Wrażenia z bety Call of Duty: WWII

Powrót na stare śmieci

Autor: Tomasz 'Landovsky' Mendyka

Wrażenia z bety Call of Duty: WWII

Seria Call of Duty stała się już legendą. Infinity Ward, wypuszczając pierwszą odsłonę, wbiło się na rynek gier z dużym przytupem. Aż do czwartej odsłony cykl przeżywał lata świetności, potem jednak popadł w coraz większy marazm i zastój. Coraz bliżej do premiery Call of Duty: WWII, które może się okazać powiewem świeżości, tak bardzo tej marce potrzebnym.

Zeszły rok był znamienny dla serii Call of Duty. Ostatnia odsłona, Infinite Warfare, spotkała się z dużą falą krytyki ze względu na futurystyczny setting, podczas, gdy DICE zbierało same pochlebne opinie za osadzenie rozgrywki Battlefielda 1 w czasach pierwszej wojny światowej. W tym roku jednak jedna z czołowych marek Activision pójdzie w podobnym kierunku do swojego głównego rywala – w kwietniu zapowiedziane zostało Call of Duty: WWII, które, zgodnie ze swoim podtytułem, powrócić ma do korzeni serii i przerzucić graczy na front największego światowego konfliktu. Premiera będzie miała miejsce 3 listopada, jednak już teraz można wyciągnąć pierwsze wnioski na temat tej produkcji, gdyż właśnie zakończyła się druga faza zamkniętych beta testów tego tytułu.

Wybierz przydział

Jako, że wersja testowa ofertuje tylko tryb sieciowy, zabawa rozpoczyna się od wyboru przydziału dla żołnierza, który ruszy na internetowy front. Można dołączyć do jednej z pięciu dywizji: piechoty, spadochroniarzy, wojsk pancernych, górskich oraz zwiadowczych. Wybór ma dosyć duże znaczenie, ponieważ każda z klas oferuje osobny zestaw pięciu zdolności, które odblokowane zostają wraz ze zdobywanym doświadczeniem, a także odmienne umundurowanie. Oczywiście decyzja nie jest permanentna i w dowolnej chwili można przełączyć się na inną dywizję, o ile została wcześniej odblokowana. Cały ten system prezentuje się całkiem nieźle i wydaje się ciekawym urozmaiceniem sieciowej zabawy.

Podobnie jak w poprzednich odsłonach Call of Duty, tak i tutaj według własnego uznania dobieramy ekwipunek, z którym ruszymy do walki. Można więc samodzielnie zdecydować z jakim uzbrojeniem ruszymy na pole bitwy, a także dobrać jeden z bonusów, określany tutaj mianem "treningu" czy też nagrody za serię zabójstw.  Generalnie nie ma w tej kwestii nic nowego dla tych, którzy bawili się w sieci w poprzednich odsłonach. Ciekawostką jest natomiast możliwość wyboru twarzy naszego żołnierza. Niestety, w becie nie było ich zbyt wiele – pozostaje mieć nadzieje, że w pełnej wersji pojawi się ich znacznie więcej, bo jest to zdecydowanie ciekawy smaczek dla tych, którzy lubują się w dopasowywaniu wyglądu postaci do własnych potrzeb.

Trzeba przyznać, że pojawiło się całkiem sporo uzbrojenia i są tutaj pewne zaskakujące pozycje. Oprócz charakterystycznych pukawek, takich jak M1 Garand, StG 44 czy legendarny Colt M1911, dostajemy takie, których do tej pory próżno było szukać w grach traktujących o drugiej wojnie światowej. Mamy więc możliwość ruszenia do walki z karabinem szturmowym M1941, który był niezbyt udaną odpowiedzią Amerykanów na niemieckiego FG42, czy też karabinem maszynowym Lewis, który – owszem – pojawiał się na wyposażeniu wojsk brytyjskich do 1945, ale zdecydowanie bardziej jest kojarzony z czasami pierwszego światowego konfliktu (można było nim postrzelać chociażby w Battlefieldzie 1). Co więcej, twórcy nie ograniczyli się tylko do uzbrojenia, z którego korzystały pojawiające się w grze wojska amerykańskie i niemieckie – pojawia się więc okazja, aby postrzelać z japońskiego pistoletu maszynowego Typ 100 czy też legendarnej radzieckiej "pepeszy". Oczywiście każdą z dostępnych broni można też wzbogacić o różne dodatkowe elementy, takie jak soczewka optyczna czy większy magazynek. Żeby jednak mieć możliwość korzystania z modyfikacji, trzeba najpierw osiągnąć odpowiedni poziom w danym uzbrojeniu. Te będziemy zdobywać, korzystając z konkretnego narzędzia zagłady na polu walki. Za każdą zdobytą rangę otrzymujemy token i możemy zdecydować, czy wydamy go na odblokowanie broni, zdolność czy jedną z czterech dywizji, których nie wybraliśmy na samym początku. Otrzymujemy więc więcej swobody w kwestii zdobywania nowego wyposażenia oraz możliwości.

