Rise of the Tomb Raider

Lepiej późno niż wcale

Autor: Magda 'Magi' Wiśniewska

Rise of the Tomb Raider
Choć Lara Croft debiutowała właśnie na PlayStation, to fani konsoli Sony musieli czekać prawie rok dłużej niż posiadacze platformy Microsoftu, by móc zagrać w najnowszą odsłonę serii Tomb Raider. W zamian wersja na PlayStation 4 to wydanie kompletne, zawierające wszystkie dodatki. Czy cierpliwość się opłaciła?

Uratować dobre imię

Motywacją głównej bohaterki jest przywrócenie rodzinie reputacji nadszarpniętej przez ojca. Lara wyrusza na niebezpieczną wyprawę celem znalezienia artefaktu, w którego istnienie wierzył Lord Croft. Sytuacja rodzinna okazuje się być bardziej skomplikowana, jest na szczęście doskonale przedstawiona nie tylko podczas scenek przerywnikowych, ale także za pomocą znajdziek.

Ważną rolę w opowieści odgrywa jeden z dodatków – Więzy krwi. Jest on nietypowy pod względem rozgrywki, stanowiąc wariację na temat popularnych w ostatnich latach "symulatorów chodzenia". Zwiedzając rezydencję Croftów, znajdujemy liczne informacje pogłębiające wiedzę o rodzinie Lary. Więzy krwi nie są zbyt dynamiczne, ale gracze zainteresowani warstwą fabularną powinni być zachwyceni obecnością tego DLC na płycie.

Gdyby kózka nie skakała...

Nie samą fabułą Rise of the Tomb Raider stoi. Świat gry składa się z kilku lokacji, mniej lub bardziej otwartych i wypełnionych pobocznymi aktywnościami, po których Lara potrafi bardzo sprawnie się przemieszczać. Już przy okazji poprzedniej części zwracano jednak uwagę, że bohaterka jest nieco niepotrzebnie przy tej okazji maltretowana, ciągle skądś spadając i się raniąc. Teraz nie jest inaczej – Lara często jest poobijana, na szczęście potrafi sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Pewnym plusem takiego biegu zdarzeń jest fakt, że aktorki podkładające głos w różnych wersjach językowych mogły wykazać się swoimi umiejętnościami.

Gdy okoliczności losu nie są przeciwko bohaterce, ta potrafi zachwycić umiejętnościami wspinaczkowymi. Smaku dodają też różne narzędzia pomagające w przemierzaniu terenu. Bardzo dobrym rozwiązaniem okazuje się odblokowywanie kolejnych przyrządów wraz z postępami w grze – dzięki temu do zabawy nie wkrada się monotonia.

Najpierw znajdźki, potem ratowanie świata

Półotwarte lokacje wypełnione pobocznymi celami powodują, że można stracić główny cel z oczu na dłuższą chwilę. Choć zbieranie zawartości wzbogacającej fabułę, zwiedzanie grobowców i krypt, wykonywanie wyzwań i misji dla przyjaznych tubylców, a nawet polowanie na dzikie zwierzęta daje dużo radości, cierpi na tym dynamika. W tym aspekcie różnica między Rise of the Tomb Raider, a przychodzącym od razu na myśl głównym rywalem – Uncharted 4 – jest najbardziej widoczna. Przygoda Nathana Drake'a jest wyreżyserowana w najdrobniejszych szczegółach, natomiast tempo opowieści o pannie Croft gracz reguluje sobie samodzielnie, podążając jak najszybciej za głównym wątkiem lub zatracając się w zwiedzaniu dość sporych lokacji.

Nawet jeden z dodatków – Baba Yaga – został zręcznie wpleciony w grę. Na mapie pojawia się nowa lokacja, w której można spędzić kilka godzin, zapominając o głównym wątku. Warto to jednak zrobić choćby dla pomysłowej finałowej walki.

W większości lokacji na przestrzeni całej gry znajdują się miejsca, w które nie można dostać się od razu, co związane jest ze stopniowym odblokowywaniem kolejnych narzędzi. Wymusza to niekiedy uciążliwe wracanie po własnych śladach, jeśli gracz czuje potrzebę znajdowania wszystkich dodatkowych atrakcji na bieżąco. Na szczęście po zakończeniu fabuły można kontynuować zabawę i dopiero wtedy zająć się wszystkimi pobocznymi aktywnościami. Wśród nich wyróżnić należy dodatkowe grobowce, robiące wrażenie pod względem wizualnym. To właśnie w nich możemy poczuć się jak prawdziwi poszukiwacze skarbów. Szkoda jedynie, że są niezbyt skomplikowane – co prawda ich przejście wiąże się z rozwiązaniem zagadek logicznych, ale nie powinny one sprawić nikomu większych problemów.

