Wojna domowa

Brat przeciwko bratu

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Wojna domowa
Grupa Avengers to symbol walki w obronie naszej planety ze wszelkim zagrożeniem z zewnątrz. A co się stanie, gdy idea superbohaterstwa zostanie wypaczona, a brat stanie przeciwko bratu? Niechybnie czeka nas Wojna domowa.

Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność – jakże prorocze były słowa wujka Bena, które przekazał Peterowi Parkerowi. Oto ludzie obdarzeni nadprzyrodzonymi przymiotami sięgają bruku występując w ustawionych programach typu reality show. Speedball ma świadomość, że on i jego grupa to trzecia liga superbohaterów i aby się wybić postanawia zaatakować na wizji wyśledzonych arcyłotrów. Niestety, zadanie przerasta grupę New Warriors, a w Stamford w stanie Connecticut dochodzi do tragedii –  ginie mnóstwo osób, w tym blisko 900 dzieci. Avengers, X-meni oraz Fantastyczna Czwórka ruszają na ratunek, ale to już tylko ratowanie pojedynczych osób i usuwanie zgliszcz.

Tony Stark przybywa do Stamford na nabożeństwo żałobne. I tu natrafia na matkę Damiena, jednego uśmierconych dzieci. Kobieta obwinia go o tragedię, a ta myśl nie daje spokoju Starkowi. Tymczasem rośnie niezadowolenie w społeczeństwie z powodu samowolnych działań superbohaterów, a nawet dochodzi do zamieszek – czego najgłośniejszą manifestacją jest pobicie Ludzkiej Pochodni z grupy Fantastyczna Czwórka. Oczywiście na głos ludu nie pozostaje głucha amerykańska administracja i tworzy ustawę o rejestracji superbohaterów. Mściciele muszą się ujawnić i jako urzędnicy państwowi uczestniczyć tylko w autoryzowanych misjach. Gorącym orędownikiem nowej ustawy zostaje Tony Stark aka Iron Man, a niespodziewanym przeciwnikiem sam Steve Rogers czyli bohater wojenny Kapitan Ameryka. Rozłam wśród superbohaterów i tytułowa Wojna domowa (Civil War) to już tylko kwestia czasu.

Resety uniwersów czy wielkie wydarzenia to cykliczne akcje podejmowane przez włodarzy Marvela i DC Comics w celu zwiększenia sprzedaży. W roku 2005 na amerykański rynek trafił Kryzys tożsamości, w którym okazuje się, że Batman i spółka nie są tak kryształowymi bohaterami jak do tej pory mogłoby się wydawać. Czytelnikom zdecydowanie spodobało się nowe podejście do tematu, a słupki sprzedażowe poszybowały w górę. Dom Pomysłów natychmiast postanowił skorzystać z sukcesu rywala i wydać podobną w zamyślę serię. Zadanie to zlecono Markowi Millerowi.

Szkota czytelnicy pokochali już wcześnie za serię The Ultimates oraz Ultimate Fantastic Four, więc jego nazwisko było gwarantem sporego sukcesu. I rzeczywiście, scenariusz rozpoczyna się wielkim trzęsieniem ziemi, a potem zmienia w wyniszczającą wojnę i swoisty dramat psychologiczny. Oczywiście sporo tu walk na pięści (czy lepiej powiedzieć: na supermoce), ale to wszystko toczy się na tle wewnętrznych rozterek, które miotają bohaterami. Oto dawni przyjaciele, towarzysze broni stają po różnych stronach barykady. Iron Man chce budować utopijną wizję nowoczesnej przyszłości, gdzie kontrolowani przez rząd superbohaterowie będą ratować świat jako funkcjonariusze publiczni. Z kolei Kapitan Ameryka czyli ikona tradycyjnej amerykańskiej demokracji występuje przeciwko władzy w obronie szeroko rozumianej wolności. Oczywiście sam Iron Man nie dałby rady zmierzyć się z legendą Steve’a Rogersa, dlatego ustawa o rejestracji superbohaterów ma jeszcze dwóch znamienitych architektów: Hanka Pyrma (Ant-Man) oraz Reeda Richardsa (Mr. Fantastic). Dopiero 3 geniuszy jest w stanie stworzyć skuteczny plan ujarzmienia swoich towarzyszy (m.in. superwięzienie czy zastosowanie obcej technologii).

