Darksiders

Nie taka Wojna zła

Autor: Szymon 'neishin' Szweda

Darksiders
A gdy otworzył pieczęć drugą,
usłyszałem drugie Zwierzę mówiące:
"Przyjdź!"
I wyszedł inny koń barwy ognia,
a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój,
by się wzajemnie ludzie zabijali -
i dano mu wielki miecz.
*

Aż dziw bierze, że w erze wrzucania graczy w skórę przeróżnych "koksów" nikt wcześniej o tym nie pomyślał. Mamy Kratosa – greckiego pół-boga, wiedźmę Bayonettę czy pół-demona Dantego, ale jeszcze nikt nie wrzucił nas w skórę Jeźdźca Apokalipsy. Dopiero teraz THQ naprawia przeoczenie twórców cyfrowej rozrywki grą Darksiders.


War... War never changes

Fabuła zaczyna się hitchcockowym trzęsieniem ziemi, a mianowicie Apokalipsą. Na ziemię schodzą anioły i rozpoczynają bezpardonową walkę z zastępami piekieł. W samym środku tego rozgardiaszu lądujemy my, czyli Wojna. Coś jednak jest nie tak – nie pojawili się inni Jeźdźcy, a sam nasz protagonista traci swoje moce raz za razem, gdy słyszy dziwny dźwięk rogu. W końcu zostaje pokonany i obwiniony o wywołanie Apokalipsy. Aby się odkupić, musi znaleźć prawdziwego winnego… cały wiek po końcu świata.

Twórcy zastosowali tu technikę pojawiającą się wcześniej choćby w Star Wars: The Force Unleashed – w pierwszym rozdziale otrzymujemy bohatera potężnego, z wieloma mocami. Dopiero to takim rozpoczęciu z przytupem serwowany jest nam tutorial i ponownie zaczynamy uczyć się nowych ciosów, technik czy mocy, z których zostaliśmy uprzednio ograbieni.


Podręcznik sterowania Wojną

Gry z rodzaju slasherów mogą mieć durny scenariusz, średnią grafikę lub zupełnie nieprzekonującego bohatera, jednak prawdziwą porażką jest kiepskie sterowanie, bo to przecież od tego zależy, czy rozbijanie zastępów wrogów będzie przyjemne. W Darksiders sterowanie na początku wydaje się problematyczne, zwłaszcza blok wchodzący dopiero po chwili od naciśnięcia klawisza. Jednak po godzinie gry zaczynamy rozumieć, czemu przyciski zostały przypisane tak, jak zostały i trzeba się zgodzić, że zostało to zrobione bardzo przejrzyście.

Mała dygresja. W God of War miałem przyjemność zagrać dopiero w wersji na PS3, tej z dopiskiem Collection w tytule. Na domiar złego właśnie po Darksiders. Wyszło na to, że sterowanie jest właściwie żywcem zerżnięte z drugiej części przygód Kratosa. Czy to źle? W ustach pozostaje mały niesmak, z drugiej strony po co wymyślać drugi raz koło? Jak już się na kimś wzorować, to na najlepszych, a God of War II ewidentnie do tej kategorii należy.


Jaka Wojna jest – każdy widzi

Fani medium, jakim są komiksy, będą wniebowzięci. Cała stylistyka gry ociera się o rysowane historie, ale nic w tym dziwnego – głównym projektantem był Joe Madureira, znany choćby z wydanego w naszym pięknym kraju Battle Chasers. Dość powiedzieć, że patrzenie na samego Wojnę (w świecie języka angielskiego Wojna ma rodzaj męski) czy gigantycznych bossów, to prawdziwa przyjemność.

Tak samo jest z otoczeniem. Zawitamy do ruin bliżej nieokreślonego miasta i zobaczymy, jak wygląda ono sto lat po Apokalipsie. Jednak będziemy tłuc przeciwników nie tylko w zurbanizowanym krajobrazie, czeka na nas też pustynia (z gigantycznymi czerwiami wprost odwołującymi się do Diuny) czy biblijny Eden.

Animacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Zwalisty i obciążony zbroją oraz gigantycznym mieczem główny bohater rusza się odrobinę ociężale i nawet z minimalnym opóźnieniem reaguje na wychylenia gałki pada czy blok, co sprawia naprawdę dobre wrażenie. Gigantyczni przeciwnicy służą piekłu i tak właśnie wyglądają, zazwyczaj są skrzyżowaniem pająka z innym stworem, choć nie zabraknie też drugiej strony konfliktu w postaci aniołów o gigantycznych skrzydłach. Dodam jeszcze, że głos jednej z postaci użyczył Mark Hamill, choć sam Wojna (w tej roli Liam O'Brien) też jest rewelacyjny.


Zimna Wojna

Darksiders nie spodoba się wszystkim. Scenariusz, będący połączeniem wierzeń chrześcijańskich z bliżej niesprecyzowanymi wytworami wyobraźni pracowników THQ, może niektórych odrzucić (swoją drogą mnie kojarzył się z serią komiksów Crimson, gdzie też się w takie rzeczy bawiono; jeśli znasz ten komiks i ci się podobał – kupuj w ciemno).

Rozdarty jestem, jeśli chodzi o polecenie tej gry łowcom platyn. Gra nie jest trudna, a większość trofeów wpada sama z siebie, jednocześnie niektóre nie dość, że można zaliczyć tylko w konkretnych momentach gry (do których po przejściu nie ma już powrotu), to jeszcze są naprawdę bolesne (głównie chodzi mi o Aerial Predator). Niektóre wymagają czasochłonnego "farmowania", np. nabicia kilometrów na liczniku apokaliptycznego wierzchowca. Jednak jeśli ja jestem w stanie wyplatynować Darksidersów, to właściwie może to każdy, pytanie tylko ile czasu ma zamiar nad tym tytułem spędzić.

Tak w innych siekankach, nie uświadczymy tu multiplayera. Podobno na początku były takie plany, na sieci można znaleźć nawet szkice koncepcyjne pozostałych Jeźdźców, ale pomysł zarzucono. Może wróci w sequelu, a że ten się pojawi, nie powinno być wątpliwości.


Wojna Ostateczna

Darksiders ma swoje malutkie wady, jednak trudno mi znaleźć w tym tytule jakieś duże uchybienia. Mamy ciekawą historię, sprawdzone już w warunkach polowych sterowanie, świetną grafikę – czego chcieć więcej? Może odrobiny ruszenia szarymi komórkami – ale to też w tej grze się znajdzie. Czy będą to walki z bossami, które zawsze są taktyczne, czy zagadki w różnej maści lochach czy twierdzach – z pewnością troszkę pomyśleć nad nimi trzeba. A jeśli chce się zebrać wszystkie "znajdźki", to poziom rośnie jeszcze bardziej. Nie ma co ukrywać – losy Wojny, choć pominięte troszkę przez graczy, to naprawdę dobra i warta polecenia pozycja.


* Wg Biblii Tysiąclecia, http://www.biblia.poznan.pl/PS/Biblia.htm