South Park: The Fractured But Whole

Gazowy gigancik

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

South Park: The Fractured But Whole
South Park: Kijek Prawdy okazał się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń 2014 roku. Serialowa bezkompromisowość przeniesiona do wirtualnego świata podbiła serca wielu fanów zarówno małego górskiego miasteczka, jak i gier fabularnych. Nie może więc dziwić, że premiera The Fractured But Whole elektryzowała wielu graczy. Choć jej data była parokrotnie przykładana, przygody Nowego Dzieciaka w końcu trafiły w nasze ręce.

Zło nie śpi

Królestwa elfów i ludzi, choć zjednoczone pod wodzą Króla Dekla, nadal pełne są niebezpieczeństw. Nie potrwa to jednak długo, gdyż z przyszłości przybył Szop i świat fantasy idzie w odstawkę. South Park toczy choroba przestępczości – znikają koty, a na wycieraczkach swoich domów ludzie znajdują ekskrementy. Na scenę muszą wkroczyć superbohaterowie, szczególnie, że za odnalezienie jednego z kotów przewidziana jest nagroda stu dolarów, dzięki której można wypromować swoją super markę i zarobić miliony. Początek, podobnie, jak w przypadku pierwszej części, wygląda dość niewinnie, jednak poszukiwanie kota oraz walka z konkurencyjnym uniwersum szybko przeradza się w prawdziwą batalię o losy miasteczka oraz jego mieszkańców.

Niewinnie nie oznacza leniwie – scenarzyści bardzo szybko wrzucają wyższy bieg i zaczynają przyśpieszać. Akcja rozwija się dość szybko i obiecuje przejażdżkę kolejką górską, tak jak miało to miejsce poprzednim razem. Niestety twórcom nie udało się przeskoczyć bardzo wysoko zawieszonej przez Kijek prawdy poprzeczki . Historia jest ciekawa i przykuwa uwagę, ale brakuje jej pazura i szalonych zwrotów akcji. Nie mamy już do czynienia z obcymi, zombie nazistami, gnomami majtkowymi, wycieczkami do Kanady czy aborcjami. Całość obraca się wokół poprawności politycznej, orientacji seksualnej i pierdów, a to trochę za mało, żeby wywołać rumieńce na twarzy fanów. Oczywiście gra jest obrzydliwa i porusza niewygodne tematy, jednak momentami można odnieść wrażenie, że scenarzyści postanowili wygładzić ją i sprawić, aby była przystępna dla szerszego grona odbiorców.

Trochę więcej można się było spodziewać po misjach pobocznych. Jest ich zdecydowanie za mało i poza dwoma nie porywają zbyt mocno. Oprócz tego robi się je prawie z automatu z uwagi na dość bliskie rozmieszczenie głównych celów, przez co nie wymagają zbyt wiele wysiłku.

Superdzieci

Całość ubrana jest w szaty komiksowo superbohaterskie i nie brakuje odniesień do wszystkiego, co związane z filmową działalnością DC Comics oraz Marvela. Parodiowanie Marvel Cinematic Universe i DC Extended Universe wygląda naprawdę dobrze i nieźle bawi. Scenarzyści czerpali garściami z kina oraz seriali, co chwila puszczając oko w kierunku graczy. Jest to najmocniejszy element fabuły, szczególnie przy ugrzecznieniu całości.

Ogromny wpływ na odbiór mają napotykane postacie. Pierwsze skrzypce gra tutaj Cartman, którego niewyparzona gęba i chęć zbicia fortuny doprowadza do kuriozalnych oraz brzemiennych w skutkach sytuacji. Jego interakcje z otoczeniem oraz innymi bohaterami wywołują salwy śmiechu i nie pozwalają się nudzić. Wszelkie perypetie powiązane z Randym Marshem również stoją na wysokim poziomie i czasami chciałoby się powiedzieć: szkoda, że nie ma ich więcej. Pozostali starają się dotrzymać mu kroku, choć nie zawsze w pełni im się to udaje.

Naszym głównym zadaniem będzie przemierzanie ulic miasteczka –  zarówno w dzień, jak i w nocy – walka ze złoczyńcami i szukanie zaginionego kota. Przyjdzie nam zmierzyć z niezgorszym wachlarzem przeciwników i bossów, których motywacje do szerzenia chaosu są, delikatnie mówiąc, zróżnicowane i często absurdalne.

Przewaga pozycji

W systemie walki z antagonistami zaszło całkiem sporo zmian. Tym razem nie mamy statycznej planszy, a nasze ataki i obrony nie są już uzależnione od refleksu. Areny zostały podzielone na pola i możliwości działania uzależniono od tego, jak jesteśmy ustawieni względem wroga: ile pól nas dzieli, czy znajduje się przed, czy za nami, a może z boku. Potyczki stały się dużo bardziej taktyczne, wymagają odpowiedniego rozplanowania oraz doboru drużyny. Przynajmniej na początku – pod koniec gry, poza jednym wyjątkiem, nie stanowią większego problemu, nawet na najwyższym poziomie trudności.

Nie zmienia to faktu, że zmiany wyszły grze na plus. Dostępne umiejętności oraz klasy dają sporo swobody przy planowaniu potyczek oraz roli, jaką na polu walki odgrywa Nowy Dzieciak. Początkowo otrzymujemy dostęp do jednej z trzech klas, a z czasem wachlarz dostępnych opcji mocno się powiększa. Podobnie jak w pierwszej części możemy wykorzystywać ataki zwykłe i specjalne. Jak łatwo się domyślić, te ostatnie potrafią całkowicie zmienić obraz rozgrywki i to do tego stopnia, że pod sam koniec naprawdę trzeba się postarać, żeby przegrać walkę.

Techniczna ewolucja

Sam South Park otrzymał kilka poprawek w stosunku do swojego poprzednika. Sterowanie stało się bardziej płynne, a korzystanie z mapy – intuicyjne. Podobnie podrasowano dostęp do ekwipunku oraz Coonstagramu, który zastąpił znanego z Kijka prawdy Facebooka. Wszystkie ulepszenia są zauważalne dla każdego, kto chwycił za pierwszą część, jednak na tyle subtelne, że odnalezienie się w nich nie sprawia najmniejszego problemu.

W podobny sposób potraktowano grafikę. Wszystko zdaje się dużo bardziej wygładzone, a animacje są płynniejsze bez utraty nawet krztyny charakteru pierwowzoru. Oprócz walorów wizualnych do pozytywnego obioru mocno przyczyniła się obsada podkładająca głosy bohaterów. Wszyscy ponownie stanęli na wysokości zadania – nadal mamy do czynienia z dość długim i interaktywnym odcinkiem serialu.

Jak zatem ocenić The Fractured But Whole? To jak najbardziej tytuł wart ogrania, jednak nie udało mu się pokonać porzeczki ustawionej przez poprzednika. Wszystko zdaje się być na miejscu, jednak brakuje jakiegoś subtelnego elementu, który wcisnąłby nas w fotel. Żarty o pierdach potrafią bawić, ale stworzenie z nich głównej osi humoru nie świadczy o scenarzystach najlepiej. Oczywiście należy też powiedzieć, że – jak w przypadku pierwszej odsłony – nadal upakowano do środka dość kontrowersyjne i obraźliwe treści, dlatego nie każdy będzie czuł się komfortowo w trakcie zwiedzania małego górskiego miasteczka. Jednak dla każdego fana pierwowzoru jest to pozycja obowiązkowa. 

Plusy:

Minusy: