Najlepsi z najlepszych 2011

czyli TOP 5 naszych redaktorów

Autor: 0

Najlepsi z najlepszych 2011
Ogólne podsumowanie roku 2011 mamy już za sobą, czas przyjrzeć się dokładniej poszczególnym tytułom i wybrać najlepsze. Oto jak prezentują się prywatne TOP 5 naszych redaktorów.





kaduceusz
1. Battlefield 3
Kupka wstydu leży i się kurzy, a ja zagrywam się w Battlefielda 3. Wpadłem w zug, zupełnie jak za czasów Modern Warfare 2 – zawsze jest jeszcze jakaś beretka do zdobycia lub dog tag do odblokowania. Trzeciemu Battlefieldowi można sporo zarzucić – przeciętną kampanię singlową, zmniejszenie skali zniszczeń, skromny co-op, błędy w działaniu komunikacji głosowej lub trudności w dołączaniu się do serwerów całym zespołem. To wszystko jednak blednie przy potędze battlefieldowego multiplayera. Usprawniono system nagród, bronie bardziej czuć, każdą klasą można grać przynajmniej na dwa sposoby. Plansze i grafika nadal topowe. I choć graczom PC można zazdrościć wyższych rozdzielczości czy Podboju rozgrywanego na 64 żołnierzy, to i na konsolach magia pola bitwy wciąga bez reszty.

2. Uncharted 3
Seria Uncharted to wystarczający powód, by być posiadaczem PS3. Już pierwsza część była świetna, dwójka to mistrzostwo świata, a trójka dwójce nie ustępuje. Mamy tu ciekawą fabułę, sympatycznych bohaterów, bardzo dobrze zrealizowaną strzelaninę z osłonami i mnóstwo, mnóstwo momentów zapierających dech w piersiach. Dorzucamy jeszcze rewelacyjną grafikę, tryby multi oraz co-op i mamy grę idealną. Co prawda więcej czasu w 2011 spędziłem przy Battlefieldzie 3, ale niewykluczone, że w 2012 ten stosunek zmieni się na korzyść U3.

3. Limbo
Posiadacze PS3 musieli się sporo naczekać na ten tytuł, ale ostatecznie było warto. Limbo jest zdecydowanie jedną z najbardziej klimatycznych gier ostatnich lat. Tak ciężkiej atmosfery nie zaznałem od czasów pierwszego Thiefa. Żadna, choćby najbardziej realistyczna, produkcja nie sprawiła, że po plecach chodziły mi ciarki tak jak wtedy, gdy w Limbo uciekałem przed pająkiem. Gra jest krótka i w drugiej połowie nieco wytraca impet, ale mimo tego jest to tytuł, w który po prostu trzeba zagrać. Perła wśród małych produkcji, bez dwóch zdań.

4. Killzone 3
Mówcie, co chcecie, weterani Killzone 2, mi się trójka bardzo podobała. Graficznie jest to z całą pewnością top 3 na PS3 w tym roku – może tylko Uncharted 3 wywarło na mnie takie wrażenie. Efekty specjalne z MAWLRem na czele wgniatały w ziemię, efektownie wypadła pierwsza misja. Był świetny multi (z bardzo ładnie odmienionymi mapami z dwójki w DLC) i możliwość przejścia gry na podzielonym ekranie.

5. Beyond good and evil HD
Nierzadko zdarza się, że obszerniejsze, nowe gry leżą u mnie na półce miesiącami, podczas gdy mnie akurat bierze na odkrywanie staroci. Nie jestem fanem odświeżania przez li tylko podciąganie rozdzielczości, ale Beyond good and evil HD jest tak dobre, że broni się i bez dodatkowych wodotrysków. Myślę, że wielu developerów powinno się na tej grze uczyć – nie raz i nie dwa mówiłem do siebie – "o, to było zrobione idealnie". Minimalistyczny design w najlepszym wydaniu, którego nie są w stanie zepsuć małe błędy (na przykład prowadzenie kamery).


vampire500
1. The Legend of Zelda: Skyward Sword
Jak dla mnie gra roku, chociaż Xenoblade Chronicles jest równie dobra. Nintendo po raz kolejny pokazało, że jest w świecie gier niczym Studio Ghibli dla animacji. Najnowsza Zelda sprawia niesamowitą frajdę w czasie grania, a oprawa czyni z niej produkcję ponadczasową. Wiimote’y w dłonie i do walki!

2. Xenoblade Chronicles
Jeśli masz Wii, kup tę grę. Teraz. Wszelkie stwierdzenia o najlepszym jRPG tej generacji konsol są jak najbardziej uzasadnione. Xenoblade zrywa z praktycznie wszystkimi konwencjami gatunkowymi i głupimi cliché, w zamian dając nieprzebrane pokłady grywalności – przez ponad 100 godzin.

3. Portal 2
Wielu sceptyków wyrażało obawę, czy Valve będzie w stanie stworzyć grę równie dobrą jak część pierwsza i równie długą jak inne "duże" produkcje. Na szczęście studio Gabe’a Newella nie zawiodło i dostaliśmy prześmieszną oraz stosunkowo długą (w moim przypadku 12 godzin) kontynuację przygód Chell. SPAACEE...

4. Radiant Historia
Kolejny dowód na to, że DS jest królem jRPG. Ta gra to spełnienie marzeń fanów nietuzinkowej fabuły – nie dość, że mamy podróże w czasie, to jeszcze możemy wywierać wpływ na przeszłość i zmieniać bieg wydarzeń. Niestety Atlus nie ma oddziału w Europie, więc – póki co – jedyną możliwością zdobycia tego cuda jest importowanie go z USA.

5. Limbo
Pierwotnie pozycja ta pojawiła się na X360 w 2010 roku, ale na PS3 i PC światło dzienne ujrzała dopiero w trakcie ostatnich wakacji. Zapewnia niezapomniane przeżycie audiowizualne i wcale nie jest tak frustrująca, jak twierdzą niektórzy.


Gonz
1. Resident Evil 4 HD
Mój główny typ tego roku. Minąłem poprzednie wersje (z czego PC-tową z premedytacją, bo Capcom robi naprawdę marne konwersje na tę platformę) i dopiero teraz rozsmakowałem się w tej wybitnej produkcji, która zjadła mi ponad 30 godzin życia pojedynczym przejściem fabuły. Bez ruszania bonusów, do których zresztą wrócę. Niesamowity klimat degeneracji i rozkładu, niebezpieczeństwa, tajemniczości. Świetna grywalność, chociaż system ‘stój, by strzelać’ nieco się już przeżył. Wciągająca fabuła, zwroty akcji, nastrojowy, ambientowy podkład dźwiękowy. Nieustanne kombinowanie z ekwipunkiem, oszczędzanie amunicji zmuszające do strzelania z głową. Można doczepić się do paru elementów, które są już nieco archaiczne, czy do dialogów. Tylko, że nie ma sensu. Nawet stara grafika, podniesiona do HD, dalej się broni – złożoność obiektów jest wystarczająca, by oddać świat takim, jak powinien wyglądać, średniawe momentami tekstury toną w mroku, a szarobura paleta barw nadaje tej grze specyficzny wyraz. Jeśli są tacy, którzy w tę grę jeszcze nie grali, to obligatoryjnie muszą swoje niedopatrzenie nadrobić. Mają świetną okazję, gra wyszła w końcu na obie główne platformy obecnej generacji.

2. Bulletstorm
No dobra, trochę przemawia przeze mnie patriotyzm, ale to naprawdę świetna gra, która dała mi sporo zabawy. Postapokaliptyczny świat? Jest. Popaprani przeciwnicy rodem z filmu Wojownicy, tylko że przeniesieni w przyszłość? Są. Szybkie tempo akcji, którego rytm wybijają co chwila twisty fabularne? Też jest. Do tego pierwszoligowa oprawa graficzna i zachęcający do sadystycznego kombinowania system skillshotów. Mogłaby ta zabawa trwać nieco dłużej, ale i tak po pojedynczym przejściu nachodzi mnie co jakiś czas ochota pokatować przeciwników jeszcze troszkę. Wybuchnąć ich. Wbić na kolce. Kopnąć i rozwalić z shotguna. Taka tam rutyna. Tak czy siak – Polak potrafi, a odpuszczenie tej pozycji uważam za srogie zaniedbanie.