Millar w genialny sposób pokazuje jak dawni przyjaciele nagle stają się wrogami i do jakich nieczystych zagrywek są zdolni. Bo w tej historii nie ma wygranych. Szkot sporo miejsca w snutej przez siebie historii poświęca Fantastycznej Czwórce. Reed i Susan (Niewidzialna kobieta) Richards to wieloletnie małżeństwo z dziećmi. Ale wojna cywilna, gdzie brat występuje przeciwko bratu, powoli niszczy więzy bliskości łączące nawet tą parę i ustawia ich po odmiennych stronach barykady. Millar świetnie maluje postawy – niewzruszonego ze swoimi ideałami Punishera czy omamionego wizją lepszego jutra Spidermana. Scena ujawnienia sekretnej tożsamości Petera Parkera to jedna z najdramatyczniejszych scen w dziejach komiksu.

Oczywiście nie ze wszystkim Szkot poradził sobie idealnie. Civil War doczekała się wielu serii pobocznych, a więc Millar mógł skupić się na nieco bardziej kameralnym ukazaniu konfliktu między Iron Manem a Kapitanem Ameryką. Niestety na kartach Wojny domowej pojawia się zdecydowanie zbyt duża liczba superbohaterów, których imiona niewiele mówią przeciętnemu amerykańskiemu czytelnikowi, a co dopiero polskiemu. Do tego, jeżeli spośród takiej galerii osobliwości zostaje uśmiercony jedynie trzecioligowy Goliat, to jak tu uznać konflikt za coś więcej niż zwykłą bójkę. Zdecydowanie Millar powinien więcej czasu poświęcić na pogłębieniu psychologicznej motywacji głównych bohaterów zamiast wprowadzać nowe postacie na kadr czy dwa. Podejście do Wojny domowej bez znajomości uniwersum Marvela może być uciążliwe, ale warto dobrnąć do finału, gdzie prawdziwy bohater pokonany, ale zwycięski kończy cały konflikt.

Za oprawę wizualną tytułu odpowiada Steve McNiven, który wyśmienicie radzi sobie ze scenami akcji. Doskonale wypadają również szersze, dramatyczne ujęcia kadrów. Oczywiście wszystko oddane w mocno naturalistycznej kresce.

Niespodziewanie Wojna domowa już kolejny raz trafia na rodzimy rynek. Historię przybliżała już nam Mucha (2013), Wielka Kolekcja Komiksów Marvela (2014), a teraz Egmont (2016). Album został wydany w twardej oprawie i na kredowym papierze. Zbiera zeszyty 1-7 serii Civil War. Nie zabrakło w tym zbiorczym wydaniu dodatków: okładek, okładek alternatywnych, szkiców i plakatów promocyjnych. Boli tylko, że w porównaniu do oryginalnego wydania zrezygnowano z rozkładówek, a frakcje stojące po przeciwnych barykadach wydrukowano na osobnych stronicach – kuriozalnie to wygląda, gdy musimy obrócić stronę, aby ujrzeć dalszą część sceny.

Po dziś dzień Wojna domowa pozostaje jednym z najlepiej sprzedających się komiksów Marvela. Mark Millar pokazał, że da się stworzyć ciekawą historię o ludziach i ich ludzkich problemach bez sięgania po zagrożenie z kosmosu. Oczywiście Civil War nadal jest komiksem mainstreamowym i daleko mu do artyzmu choćby Watchmen. Mimo kilku niedociągnięć to opowieść ważna dla całego uniwersum i sięgająca swoją wymową po wartości uniwersalne – istotę i granicę wolności ludzkiej jednostki.