» Recenzje » Metal Gear Survive

Metal Gear Survive

Metal Gear Survive
Zapowiedź Metal Gear Survive podczas Gamescomu 2 lata temu wywołała wzburzenie. Zatwardziali fani serii Metal Gear nie potrafili zrozumieć, dlaczego Survive zostało przypisane właśnie do tej marki, nie mając z nią za wiele wspólnego. Sytuację podgrzewał również fakt, że Konami rozstało się chwilę wcześniej z ojcem serii – Hideo Kojimą – w mało eleganckich okolicznościach.

My name is…

Fabuła Metal Gear Surivive zaczyna się w momencie, w którym zakończony został wątek Metal Gear Solid V: Ground Zeroes. Big Boss traci swoją pierwszą "bazę matkę" w wyniku ataku tajemniczej organizacji podszywającej się pod ramię ONZ, a sam zapada w śpiączkę po nieudanej ewakuacji. Bohaterem tutaj jest jednak kto inny – bliżej nieokreślony członek zbrojnej kompanii Snake’a o nazwie Militaires Sans Frontières. Poznajemy go, gdy ratuje helikopter Big Bossa przed pociskiem z wyrzutni rakiet, jednakże już chwilę później wciągnięty zostaje przez tajemniczy tunel czasoprzestrzenny, by przenieść się do innego wymiaru, w którym próżno szukać siedlisk ludzkiej populacji. Dominują tu stworzenia przypominające zombie, określane mianem Wędrowców.

Główny bohater nie jest postacią kanoniczna dla serii, ot tworzymy swojego awatara, nazywamy go (chociaż i tak w grze określany będzie mianem "Kapitana") i ruszamy w nieznany obcy świat określony fabularnie jako Dite. Trzeba przyznać, że kreator postaci oferuje całkiem sporo możliwości... no może z wyjątkiem fryzur, których łącznie znaleźć można trzy i to wliczając całkowitą łysinę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

I will survive!

Na największe pochwały zasługuje zgrabne zaimplementowanie do Fox Engine mechanik związanych z tytułowym survivalem. Trzeba tutaj dbać o naprawdę wiele rzeczy, jednak na pierwszy plan wysuwa się wskaźnik zaspokojenia głodu i pragnienia. Poziom wyżywienia wpływa na pasek życia, natomiast odwodniony organizm bohatera doprowadzić może do jego wycieńczenia, co równoznaczne będzie z brakiem sił na bieg oraz walkę. Dodatkowo, gdy obydwa wskaźniki osiągną odpowiednio niski poziom, ekran zaczyna się rozmazywać, a wszelkie działania podejmowane przez postać gracza będą znacząco ograniczone.

Istotne jest więc, by zawsze mieć na uwadze konieczność posiadania pożywienia oraz napojów, bo ich odpowiedni zapas jest kluczem do sukcesu. Na zdobycie tych dwóch rzeczy jest kilka sposobów – rozmaity pokarm i butelki z wodą porozrzucane są na mapie, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zapolować na zwierzęta czy też uzupełniać puste flaszki w zbiornikach wodnych. W tym drugim przypadku trzeba już być bardziej ostrożnym, gdyż surowe oraz brudne elementy diety mogą doprowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji w postaci chorób.

Wszystko, co zdobędziemy, można poddać odpowiedniej przeróbce w bazie. Zabawa w zarządcę tej placówki wypada naprawdę przyjemnie. Jest więc możliwość złapania oddechu i przy okazji przygotowania się na kolejną wyprawę w dziki teren. Gracz otrzymuje sposobność do stworzenia nowego ekwipunku, zabawy w kucharza czy też zarządzania ludnością, która w naszej bazie zamieszka. Oprócz tego nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym swego rodzaju domu postawić nowe budynki, co również oferuje spore pole do popisu. Zbiorniki z wodą, farmy, nowe stanowiska do modyfikacji przedmiotów – wszystko to można wybudować według własnego widzimisię. Zadbać trzeba też o odpowiednie zabezpieczenie bazy, gdyż w dalszej części zabawy może się zdarzyć, że będzie ją trzeba bronić przed atakiem. W tym przypadku opcji też jest sporo: można postawić różnego rodzaju przeszkody, pułapki, a nawet stanowiska z bronią stacjonarną. Gdy już opanuje się podstawy tej nieco topornej mechaniki, cała zabawa w Boba Budowniczego potrafi być satysfakcjonująca.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Klimatycznie prezentują się wyprawy w teren. Mapy w sporej części spowite są mgłą, która znacząco ogranicza widoczność. Dodatkowo, takie tereny odcięte są od dopływu powietrza, więc należy zaopatrzyć się w zbiornik z tlenem i monitorować jego wskazania. Tak naprawdę jednak, to właśnie wypady pozwolą wejść w posiadanie największej ilości surowców, a także znaleźć kontenery, w których poukrywane są rozmaite projekty ekwipunku oraz plany budynków. Konieczne jest więc sprawne przeprowadzanie takich eskapad i decyzję o ewakuacji podjąć trzeba w odpowiednim momencie, bo wszystko, co podczas takiej wyprawy zostało zdobyte, zapisane zostaje w naszych zasobach dopiero po powrocie do bazy. Ucieczka z mgły nie musi też odbywać się na piechotę, gdyż po mapie rozrzucone są teleporty, umożliwiające natychmiastowe przeniesienie do swojej placówki.

Na plus wypada też system walki. Początkowo wydaje się on wyjątkowo toporny, jednak po bliższym poznaniu zaczyna sprawiać przyjemność. Całość przypomina nieco starcia z gier RPG (głównie przez paski zdrowia oponentów), jednak absolutnie nie brakuje tutaj dynamiki. Dodatkowo na korzyść przemawia też różnorodność narzędzi, którymi niesiona będzie śmierć Wędrowcom. Maczety, kije bejsbolowe, młoty, łuki, broń palna – do wyboru do koloru. A między właściwie każdym elementem uzbrojenia występują różnice w sposobie użytkowania, więc można dobierać wszystko do własnego stylu rozgrywki. Nie zabrakło też oczywiście gadżetów, dzięki którym będzie można chociażby odwrócić uwagę przeciwników czy też wyleczyć swoje rany.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Brothers in Arms

Bardzo przyjemny jest tryb kooperacji. Nie ma co prawda możliwości wspólnego ukończenia kampanii, ale istniejące tryby też prezentują się ciekawie. Możemy więc razem z trójką innych osób pobawić się w obrońcę wiertła wydobywającego ogromne zapasy energii. Czwórka śmiałków staje przed zadaniem powstrzymania trzech coraz silniejszych fal i trzeba przyznać, że możliwości jest sporo. Gracze mogą opierać wszystko o wyposażone uzbrojenie, jednak nic nie stoi też na przeszkodzie, aby cel ofensywy odpowiednio ufortyfikować. Zablokowanie przewidywanej ścieżki siatkami z drutu i kolczastymi zasiekami? Nie ma problemu. Wybudowanie stanowiska kaemu lub moździerza? Proszę bardzo! A może piła-pułapka, która szatkować będzie wszystko, co pojawi się w jej zasięgu? Śmiało. Opcji nie brakuje i wyjątkowo istotne jest, aby w tym kontekście współpracować, bo odpowiednie barykadowanie celu jest kluczowe. Natomiast gdy obrona okaże się skuteczna i zostanie wysoko oceniona przez system gry, można spodziewać się naprawdę porządnych nagród, które trafią do singlowych zasobów graczy.

Od czasu do czasu podczas obrony wiertła pojawiają się misje poboczne. Na mapie ukazują się wtedy zrzuty zaopatrzenia oraz kulek zaopatrzonych w energię, o którą toczy się cała zabawa w tym trybie. Trzeba więc podjąć decyzję, czy można zaryzykować opuszczenie miejsca wykopu – wiertło pozostawione bez odpowiedniej opieki szybko może paść ofiarą hord Wędrowców. Często jednak gra jest warta świeczki, gdyż ukończenie takiej misji ma nie tylko wpływ na jej ocenę końcową, lecz także daje surowce, niezbędne do wzmocnienia pozycji obronnych.

What does the fox say?

Konami przy tworzeniu Metal Gear Surivive wykorzystało silnik Fox Engine, który przy okazji Metal Gear Solid V: The Phantom Pain pokazał, jak duży potencjał w nim drzemie. Niestety, twórców przerosło odpowiednie jego wykorzystanie. Oprócz wprowadzenia mechanik związanych z przetrwaniem oraz systemu walki wręcz można odnieść wrażenie, że z silnikiem nie zrobiono nic. Ba, momentami wygląda to tak, jakby został on uwsteczniony, gdyż wizualnie jest znacznie gorzej niż w piątej odsłonie MGS. Wygląda to naprawdę blado i chyba największym skandalem jest całkowite okrojenie rewelacyjnej mechaniki skradania, która została całkowicie pozbawiona swojego charakteru. Niby można decydować się na tego typu podejście, ale jest to absolutnie nieopłacalne, przez nieustannie spadający poziom tlenu, wyżywienia i odwodnienia.