Kto nie lubi Lary?

Opowieść o poszukiwaczce skarbów nie byłaby kompletna bez antagonisty, najlepiej dysponującego małą armią, na której główna bohaterka mogłaby poćwiczyć umiejętności bojowe. Nie inaczej jest w Rise of the Tomb Raider. Lara bardzo dobrze radzi sobie z wszelką bronią, nieważne czy jest to łuk, pistolet, strzelba czy też walka w zwarciu. Wymiany ognia można nieraz uniknąć, uciekając się do cichej eliminacji przeciwników, ale gdy już kule zaczną latać, walka jest bardzo przyjemna. Przeciwnicy zachowują intelektualną przyzwoitość, flankując Larę i rzucając granaty.

Niestety twórcy dali się złapać w typową pułapkę i pod koniec gry starcia występują zdecydowanie zbyt często i ze zbyt dużymi grupami przeciwników. Szkoda, bo o ile przez niemal całą rozgrywkę walki są dobrą odskocznią od wspinaczki i rozwiązywania zagadek, o tyle pod koniec ma się strzelania zwyczajnie dość.

Bardzo dobrze rozwiązano natomiast system rozwoju Lary i ulepszania arsenału. Punkty zdobywane wraz z doświadczeniem można wydawać na nowe umiejętności, które w znaczny sposób wpływają na rozgrywkę. Część z nich ułatwi walkę, część pomoże pozyskiwać więcej zasobów. Zasoby te są zaś wykorzystywane do ulepszania ekwipunku i broni. Możliwości jest sporo – zwiększenie zapasu amunicji, skrócenie czasu przeładowania broni, standardowy wzrost zadawanych obrażeń. Co kto lubi i co komu pasuje do stylu zabawy.

Im więcej, tym lepiej

Wydanie Rise of the Tomb Raider na PlayStation 4 jest wypełnione zawartością po brzegi. Poza wspomnianymi wcześniej dodatkami na uwagę zasługuje także dodany w jednym z rozszerzeń tryb wytrzymałości, w którym musimy dbać o to, by Lara się nie zagłodziła ani nie wychłodziła, jednocześnie przeszukując jaskinie w poszukiwaniu skarbów i walcząc z przeciwnikami. Co ciekawe, można w ten sposób bawić się również w trybie współpracy.

Na płycie są też dodatki nastawione głównie na walkę, które niestety nie sprawiają już takiej przyjemności. Jednym z nich jest Koszmar Lary, rozgrywający się w rezydencji Croftów, podobnie jak Więzy krwi. Stanowi on jednak jego całkowite przeciwieństwo, skupiając się na strzelaniu do zombie. Kontrast między takim rodzajem zabawy a zagłębianiem się w rodzinną historię jest aż zanadto widoczny.

Kolejnym dodatkiem jest Zimna ciemność. Twórcy z jakiegoś powodu mocno upodobali sobie bezmyślnych przeciwników, bo i w tym przypadku mamy do czynienia z zombie. Co prawda ten dodatek jest bardziej rozbudowany, rozgrywa się na większej arenie i oferuje więcej aktywności niż tylko walkę, ale nadal nie jest to kwintesencja Tomb Raidera. Zwłaszcza, że zombie w magiczny sposób dowiadują się o położeniu Lary, gdy tylko ta zabije w głośniejszy sposób nawet jednego z nich, oddalonego od innych przedstawicieli "gatunku", co prowadzi do nieszczególnie przyjemnych starć.

Warto było czekać

Rise of the Tomb Raider wystawił cierpliwość posiadaczy PlayStation 4 na próbę, ale nikt nie powinien rezygnować w tej wspaniałej przygody tylko dlatego, że nie podobał mu się czas oczekiwania. Lara Croft zabiera nas w kolejną wspaniałą podróż po pięknych lokacjach skrywających niejedną tajemnicą. Graficznie jest bardzo dobrze, widoki potrafią zrobić wrażenie, a całość działa płynnie. Cieszy przywiązanie do szczegółów, jak choćby to, że Lara poprawia sobie włosy po wyjściu z wody. Również pełna polska wersja trzyma poziom, choć w kilku momentach miałam wrażenie, że dana wypowiedź nie pasuje do kontekstu. Nowa Lara, choć młoda, potrafi o siebie zadbać w każdej sytuacji, a Rise of the Tomb Raider to warta poznania opowieść o jej rodzinie.

Plusy:

Minusy: