnośnie programu. Akurat efekt "kumulacji dzialajacych osobno fandomow, jak mangowy, komiksowy, starwarsowy, erpegowy czy literacki" (starlift) zachodzi też na innych różnych conach. Raczej odnośnie wyboru miejsca, komfortu i ceny.

Jeżeli przyjmiemy, że Pyrkon jest konwentem stanowiącym wzór konwencji "szkolnej", to dlatego, że obecny kooordynator (obecny w tej dyskusji) wziął pod uwagę zjebki jakie kiedyś zebrał jeden z poprzednich koordynatorów (również jak najbardziej obecny w tej dyskusji). Więc ja bym chciał, żeby uwagi jakie uczestnicy mają do Polconu w Wawie uwzględniał Tredo w r. 2009, ponieważ też chce robić Polcon wystawny, w porządnych salach i z wykwintną oprawą:-)

Chciałem też nieśmiało napomknąć że samozadowolenie (czy tam ego) orgów wcale nie jest tak wielkie, jak może się wydawać po komentrzach do relacji beacona. Pierwsze listy fuckupów były tworzone godzinę po tym jak uporaliśmy się ze sprzątaniem, czyli w niedzielę wieczorem... A i jeszcze to jest fajne, że w tym roku Polcon był tworzony przez ekipę naprawdę z różnych stron Polski. Jeżeli każdego z nas Polcon czegoś nauczył, to przyda się to na wielu konwentach...

No a jeżeli nie nauczył wszystkiego, to niniejsza dyskusja na pewno. Toteż osobiście dziękuję za wszystkie uwagi, nawet te cholernie niesprawiedliwe...
10-09-2007 20:06
Szczur
    W kwestii
Ocena:
0
relacji jak rzadko zgadzam się z Ezechielem.

Swoje opinie o Polconie przedstawiłem na blogu (co czyni je zdaniem niektórych osób tutaj niepełnowartościowymi), pokusiłem się nawet o dokładne przedstawienie plusów i minusów i próbę oceny, ile tej nowej jakości było.

Niemniej, patrząc na skalę oceny zaprezentowaną w relacji i podaną do tego argumentację pokusiłem się przed chwilą o ocenę konwentów według takiej właśnie skali.
I szybko się okazało, że na 3 lub wyżej mógłbym ocenić tylko Pyrkon, Zahcon, R-kon i Kłakon. Bo reszta niemiłosiernie ssie gdzieś w okolicach 1-1,5 ;)
10-09-2007 20:09
JoAnna
   
Ocena:
0
Oj, Maćku, wiesz przecież, że nie o to chodzi - Szaman naobiecywał pełen worek wziątków, każdy prelegent miał mieć własnego Świętego Mikołaja nieomal (poza tym proooooooszę, jeśli chcesz ze mną o tym pogadać, to na privie, bo jak wyjadę znów z punktem widzenia antropologa, to mnie w butach zjedzą, zanim trzy zdania przeczytają. GG znasz, mail się nie zmienił :)).
Poza tym bierz pod uwagę, że gdyby cena wejściówki świadczyła o jakości konwentu, to Krakony byłyby jednymi z najlepszych w Polsce...
10-09-2007 20:10
~Jakub

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@ Paszko- Nie byłem orgiem Polconu. Nie byłem nawet GŻDACZem. Byłem zwykłym uczestnikiem, który zgłosił kilka punktów programu. I też, zauważ, chwalę konwent.

Starlift: Będzie okazja, to pogadamy o plusach i minusach jakie zauważyłem.
10-09-2007 20:14
starlift
    Re:
Ocena:
0
Co Szaman obiecywal to ja nie wiem. Mi obiecywal, ze sie zamecze i klamal. Bo wrocilem nieziemsko wypoczety. :P

I wejsciowka imho nie byla masakrycznie droga. Raczej gorna polka, ale bez rewelacji. Tyle co ktorys Teleport chyba. Conquest chyba tez tyle kosztowal. Nie mowiac o Festiwalu Fantastyki czy Nordconach (pomijajac inne kategorie tych imprez).

I na priv sie tak dobrze nie flejmuje. Za szybko dojdziemy do porozumienia. :) Na zywo mozemy pogadac przy nastepnej okazji, bo teraz jakos nie wyszlo. :)
10-09-2007 20:15
Ausir
   
Ocena:
0
Jeśli chodzi o minusy, to w sali, gdzie odbywało się uroczyste zakończenie niepotrzebnie bezpośrednio przed galą odbywał się panel wydawców, przez co po panelu uczestników wyrzucono z sali i stłoczono przed drzwiami - panel powinien był się odbyć w innym miejscu lub czasie - najlepiej, jakby sala była opróżniona godzinę przed galą, co pozwoliłoby odpowiednio wcześnie ją przygotować.