To wciąż jednak nie jest najgorsze. Zdecydowanie większym poziomem bezczelności jest całkowite lenistwo twórców, bo inaczej nie da się określić faktu, że wszystkie lokacje są żywcem przeniesione z The Phantom Pain. Jedyne, co zrobiło Konami, to naniesienie na te miejsca mgły. I nic więcej. Żadna praca nie została też zresztą włożona w rozwój animacji postaci, którym momentami wręcz bliżej do wydanego na konsole mobilne Metal Gear Solid: Peace Walker, niż do MGS V.

Podobnie jest z oprawą dźwiękową. Z ekranu słychać w większości ścieżki, które stworzono na potrzeby, jakże by inaczej, The Phantom Pain. Nawet nie postarano się o skomponowanie nowej muzyki – jest to wyraźne szczególnie podczas pobytu w bazie, gdy słychać to samo co podczas pobytu Big Bossa w jego bazie na Seszelach. Za mało tu nowości, by mówić o włożeniu jakichkolwiek pokładów poważnej pracy. Wstyd.

Dokładnie takie samo "zaangażowanie" włożono w napisanie i przedstawienie fabuły. Nie dość, że – z małymi wyjątkami – historia jest miałka, nudna i bez polotu, to jeszcze twórcy postanowili ukazać ją za pomocą przełączalnych okien dialogowych. Scenek, w których realizacji Fox Engine daje naprawdę duże możliwości, jest jak na lekarstwo i są słabo wyreżyserowane. To chyba ten aspekt będzie największą potwarzą dla fanów serii stworzonej przez Hideo Kojimę. Zawsze słynęła ona ze świetnej historii, przedstawionej w filmowy sposób. W Metal Gear Survive tego po prostu nie ma.

Pojawiają się też nieszczęsne mikrotransakcje. Co prawda nie są bardzo inwazyjne dla samej rozgrywki, bo sensowny ekwipunek da się zdobyć bez konieczności szastania gotówką, ale konieczność zapłaty za slot dla następnej postaci. To zrozumieć jest już ciężko, gdyż absolutnie jestem w stanie sobie wyobrazić, że są osoby lubujące się w tworzeniu nowych awatarów. Tutaj, za pełną cenę gry, takiej możliwości nie będzie. Trzeba dopłacić.

Metal Gear Survive można za kilka rzeczy pochwalić, ale też nie da się przeoczyć tego, co zrobione zostało źle. Jednak mimo wyraźnych wad wynikających z lenistwa twórców przy Metal Gear Survive można spędzić kilkanaście satysfakcjonujących godzin. Śmiało można polecić ten tytuł tym osobom, które nie czują związku z Hideo Kojimą i mają ochotę na odrobinę porządnego survivalu. Część fanów serii Metal Gear też z pewnością sięgnie po ten tytuł, gdyż oczywiście kilka nawiązań do przygód Big Bossa można tutaj znaleźć. Cena, którą za tę produkcję trzeba też teraz zapłacić, również nie odstrasza, bo jest to połowa kwoty pojawiającej się przy pozycjach z półki AAA. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Konami wyszłoby na tym wszystkim lepiej, gdyby nie zdecydowało się wpleść do nazwy frazy "Metal Gear". Za mało tutaj Metal Geara, aby mówić nawet o spin-offie.

Plusy:

  • survival i mechaniki z nim związane
  • tryb kooperacji
  • system rozbudowy bazy
  • satysfakcjonująca walka
  • bogactwo arsenału
  • klimat wypadów zaopatrzeniowych
  • przyzwoity kreator postaci

Minusy:

  • niewykorzystany potencjał Fox Engine
  • użycie ogromnej ilości assetów z The Phantom Pain
  • oprawa wizualna
  • fabuła i sposób jej przedstawienia
  • mikrotransakcje
  • to jest Metal Gear?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Metal Gear Survive
Producent: Konami
Wydawca: Konami
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 20 lutego 2018
Data premiery (Polska): 23 lutego 2018
Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
Strona WWW: www.konami.com/mg/survive/gate



Czytaj również

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Ból fantomowy w więcej niż jednym znaczeniu
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.