Polcon 2015

Polcony są potrzebne

Autor: Magdalena Kącka

 Polcon 2015
Polcon jest imprezą, po której zwykle nie wiadomo czego się spodziewać: co roku organizuje go inne miasto, a zatem inny klub. W tym roku była to Federacja Stowarzyszeń Polcon 2015, więc właściwie po raz pierwszy i być może ostatni właśnie taka ekipa. Dzięki temu, że znałam część z organizatorów, czułam, że to może być dobra impreza. Ostatecznie przybyło na nią 3636 osób, a całość była nadzwyczaj udana.

Organizacji Polconu w Poznaniu od początku towarzyszyły kontrowersje: propozycja zorganizowania wspólnie tego wydarzenia była w burzliwej dyskusji poddana głosowaniu na Polconie w Warszawie, by zostać zatwierdzona dopiero na Nordconie 2013. Nie wszystkim osobom zgromadzonym na Forum Fandomu odpowiadało też to, że konwent przygotowywać będzie związek bez osobowości prawnej. W tym roku te formalne wątpliwości zostały jednak rozwiane: regulamin konwentu został zmieniony tak, aby umożliwiał tego typu rozwiązanie. Mimo początkowych obaw impreza krok po kroku powstawała całkiem sprawnie. W jej organizację zaangażowano kluby i nazwiska z całej Polski i to nie tylko doświadczonych organizatorów, ale także osoby młode, które chciały się wykazać.

Cały konwent od początku był umiejętnie przygotowany – w Poznaniu pojawiły się liczne plakaty i billboardy zapowiadające Polcon, a na samo wydarzenie zaproszono niewidzianego od dawna na konwentach Andrzeja Sapkowskiego. Kolejnym atutem imprezy była lokalizacja, czyli nowoczesny budynek Politechniki Poznańskiej, w bliskiej odległości od Starego Miasta. Promocji wydarzenia pomagał także świetnie prowadzony profil facebookowy. Bieżące aktualizacje oraz regularnie zamieszczane zdjęcia pokazywały, że organizatorzy postawili nacisk na kontakt z uczestnikami w sieci. Jeszcze przed samą imprezą stało się jasne, że przybędzie ich wielu.

Główny gmach konwentu – Centrum Wykładowe Politechniki Poznańskiej

Sam program Polconu był jednym z najciekawszych, jakie widziałam na konwentach (a byłam na kilkudziesięciu). Gdy zaznaczałam długopisem, na które z punktów programu chciałabym się udać, często musiałam wybierać między pozycjami. Świetnym pomysłem było zorganizowanie Bloku Jubileuszowego, w którym odbywały się tylko dyskusje, prelekcje i panele poświęcone Polconowi oraz fandomowi w ogóle. Było to miejsce idealne dla konwentowych wyjadaczy, którzy lubią porozmawiać o tym, jak wyglądał fandom kiedyś, a jak wygląda dziś. Wbrew pozorom, dyskusje nie były tylko wzajemnym poklepywaniem się po plecach, ale często próbą odpowiedzi na pytania: Jak robić konwenty lepiej? Kim jest współczesny uczestnik konwentu? Jak odpowiedzieć na jego potrzeby? Dyskusje w tym panelu były bardzo ciekawe i pokazywały, że fandom rozwija się coraz szybciej, także coraz bardziej w internecie, co niestety prowadzi do polaryzacji konfliktów.

Mimo iż program był sam w sobie interesujący, to wypadło z niego co najmniej kilkanaście punktów programu, jeszcze przed samym drukiem informatora, przez co tabela programowa miejscami świeciła pustkami, zwłaszcza w niedzielę. Doprowadziło to do tego, że nieliczne niedzielne prelekcje były wypełnione po brzegi konwentowiczami, którzy ciągle byli spragnieni uczestniczenia w ciekawych wykładach.