3. L.A. Noire
Chociaż nie uznaję tej gry za w pełni udaną, to i tak wniosła sporo dobrego do światka gier komputerowych i konsolowych, pokazując, jak można OPOWIADAĆ gry i poszerzając granicę gier jako medium narracyjnego. Przy świetnej oprawie gameplay trochę kulał, ale Noire udowadnia, że gry przestały być niedorozwiniętym bratem kina czy komiksu i są pełnoprawnym nurtem (no, prawie) w sztuce. Growy odpowiednik tego, czym dla komiksu był Maus Arta Spiegelmana, wydaje się być coraz bliżej

4. Batman: Arkham City
Przyznam że nie grałem, ale od pierwszych informacji gra widnieje na liście do ogrania. I ufam, że nie zawiedzie moich oczekiwań. Goście z Rocksteady wiedzą, jak się robi gry. No i Batman to Batman…

5. Uncharted 3: Drake’s Deception
Gram teraz, a Uncharted 2 to jeden z moich ulubionych tytułów ostatnich lat. Mus totalny. Goście z Naughty Dog wiedzą, jak się robi gry. No i Drake to Drake…


Cursian
1. Gears of War 3
Najnowsza produkcja studia Epic jest moim zdecydowanym liderem w roku 2011. Ten niewątpliwy zaszczyt zawdzięcza głównie fenomenalnemu trybowi muliplayer. Twórcy przygotowali wiele zróżnicowanych, nieprzekombinowanych trybów, wyeliminowali laggi, a co najważniejsze nie ulegli modzie na wszelkiej maści perki. Dzięki temu każdy z graczy ma równe szanse – jego wynik jest wyłącznym efektem umiejętności, a nie czasu poświęconego na grę.

2. Batman: Arkham City
Gra studia Rocksteady oczarowała mnie przede wszystkim znakomitą fabułą (w tym także zakończeniem, na którym wielu ludzi, z niezrozumiałych dla mnie powodów, wiesza psy), świetnym systemem walki (free flow) i całymi stosami questów dodatkowych – w szczególności zagadkami E. Nigmy. Najdziwniejsze jest to, że nie należę do fanów Mrocznego Rycerza, a mimo to wsiąknąłem w jego przygody na długie godziny. Fani uniwersum muszą być zatem wniebowzięci. Jedyną wadą, jaka uderzyła mnie podczas zabawy, był dość mocno ograniczony teren – Arkham City przypomina wielkością pierwszą wyspę z serii GTA IV

3. Deus Ex: Human Revolution
Najmłodszy członek zasłużonej rodziny zaskarbił sobie moją sympatię głównie za sprawą nieliniowości. Każdemu wyzwaniu można sprostać na wiele sposobów. Mówimy o skali do tej pory niespotykanej – wybór nie polega jedynie na walce lub cichym przekradnięciu się przez jeden korytarz (tak Alpha Protcol, o tobie mowa). Co najważniejsze, autorzy doceniają spryt i inteligencję użytkowników, oferując dodatkowe korzyści za nieszablonowe myślenie. Chochlą dziegciu w tej beczce miodu jest nudny, pozbawiony wyrazu główny bohater i mocno przeciętna fabuła.

4. Skyrim
Najnowsza część TES to wzór dla współczesnych sandboxów osadzonych w realiach fantasy. Otwarty świat, masa atrakcji dodatkowych i ciekawy, wzorowany na MMO system craftingu to jego największe atuty. Na pierwszy rzut oka (nie ukończyłem jeszcze całej gry) główny wątek wydaje się być znacznie rozsądniejszy od tego znanego z Obliviona. Niestety, pomimo wielu obietnic, nie udało się wzbogacić mdłego systemu walki. Fakt, wyraźnie czuć już różnicę w wadze pomiędzy sztyletem a dwuręcznym młotem, ale ma się to nijak do samej szermierki.

5. L.A. Noire
Największą zaletą tej produkcji jest z całą pewnością nowatorstwo. Nie bacząc na współczesne trendy, Team Bondi przedstawia grę, która główny nacisk kładzie na wysilanie szarych komórek. Ktoś mógłby powiedzieć, że to samo (czasem nawet w wyższej jakości) oferuje pierwsza lepsza przygodówka point’n’click. To prawda, ale LA Noire pozwala na chwilę wytchnienia, w rewelacyjnych proporcjach łącząc szarady z elementami akcji. Niestety dość szybko obmierzły łeb wystawia największa zmora gry – schematyczność. Już po 2-3 godzinach orientujemy się, że w gruncie rzeczy nieustannie powtarzamy te same czynności (podobny problem miał pierwszy Assassin’s Creed), w rezultacie cały dramatyzm bierze w łeb.

PS: Chciałbym zaznaczyć, że w momencie w którym pisałem ten artykuł, nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z Uncharted 3.


