Zeszyty komiksowe #14: Michał Śledziński

Najgrubsza ryba polskiego komiksu?

Autor: Rafał 'Capricornus' Śliwiak

Zeszyty komiksowe #14: Michał Śledziński
"Na bezrybiu i rak ryba" – głosi staropolskie przysłowie. I doskonale oddawałoby ono stan polskiego komiksu, gdyby nie to, że parę "ryb" jeszcze rusza płetwą, dzięki czemu możemy czasem krajowy album złowić w swoje sieci i ze smakiem skonsumować. Redaktorzy Zeszytów Komiksowych uznali, że nadszedł czas najwyższy, aby przybliżyć ogółowi jedną z grubych ryb polskiego komiksu – zdaniem wielu obecnie najdorodniejszą – mianowicie Śledzia, znanego też pod pseudonimem Michał Śledziński.


Śledź-two, czyli dociekania skąd ten talent

W doborowym gronie autorów artykułów, które złożyły się na rzeczony numer pisma, znaleźli się twórcy, krytycy, publicyści, animatorzy ruchu komiksowego. Jednym z naczelnych tematów ich dociekań są koleje drogi twórczej Śledzia – od druku jego pierwszych plansz, przez publikacje w czasopismach i wyprodukowanie przełomowego magazynu komiksowego Produkt, po ostatni prace i plany na przyszłość.

Biografię bohatera numeru śledzią m.in. Dominika Węcławek i Tomasz Marciniak, Maciej Jasiński opisuje współpracę Śledzia ze Światem Gier Komputerowych, a Witold Tkaczyk losy Produktu. Michał Błażejczyk i Michał Traczyk rozmawiają z kolei z twórcami, którzy w tym piśmie zaistnieli. Z kolejnych analiz i relacji wyłania się obraz człowieka od najmłodszych lat owładniętego pasją rysunkowego opowiadania historii, dla którego komiks jest naturalnym środkiem wyrazu, sposobem myślenia i językiem porozumiewania się z otoczeniem.


Śledź-ona, czyli związek z pasją nierozerwalny

Wiele mówiące w tym względzie są tytuły wywiadów z samym Śledziem (Plansza to moje powietrze) i z jego matką (Bez tego by nie istniał). Autor Osiedla Swoboda postrzega swoje dotychczasowe dokonania w sposób świadczący o dużej dojrzałości twórczej, której – jak sam twierdzi – kiedyś mu brakowało. Znamienna jest jego ocena obecnego etapu własnej drogi artystycznej: "Zdałem sobie sprawę, że trzydziestoparoletni twórca komiksów to jest osesek".

Swoje przyjacielskie i artystyczne związki ze Śledziem opisują m.in. Bartosz Sztybor i Karol Kalinowski. Ten ostatni konkluduje, że gdyby nie spotkanie inkryminowanego osobnika, może nadal rysowałby komiksy, ale na pewno nie byłyby to historie, które stały się znakiem firmowym KRL-a. W podobnym tonie wypowiadają się na łamach pisma inni twórcy, szczególnie ci, których kariera rozkręciła się w Produkcie.


Śle dź-ielnia pozdrowienia, czyli osiedle sławy

Monograficzny numer Zeszytów sporo miejsca poświęca najsłynniejszemu dziełu Śledzia, czyli Osiedlu Swoboda. Komiks ten poddają krytycznej analizie Tomasz Bazylewicz i Przemysław Jankowski, zaś o jego niepoprawności politycznej (i obyczajowej) pisze Przemysław Zawrotny. Autorzy podkreślają rolę, jaką odegrała w polskiej kulturze popularnej opowieść o paczce kumpli z blokowiska, a także zwracają uwagę na uniwersalność wymowy ich przygód.

Z krytyczną troską pochylono się także nad kolejnymi milowymi kamieniami na drodze Śledziowej kariery, czyli komiksami Wartości rodzinne i Na szybko spisane. O tym pierwszym rozprawiają Aleksandra Duralska i Artur Wabik, drugi biorą zaś pod lupę Bartłomiej Janicki i Radosław Swółł. W tych dziełach Śledziu jawi się jako twórca dojrzały, pełen autoironii oraz dystansu do świata, ale nadal na wskroś oryginalny i nieprzewidywalny.


Śledź-my, czyli odbiór społeczny dzieł jego

Wypowiadający się publicyści, rysownicy i scenarzyści opisują własny odbiór twórczości Śledzia, starając się również ocenić jej społeczny oddźwięk. O podsumowanie opinii krytyków pokusił się natomiast Bartłomiej Oleszek, słusznie zauważając, że „"komiksy autora Osiedla Swoboda stały się przyczynkiem do dyskusji o komiksie w ogóle". Jego artykułowi towarzyszy obszerny wykaz publikowanych w prasie i w sieci recenzji prac Śledzia.

Autorzy poszczególnych tekstów dochodzą do zgodnego wniosku, że Śledziu jest jedną z najważniejszych postaci współczesnej sceny komiksowej w Polsce, a niektórzy, jak Daniel Gizicki, twierdzą wprost, że najważniejszą. Niezależnie od tego, czy obcowanie z dziełami Śledzia budzi w czyimś sercu namiętne uniesienia, czy też niekoniecznie, każdy, kto chce mieć jakiekolwiek pojęcie o współczesnym komiksie w Polsce, musi znać sztandarowe dzieła tego twórcy.


Śle dź-iennikowi zwierzenia, czyli w blogu prawda

Dzięki kolejnym tekstom poznajemy nie tylko komiksową, ale także inne twarze Śledzia. Widzimy go jako grafika pracującego dla najpoważniejszych agencji i wielkich koncernów, jako zapamiętałego gracza komputerowego i współtwórcę gier. Jako człowieka poszukującego i – co najważniejsze – znajdującego. Co takiego? Nowe pomysły, tematy, środki wyrazu, twórcze cele i sensy.

Nie pominięto także sfery Śledziowego pisania o komiksie i o... sobie. Bezkompromisowy bloger, który pracę nad zeszytem o komisarzu Żbiku przerwał słynnym wpisem "Pierdolę, nie robię", bez ogródek opowiada nie tylko o swoich dokonaniach i planach, ale też o wpadkach czy niedociągnięciach. Dzięki temu poświęcony mu numer Zeszytów nie staje się hołdem dla pomnika ze spiżu czy marmuru, ale portretem żywego, pełnego emocji i twórczego niepokoju człowieka.


Gruba ryba, czyli artysta niepo-Śledź-ni

Oczywiście omawiany numer pisma jak zwykle zilustrowany został komiksami – jak łatwo się domyślić, tym razem nawiązują one do osoby Śledzia i jego twórczości. Pośród autorów tuzina historyjek znajdziemy m.in. Tomasza Niewiadomskiego, Sylwię Restecką, Michała Ociesę, Bartosza Minkiewicza, Fila, Nikodema Cabałę i Dominika Szcześniaka. W większości przypadków autorzy prac podeszli do materii twórczej z przymrużeniem oka, co zbliża zaprezentowane plansze do klimatu dokonań samego Śledzia.

Poświęcony temu guru współczesnego polskiego komiksu numer Zeszytów to skarbnica informacji ważnych i mniej istotnych ciekawostek, do której bez wątpienia warto sięgnąć. Bohater tej publikacji już niejednokrotnie odcisnął swoje piętno na komiksowym rynku, a przecież nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Aby lektura pisma była jeszcze bardziej wciągająca, warto uzupełnić ją sięgnięciem po prace samego Śledzia.