Momentami brakowało mi charakterystycznego dla Pyrkonu natłoku wydarzeń (pokazów, atrakcji czy stoisk wystawców, na których można było zawiesić oko), jednak równocześnie właśnie ten spokój stanowił o sile Polconu. Punkty programu kończyły się o 21:00. Każdy mógł spokojnie spędzić dzień, wyspać się i nie mieć poczucia straty. Duże wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z jednym z organizatorów, Pawłem Ostrowskim. Zapytałam, dlaczego nie powiększono auli na cosplay (tak jak zrobiono to na rozdanie nagród Janusza A. Zajdla). Usłyszałam, że wtedy wypadłyby punkty programu z sal i trzeba by je było zlikwidować. Uświadomiłam sobie, że Polcon po prostu wyżej ceni prelekcje filmowe i literackie niż tak popularny dziś cosplay, na który przecież nie wpuszczono wszystkich chętnych ze względu na brak miejsc. Ale w końcu – jaki polski konwent ma edukować uczestników w tym, co obecnie w fantastyce jest ciekawe, jak nie Polcon? Cieszę się, że organizatorzy podeszli zatem do imprezy w pewnym sensie misyjnie, a nie tak jak główny nurt.

Zapisy na larpy, RPG-i oraz errata

Konwent miał jednak także swoje wpadki. Szkoda, że "nie dojechał" sprzęt elektroniczny (albo go nie zorganizowano) do bloku gier elektronicznych, bo poza Games Roomem i prelekcjami uczestnicy nie mieli aż tak dużo do robienia. O ile ci starsi mogli zadowolić się prelekcjami, o tyle rodziny z dziećmi już nie. Samo odseparowanie wszystkich gier (LARP, RPG i Games Room, Blok Gier Elektronicznych) było sporą stratą dla całej atmosfery konwentu. Games Room był rozdzielony na kilka mniejszych sal, a część sesji RPG i larpów w ogóle się nie odbyła ze względu na brak chętnych. Być może gdyby udało się połączyć te punkty lub częściowo je przetasować, to nie byłoby wrażenia, że gry są marginalizowane.

Oprócz tego konwent miał problem z niedoborem gżdaczy. Część z nich zgłaszała się do organizatorów w ostatnich chwili, przez co trafić można było na ogłoszenie "Gżdaczu! Zgłoś się po zwrot pieniędzy i koszulkę!". Brzmi to niewinnie, ale przez to zdarzały się sytuacje, kiedy zapytany o coś gżdacz odpowiadał "Nie wiem, ja tylko sprzedaję akredytacje".

Najważniejszy punkt programu, czyli rozdanie nagród Zajdla przebiegł dosyć sprawnie, chociaż równocześnie był niezbyt urozmaicony. Uświetniony został dobrze znanym konwentowiczom pokazem Light Show. Nagrody przyznano zaś za opowiadanie Sztuka porozumienia dla Anny Kańtoch i za powieść Forta dla Michała Cholewy. Inną ważną atrakcją Polconu było spotkanie z Andrzejem Sapkowskim. Autor Wiedźmina nie tylko spotkał się z uczestnikami, podpisywał książki przez ponad dwie godziny, ale także ocenił stroje w cosplayu, co na pewno było dużą niespodzianką dla uczestników tego wydarzenia.

Punkt informacyjny

Cała impreza była bardzo dobra. Polcon 2015 przede mną samą oraz – mam nadzieję – przed innymi uczestnikami pozostawił pytania: Czego oczekuję od konwentów? Co sprawia, że jedne uznaję za udane, inne za nieudane? Sam fakt, że Polcon przyznaje nagrodę Zajdla, powoduje, że konwent skłania się bardziej ku literackiej stronie popkultury niż ku innym jej obszarom, więc zaczęłam się zastanawiać, czy może nie czytam za mało? Powróciła również kwestia liczby głosów na nagrodę Zajdla. Było ich po raz kolejny ponad 300. Więcej niż rok temu, ale wciąż za mało. Dlaczego?

Cieszę się, że jubileuszowy, trzydziesty Polcon, odbywający się w tym roku w Poznaniu, był tak dobrą imprezą. Dla mnie samej (i myślę, że za sprawą sali jubileuszowej dla innych uczestników także) był momentem na refleksję nad fandomem i polską fantastyką w ogóle. Pokazuje to, że Polcony są inne od wszystkich konwentów, a tym samym potrzebne. Za rok Polcon odbędzie się we Wrocławiu, a za dwa lata w Lublinie. Mam nadzieję, że dobry duch polskiego fandomu będzie czuwał nad organizatorami i wskaże im, co powinni robić, aby konwent znowu był udany.