» Recenzje » Yorgi #1: Hipnagogiczny stan Yorgiego Adamsa

Yorgi #1: Hipnagogiczny stan Yorgiego Adamsa


wersja do druku

Most dwie dekady wstecz

Redakcja: Kuba Jankowski

Yorgi #1: Hipnagogiczny stan Yorgiego Adamsa
"Oldschoolowa" okładka, wewnątrz kreska jak z fantastycznych magazynów. Dużo Philipa K. Dicka i frapującego surfowania po pokręconym cyberpunkowym świecie. Taki właśnie jest Yorgi.

W rzeczywistość na granicy snu i jawy wprowadza nas już tytuł pierwszego tomu – Hipnagogiczny stan Yorgiego Adamsa. "Hipnagogiczny" znaczy odnoszący się do pierwszej fazy snu, w której nie mrugamy jeszcze oczami jak w REM.

Na pierwszej stronie widzimy cytat z Prospero z Burzy Shakespeare’a i obraz śpiącego na kawiarnianym stole w Warszawie, w roku 1970, Yorgiego.

Gwałtownie zanurzamy się w ciężki, narkotykowy sen, który wiedzie nas w "daleką przyszłość" do Omega City – miasta-kolonii na planecie Omega, na której wytwarza się organy na wymianę. Kolonistów trzymają przy życiu narkotyki – przerwa w dostawach wywołuje społeczną panikę, której czytelnym objawem jest wzrost liczby samobójstw.

Latające samochody dryfują przez kaniony miasta jak w Piątym Elemencie, a gdzieś w zaułku leży beznogi menel, zdaje się, ze swoim psem. Niedługo później dowiadujemy się, że to Yorgi – były komandos, jedyny, który przeżył zdradę Generała.

Ktoś wyciąga Adamsa z tarapatów, żeby zaraz potem wpakować go w kolejne. Yorgi z nową, świeżo wyhodowaną nogą rusza na poszukiwanie Generała. Znaleźć chce nie tylko zemstę, ale i urządzenie, które opanuje panoszące się po jego organizmie bez kontroli nanoboty.

W drugim planie przyglądamy się losom Ligi Siedmiu Planet, zarządzanej przez wystylizowany na grecko-rzymskich arystokratów, ale przypominający też Radę Jedi Dyrektoriat, i czekamy na więcej informacji na temat Generała, który studiuje kulturę obcej rasy Massagetów.

Yorgi to festiwal intertekstualności – świat przedstawiony skonstruowano na motywach z Dicka (m.in. jasnowidze z Raportu mniejszości, pisarz z Człowieka z wysokiego zamku), może Carda (Mówca umarłych i komunikacja z obcymi) czy Lema (Kongres futurologiczny i tamtejsze narkotyki), na pewno z Ludzkich dzieci, estetyki zinowych komiksów S-F ("Magazyn Fantastyczny") czy Piątego elementu.

Mimo gąszczu odniesień, twórcom udało się uniknąć gonitwy cytatów – nie wpadają w wyrobione koleiny, w tym patchworkowym świecie opowiadają historię oryginalną i interesującą – może z lekka trącającą myszką przez tego twardziela, którego uczynili głównym bohaterem, i przez jego kliszową relację z kobietą (może dalej będzie inaczej), ale mimo to wciągającą.

Pytanie, czy podejmowane przez komiks tematy, wałkowane od lat, będą dzisiaj aktualne. Wydaje się, że przynajmniej częściowo tak – kryzys demograficzny i klonowanie organów są jak najbardziej na czasie, a skoro telefonem komórkowym da się "zhackować" rozrusznik serca, to czy medyczne nanoboty na pewno są dobrym pomysłem?

Jedynym zarzutem, jaki można postawić Yorgiemu, jest bardzo staromodna narracja. Kadry są przeładowane tekstem, nie brakuje momentów męczącego infodumpu. Okładka też wygląda mało nowocześnie. Ale na ile ta ewokacja ducha "oldschoolu" dodaje komiksowi charakteru, a na ile utrudnia lekturę czy przyprawia o niemiłe déjà vu – czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.21
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Yorgi #1: Hipnagogiczny stan Yorgiego Adamsa
Scenariusz: Dariusz Rzontkowski
Rysunki: Jerzy Ozga
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: luty 2012
Liczba stron: 56
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: czarno-biały
Cena: 19,90 zł



Czytaj również

Yorgi #2: Ucieczka z planety Vanish
Świat się sypie
- recenzja

Komentarze


~abrakadabra

Użytkownik niezarejestrowany
    Yorgi- Jerzy
Ocena:
0
J.Ozga to jeden z najlepszych komiksiarzy w Polsce. Pamiętam dobrze jego ilustracje do gazet, "Swena", rys. do "Quo Vadis"- znakomitą, rozedrganą kreskę, zamienił na rylec z lat 70-tych. Zero finezji i statyczne kadry. Wyobraźnia plastyczna z lat 60-tych.
Nadal uważam, że jest gościem z ogromnymi możliwościami tylko... przestało mu się chcieć. Szkoda.
04-03-2012 11:07
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
Hmmm, napisze wprost: ja nie przebrnąłem przez ten komiks. Zacząłem czytać i spasowałem w połowie. Nie mój klimat.
04-03-2012 15:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.