Brakowało też kolorystycznego wyróżnienia identyfikatorów organizatorów, prelegentów, prasy, gości itp - ułatwia to nie tylko identyfikację pisarzy przez łowców autografów :).
10-09-2007 20:20
JoAnna
   
Ocena:
0
Trzeba było nie spieprzać na mój widok ;).

A co do flejmowania, to jakoś mi się nie chce, szczególnie, że moje obserwacje są rzeczywiście obserwacjami bliższymi studiom nad małymi społecznościami, niż ocenie konwentu.

Reasumując: zirytowała mnie rozbieżność idei akcji "Jestem fanem - nie biorę" z rzeczywistością oraz to cholerne wyżywienie. Ale szczerze mówiąc, marmury w kibelkach wynagrodziły wszystko. I papier. I ciepła woda. I mydło...
10-09-2007 20:24
starlift
    Re:
Ocena:
0
Nie spieprzalem. :P Bylem "lekko" zaganiany, a np. w Proximie juz Cie nie widzialem.

Z flejmowaniem oczywiscie zartowalem. :) A o Twoich obserwacjach chetnie pogadam/poslucham. Spojrzenie z zawodowym skrzywieniem moze byc interesujace.

A toalety byly boskie. Nic mnie nie wkurza bardziej niz koniecznosc wyjscia z konwentowej szkoly w kierunku marketu/knajpy, gdzie sa porzadne kible. :P
10-09-2007 20:27
JoAnna
   
Ocena:
0
Nie byłam w Proximie - byłam tak potwornie niewyspana i tak marudna, że oceniłam trzeźwym okiem swoje szanse na dobrą zabawę (zero) i szanse na zepsucie zabawy innym (10), i udałam się grzecznie spać.

Wybierasz się na Bachanalia?

10-09-2007 20:32
~Jakub

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Szczurze, przeczytałem twój wpis blogowy i mimo iż piszesz, że nie jest to relacja, uważam, że pod względem podejścia i wykonania rozłożyłeś Beacona na łopatki. Dzięki za twój głos w sprawie.
10-09-2007 20:35
Ausir
    @Szczur
Ocena:
0
"Po raz kolejny nowa jakość, z minusami za złą dystrybucję nagród – osoby mające punkty pierwszego dnia miały znacznie lepiej, niż te co wydawały punkty w niedzielę"

A jakby nagrody w konkursach wykładać nie od razu tylko stopniowo, to też by się ludzie wkurzali: "łe, to ja jakiś szajs kupiłem wczoraj, a dzisiaj takie fajne rzeczy wyłożyli"
10-09-2007 20:42
beacon
   
Ocena:
0
Czytając ową "recenzję" mam nieodparte wrażenie, że piszący jest nowicjuszem w tej dziedzinie...

To się mylisz ;) Sporo konwentów udało mi się odwiedzić.

Spośród morza zarzutów, które wystosowaliście, wydobyłem kilka, na które warto odpowiedzieć.

1. Twierdzicie, że moja ocena liczbowa rozbiega się z treścią recenzji. Otóż wystawiłem niższą ocenę (3,5 zamiast 4,5) za oszukanie mnie w kwestii sal sypialnych. Napisałem w swojej relacji, że "to nie może przejść bez echa" i nie przeszło. Gdyby nie to, padłaby czwórka.

2. Bazyl, dzięki za wsparcie. Ty w sumie napisałeś podobną relację, ale nieco może mniej płomieniście. Pozdrawiam ;)

3. To, że orgowie o czymś nie wiedzieli i dlatego było be - co mnie to, tak po prawdzie, obchodzi? Jestem uczestnikiem i jak mi się coś obieca to będę z tego rozliczał, bo za to płacę. Te wyliczone 15 zł.

4. Odnoszę wrażenie, że nie wolno mi mieć swojego zdania. Piszecie, że konwent był super (nie wiem, to jakaś prawda objawiona?), a polter nie powinien go jako prestiżowy serwis go krytykować. To śmieszne.

5. Uważam za rozbrajająco zabawne, kiedy orgowie bronią się przed zarzutami recenzentów. Broń Boże nie zabraniam Wam organizowania konwentów, róbcie to dalej, ale ja jestem winien użytkownikom napisanie wszystkiego, co zobaczyłem/dowiedziałem się. I napisałem. A że w przewadze były negatywy - co ja poradzę?

6. Słyszeliście o piramidzie potrzeb Maslowa? Według niej nie da się czerpać z wyższych kwestii bez zaspokojenia niższych, czyli bez jedzenia nie da się czerpać przyjemności z samorozwoju.

A więcej może innym razem.
10-09-2007 20:48
JoAnna
   
Ocena:
0
Och matko jedyna moja. Beacon, nie ciągnie cię przypadkiem do Anglii albo Irlandii? Tam jest lepiej.
10-09-2007 20:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.