Zakładnik. Historia ucieczki

Puste pokoje pełne niepokoju

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Zakładnik. Historia ucieczki
W świecie powieści graficznych Guy Delisle zasłynął za sprawą komiksowych pamiętników swoich pobytów w Pjongjangu, Birmie czy Jerozolimie. W portfolio posiada także inne pozycje, m.in. relacje wolontariusza Christophe’a André’a, więzionego w Czeczenii.

Kim jest wspomniany André? To pracownik jednej z francuskich, pozarządowych organizacji medycznych. W ramach pierwszej misji humanitarnej udaje się wraz z kilkoma innymi osobami do Inguszetii, autonomicznej republiki wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej. Po pożegnaniu jednej z koleżanek po fachu, Christophe po raz pierwszy nocuje w osobnym budynku. I tej samej nocy zostaje porwany.

Zakładnik. Historia ucieczki opowiada sytuację André widzianą jego oczyma. Z tego też względu wszystko, co zostało zapisane na kartach przeszło 400-stronicowego wydania jest nie tylko osobiste, ale i niekiedy absurdalne. Dość powiedzieć, że protagonista zostaje uprowadzony już na 11 stronie, zaś pozostała część albumu to w głównej mierze niezwykła relacja z przebywania… w raptem paru pustych pomieszczeniach. Guy Delisle prezentuje trudny los pracownika medycznego i kolejne etapy jego zniewolenia. Początkowy strach przeradza się w pewność, że po kilkunastu godzinach zostaną wszczęte poszukiwania, zaś uwolnienie André to tylko kwestia paru dób. Z upływem kolejnych dni sytuacja zmienia się diametralnie, a czytelnicy mogą zaobserwować stopniową utratę nadziei zakładnika. Jeżeli, wnioskując po tym, co przytrafiło się André, ktoś spodziewa się w dalszej części komiksu przemocy czy wręcz tortur, to pragnę go uspokoić - takich rzeczy zwyczajnie nie ma. Co nie oznacza, że mężczyzna nie doznał uszczerbku na ciele. Skromne posiłki, często składające się z lichej zupki, rzadkie wizyty w toalecie i jeszcze rzadsza możliwość obmycia się - to wszystko połączone z ciągłym skrępowaniem oraz pustostanem, w jakim przebywał André, powoli, acz systematycznie doprowadzało go na skraj załamania nerwowego. W odróżnieniu od pozostałych komiksów Francuza, Zakładnik. Historia ucieczki nie zapewni nam ani odrobiny humoru.

Delisle świetnie zobrazował przeciągającą się w nieskończoność niewolę rodaka. Niemal wszystkie kadry są statyczne, nieczęsto na tej samej ilustracji obserwujemy kogoś oprócz protagonisty i pustego pokoju, a jednak rysunki w połączeniu ze szczerą i bezkompromisową narracją karzą nam brnąć dalej wraz z tytułowym zakładnikiem. Szkice są surowe i wyziera z nich taka sama pustka jak z pomieszczeń, w których przetrzymywany jest André. Jednocześnie uproszczona stylistyka nie tylko jest charakterystyczna dla Guya Delisle, lecz w tym przypadku wzmaga także poczucie samotności, dotykającej bohatera. Czasem pomiędzy następującymi po sobie kadrami mija ledwie parę sekund, innym razem zaś nawet godziny czy dni, co tylko potęguje uczucie bezradności i beznadziei. Tym bardziej, że komiks powstał na bazie relacji, jaką porwany złożył francuskiemu twórcy.

Naturalnie nie każdemu album przypadnie do gustu. Jest rozwleczony, nie posiada zbyt wielu zwrotów akcji, choć wraz z bohaterem oczekuje się ich na każdej stronie. W dodatku dialogi ograniczono do absolutnego minimum, podczas gdy czytelnik większość czasu spędza, śledząc myśli krążące po głowie leżącego całymi dniami André, któremu możliwość zapalenia papierosa czy skorzystania z tzw. toalety zapewnia skok adrenaliny. Łatwo mu w tym kibicować, ale wiele osób odbije się od pozycji francuskiego twórcy przez fakt rozciągnięcia jej na ponad 400 stron. Jeżeli jednak leniwa akcja wam nie przeszkadza, będziecie z zaintrygowaniem wyczekiwać uwolnienia protagonisty.