Wilczyca i czarny książę #6

Odrobinka pieprzu

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Wilczyca i czarny książę #6
Dawno nie zaglądaliśmy do Saty i Eriki – licealnej pary z aktualnie wydawanego przez Waneko tasiemca shoujo. A sporo się u nich dzieje. Szósty tom Wilczycy i czarnego księcia przynosi fanom gatunku kilka smacznych kąsków na płaszczyźnie rozwoju postaci.

Ayuko Hatta, autorka mangi, wyraźnie zwolniła tempo akcji: wydarzenia są raczej spokojne i nie mamy do czynienia z niczym, co by je w jakikolwiek sposób dynamizowało. Rozpoczęła się letnia przerwa wakacyjna, więc uczniowie raczej leniuchują, w tym czasie również do Tokio przyjeżdża starsza siostra Saty. Chcąc nie chcąc, Kyouya musi przedstawić jej Erikę, co doprowadzi do rodzinnego wyjazdu do Kobe, gdzie dziewczyna pozna także matkę Saty. Potem, już w domu, Erika zgadza się pomagać Takeru (przypominam: to przyjaciel Saty, który wcześniej dopingował Erikę w podbiciu serca niewdzięcznego przystojniaka) w kawiarni jego rodziny – co nie podoba się Sacie.

Jak widać – nie dzieje się za wiele, a co za tym idzie, kolejne strony nie są zbyt naładowane akcją. W konsekwencji ciężar koła zamachowego fabuły został przeniesiony na emocje, zwłaszcza te, które przeżywa i których uczy się Sata. Z perspektywy Eriki obserwujemy, jak Kyouya reaguje, gdy dziewczyna próbuje zdobyć informacje o jego rodzinie, i doprowadzić do poprawy jego stosunki z jego matką i siostrą. Do tego kolejne zachowania roztrzepanej nastolatki – tym razem przez nią nie planowane, a wynikające z jej "szczenięcej" natury – kilkukrotnie zmuszą Satę do działania i pokazania jego nowego, łagodniejszego oblicza: trochę zazdrosnego, ale opiekuńczego, który przy ciągłym wsparciu Eriki stara się po cichu przepracowywać swoje problemy. Można powiedzieć, że całość jest jak delikatna, kremowa zupa, do której ktoś dorzucił nieco ostrzejszego pieprzu: nasi bohaterowie są w ustabilizowanym już związku, ale od czasu do czasu zdarza się coś, co nieco tę ich poukładaną rutynę zburzy – a efekt tego zabiegu będzie pozytywny dla wszystkich.

To miły, spokojny tomik, chociaż zdaje się, że na dobrą sprawę mógłby być krótszy, stanowić połówkę standardowego – za mało w nim wydarzeń i akcji, żeby w pełni uzasadnić takie „rozdmuchanie” objętości. Pod względem kreski też jest miło i spokojnie – Hatta nie należy do mangaków, których progres widać z tomiku na tomik, więc jej rysunek zostaje niemal taki sam, jak na początku historii. Jedyny postęp to mniej uwierające wizualnie profile postaci – nie są już tak pokraczne. Poza tym nadal jest ładnie.

Co przyniosą kolejne tomiki? Miejmy nadzieję, że nieco dynamiki. Na razie manga Wilczyca i czarny książę weszła w fazę wyciszenia, co na dłuższą metę będzie po prostu męczące.