Qrchac
1. Battlefield 3
BF 3 to bezsprzecznie tytuł, na który czekałem z zapartym tchem, niecierpliwie przebierając nóżkami. W dniu, w którym wpadł mi w ręce, piszczałem z radości jak dwunastolatka na koncercie Biebera. Co jest tak niesamowitego w tym tytule? Czy jest doskonały? W żadnym wypadku. Trochę brakuje do ideału, w niektórych miejscach nawet wiele, ale mimo niedociągnięć wciska w fotel i nie pozwala się od siebie uwolnić. Tryb dla jednego gracza nie powala na kolana – ale równie dobrze mógłby w tym tytule nie istnieć i znam osoby, które nawet go nie uruchomiły. Rekompensuje go z nawiązką możliwość kooperacji dla dwóch graczy, której jedynym minusem jest mała ilość misji. Choć również nie to jest najważniejsze. Nie jest to też świetna grafika, wyciskająca z konsol siódme poty, czy rewelacyjne udźwiękowienie. To wsysający, epicki tryb multi, który ma właściwości czarnej dziur. Odpalenie go na krótki mecz jest praktycznie niemożliwe i zazwyczaj zmienia się w dłuższe posiedzenie. Jego magii nie są w stanie zniszczyć nawet problemy z headsetami czy przyłączaniem się drużynami do rozgrywki, a to mówi już wiele. Od premiery gry chwyciłem już inne tytuły, ale i tak wracam do niego co chwilę, choć na ”krótką” rozgrywkę - to raczej się nie zmieni.

2. Uncharted 3
U3 to kolejny tytuł, który spędzał sen z powiek wielu graczy i nie należałem pod tym względem do wyjątków. Nie mogę powiedzieć, że stałem z niecierpliwością pod sklepem, żeby kupić go do w dniu premiery, ale tylko dlatego, że tydzień wcześniej ukazał się Battlefield 3. Jest to godny następca poprzedników i ma swoje momenty, choć brakowało mi czegoś więcej – takiego mocnego kopnięcia w tył głowy na sam koniec. Niemniej przygody Drake’a są warte każdej wydanej złotówki i pokazują, że gry przewyższyły już możliwości Hollywood, jeśli chodzi o dostarczanie rozrywki w formie przygodowej. Warto też wspomnieć o trybie dla wielu graczy, który rzeczywiście jest dobrze przemyślany i daje wiele radości, podobniej jak tryb kooperacji. Wisienką na torcie są: genialna oprawa graficzna i jak zawsze boska muzyka, która dopełnia całości. Można powiedzieć, że to prawie ideał.

3. Portal 2
Przeglądając różnego rodzaju serwisy, pomijając początkowe zachwyty, Portal 2 jest grą mocno niedocenioną, a jak widać zasługuje na zacne miejsce na (przynajmniej mojej) liście najlepszych gier roku 2011. Jest ona fenomenem takim jak pierwsza część i rewelacyjną grą logiczną. Ludzie z Valve po raz kolejny pokazali swój kunszt i przyciągnęli miliony ludzi do swojego laboratorium (i to parami). Największe słowa szacunku należą się za połączenie dwóch platform: PSN i Steama umożliwiające po raz pierwszy w historii multiplatformową rozgrywkę w trybie kooperacji. Panowie, czapki z głów.

4. L.A. Noire
Zaszczytne czwarte miejsce przypada tym razem dziełu ludzi z Rockstar. Mroczna opowieść o ciemnej stronie Miasta Aniołów zasługuje na uznanie z wielu powodów, choć może najmniej z uwagi na rozgrywkę. W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na wygląd i animację postaci czy może bardziej - wierne przeniesienie aktorów do wirtualnego świata. Ale przede wszystkim należy docenić klimat, jaki udało się uzyskać twórcom. LA Noire jest dojrzałą produkcją przeznaczoną dla takich właśnie odbiorców. Podobnie jak było w przypadku Heavy Rain, choć nie w takim stopniu, potrafi wzbudzić emocje i za to głównie otrzymuje miejsce zaraz za podium.

5. Deus Ex: Human Revolution
Deus Ex to kolejny tegoroczny hit. Po raz wtóry pokazano, że gry można robić z myślą o różnego rodzaju graczach. Największą siłą tego tytułu jest to, że znajdą w tutaj coś dla siebie fani zarówno fpsów, skradanek, jak i RPG. Eidos pokazało, że można po latach stworzyć kontynuację gry i zrobić to naprawdę dobrze, zadowalając zarówno fanów serii, jak i nowych graczy. Choć samo zakończenie lekko zawodzi, a tu i tam zdarzały się wpadki, Deus Ex okazał się niesamowicie wciągający i posiada świetny klimat. Oby jak najwięcej takich tytułów.