Wieże Bois-Maury #07: William

Ciemne strony rycerstwa

Autor: Dawid 'Fenris' Wiktorski

Wieże Bois-Maury #07: William
Średniowieczne krucjaty były festiwalem obłudy i zakłamania. Pod pretekstem krzewienia wiary chrześcijańskiej europejskie rycerstwo wyruszało zbrojnie na innowierców, by przy okazji bogacić się za pomocą ognia i miecza. Że sam stan rycerski raczej rzadko przestrzegał swojego kodeksu znawców historii przekonywać nie trzeba. W siódmym tomie Wież Bois-Maury występują wszystkie powyższe motywy, a rzekomi obrońcy wiary pojawiają się w roli czarnych charakterów.

Kolejnym towarzyszem na drodze Aymara będzie sir William - jasnowłosy młodzik pełen euforii na myśl o zbliżającej się zbrojnej wyprawie pod mury Nicei. Kilkudniowa niedyspozycja Aymara nie pozwala mu ruszyć w drogę razem z innymi przedstawicielami jego stanu, przez co uzupełnia szeregi grupy pielgrzymów w roli eskorty. Jednocześnie do podróżników dołącza inny rycerz, Hendrik. I mniej więcej w tym samym czasie na ich drodze zaczynają pojawiać się poważne przeszkody.

Mimo tego, że nikczemności stanu rycerskiego podkreślane były niemalże w każdej dotychczasowej części Wież Bois-Maury, to dopiero w Williamie Hermann zdecydował się na tak bezpośrednie podejście do tematu. Zarówno za sprawą postaci Hendrika, który najwyraźniej ma w wyprawie jakiś ukryty cel, jak i mieszkańców jednej z węgierskich wiosek mijanych po drodze. Ci ostatni są najistotniejszym elementem opowieści, bo to na nich spada ciężar niegodziwości popełnianych przez kolejnych rzekomych obrońców uciskanych. Problem jest na tyle poważny, że w pewnym momencie decydują się na desperacki krok stawienia czoła domniemanym ciemiężycielom uwięzionym w ich własnym kościele.

W tej sytuacji dość zaskakująco prezentuje się postawa samego Aymara. Nie po raz pierwszy główny bohater jest jedynie niewzruszonym uczestnikiem wydarzeń, jednak znając jego wcześniejsze dokonania można by spodziewać się raczej, że spróbuje wziąć na własne barki ciężar negocjacji i rozwiązania problemu bez żadnego rozlewu krwi. Ciężko stwierdzić, czy autor postanowił raczej dokonać fabularnego skrótu, czy może w jego mniemaniu sytuacja była tak beznadziejna, że żadna inna opcja poza agresją nie wchodziła w grę. Owszem, w kilku innych momentach rycerz pokazuje swoje szlachetne oblicze i potępia łajdactwa popełniane przez jemu podobnych, jednak w ogólnym rozrachunku decyzje podejmowane w Williamie zostawiają na postaci niewielką skazę.

Bez wątpienia jednak William stanowi wyraźny progres w stosunku do poprzedzającego go Sigurda. W siódmym tomie cyklu nadal znajdzie dla siebie miejsce kilka niewiadomych i tajemnic, niemniej historia wyprawy przez Węgry zdecydowanie bardziej pasuje do klimatu serii, niż wizerunek tajemniczej, jak gdyby zapomnianej przez świat wioski z lokalną klątwą w tle. Zaskakujący jest jednak fakt, że każdy kolejny tom Wież zdaje się zupełnie... nie przybliżać bohatera do końca jego drogi. William jest kolejną częścią, która - na chwilę obecną - nie wnosi zbyt wiele do dotychczas poczynionych przez Aymara postępów. Trzeba jednak przyznać, że w przeszłości wiele niewiadomych aspektów belgijski autor wyjaśniał w kolejnych częściach cyklu, jest więc duża szansa, że część elementów zapoczątkowanych na planszach Williama będzie miało swoje rozwinięcie w trzech ostatnich komiksach.

Mimo iż William to kolejny dość hermetyczny fragment opowieści o wędrówce Aymara, to można powiedzieć, że to właśnie on stanowi początkowy rozpęd przed finałem opowieści. Nigdy dotąd w serii nie został tak mocno podkreślony wizerunek średniowiecznego rycerstwa od tej brutalnie prawdziwej strony, Nawet jeśli Aymar ponownie pozostaje biernym uczestnikiem wydarzeń, to jednocześnie stanowi uosobienie cnót, pomimo dość wątpliwej decyzji w samym finale. Po nieco dziwnym i nieodgadnionym Sigurdzie siódma część Wież Bois-Maury to powrót Hermanna do formy. Co zdecydowanie powinno ucieszyć miłośników serii.