Rusz na front

Beta Call of Duty: WWII jest bogata nie tylko pod względem dostępnego uzbrojenia, bo łącznie, podczas dwóch faz testów, oferowała aż pięć trybów rozgrywki na takiej samej liczbie map. Większość tego, co się pojawiło, musi być znane osobom zaznajomionym z serią. Mamy więc team deathmatch, domination, hardpoint oraz capture the flag. Jest też jednak zupełnie nowa opcja zabawy – war. Tutaj rozgrywka przybiera formę podobną do Operacji z Battlefielda 1, gdyż drużyny zostają podzielone na atakującą i broniącą. Pierwsi muszą wykonać szereg celów, podczas, gdy drudzy mają to uniemożliwić, natomiast mapa przesuwa się wraz z postępami ofensywy. Trzeba przyznać, że wygląda to całkiem nieźle – budowanie mostu na kilka sekund przed końcem rozgrywki czy też eskorta czołgu w ostatniej fazie to rzeczy, które mogą podnieść poziom adrenaliny. Bardzo ciekawym pomysłem jest też zaimplementowania filmowego wprowadzenia do operacji, w którym widzimy własnego żołnierza docierającego wraz z kompanami na pole walki. Próżno szukać tutaj dużej skali – jedyna mapa oddana na potrzeby bety do tego trybu to ciąg ciasnych korytarzy, który oferuje od dwóch do trzech ścieżek prowadzących do celu. Jednak jako że taki musiał być zamysł twórców, trzeba przyznać, że plansza została zaprojektowana bardzo dobrze. To samo dotyczy zresztą pozostałych czterech lokacji – walki w zaśnieżonym lesie w Ardenach czy klaustrofobiczne starcia w okopach Pointe Du Hoc mają swój urok.

Przebieg starć to już wciąż to samo, do czego przyzwyczaiła nas seria Call of Duty, czyli radosna młócka w dużym tempie i w małej skali, w której dominują karabiny snajperskie oraz bronie automatyczne o zerowym odrzucie. Wszyscy ci, którzy spodziewali się również dużych zmian w rozgrywce i kroku w stronę realizmu, mogą poczuć się zawiedzeni. Momentami można poczuć, że tekstury są jedyną nowością, którą ma do zaoferowania Call of Duty: WWII. Widać to szczególnie, gdy patrzy się na animację postaci, która przywodzi na myśl poprzednią generację konsol. Z drugiej strony, zagorzali fani serii, których przyciągnie odświeżenie settingu, będą na pewno zaspokojeni.

Obserwuj i nasłuchuj

Szata graficzna Call of Duty: WWII nie zachwyca. Nie ma tutaj żadnych fajerwerków, przez co jeszcze bardziej czuć syndrom kolejnego CoD-a. Co prawda, nowe tekstury wpływają nieco na poczucie, że jest tu pewna doza świeżości, jednak bliższe spojrzenie pokazuje, że nie poczyniono w kwestii wizualnej żadnych znaczących postępów. Sytuację ratują jedynie świetnie zaprojektowane mapy oraz charakterystyczne umundurowanie. Warto pamiętać też, że do premiery zostało sporo czasu, więc jest tu jeszcze pole do pewnych szlifów. Można też śmiało założyć, że największe bomby graficzne zachowano na tryb kampanii, do którego w trakcie bety nie było dostępu.

Nie można mieć zastrzeżeń do oprawy dźwiękowej. Motyw przygrywający w menu daje gwarancję, że muzyka, która została skomponowana na potrzeby gry, będzie stała na bardzo wysokim poziomie. Głosy żołnierzy oraz odgłosy wystrzałów również są przekonujące. W końcu powraca charakterystyczny "ping" Garanda, pojawiający się po wystrzeleniu całego magazynka z tej broni, który stał się już legendą. Ten odgłos towarzyszy też informacji, o zwiększonym poziomie doświadczenia. Drobne zastrzeżenia można mieć do odgłosu granatów – gdy takowy turla się po ziemi, a następnie wybucha, można poczuć déjà vu, które zresztą obecne jest w tej kwestii od czwartej odsłony serii.

Zastanów się nad zakupem

Beta Call of Duty: WWII zaproponowała naprawdę sporo i można już śmiało wyciągnąć pierwsze poważniejsze wnioski. Powrót do czasów drugiej wojny światowej zdecydowanie wypadnie serii na plus, jednak wciąż czuć tutaj, że jest to ponownie odgrzewany kotlet, polany jedynie ciepłym i smacznym sosem. Starzy fani serii na pewno zdecydują się na zakup i będą zadowoleni, jednak można mieć wątpliwości, czy to, co oferuje Sledgehammer Games, będzie w stanie przyciągnąć nowe osoby. Jednoznaczniej odpowiedzi pewnie nie będzie aż do czasu premiery pełnej wersji gry.