Varia #29

Moje vielkie amerykańskie povakacje komiksove

Autor: Kuba Jankowski

Varia #29
Byliśmy na komiksowym odwyku - przez ponad miesiąc nie przeczytaliśmy żadnego komiksu... Uwierzcie nam, że nie chcecie wiedzieć, gdzie i po co tak leczą... No ale wracamy po tej wakacyjnej przerwie z komiksami amerykańskimi, choć leżą jeszcze w kolejce ledwo nadgryzione sterty: brazylijska, portugalska, portugalsko-hiszpańska oraz chyba ze dwie polskie... Ekhem. W ostatniej zagranicznej Varia #26 pisaliśmy o drugim Lazarusie, pierwszym Sex Criminals, drugim Green Arrow pisanym przez Grella oraz o drugim i trzecim Injustice. W tym odcinku zaglądamy do kolejnych części tych tytułów, żeby zobaczyć czy poziom nie spadł, oraz dodajemy kilka nowych serii, na które warto zwrócić uwagę prawie bez wyjątku. No to zaczynamy.

 

Spis treści:

 

Here comes... Daredevil, vol. 1

Głosy na temat tego komiksu są podzielone. Niektórzy rozpływają się nad tym, co ze śmiałkiem uczynił tercet Waid/Rivera/Martin, inni twierdzą, że autorzy spokojnie rozgrywają tę partyjkę, a autor Varia w miesiąc (no, może więcej) po przeczytaniu tego komiksu niewiele z niego pamięta. Daredevil Kevina Smitha zapadał mocno w pamięć. Daredevila Franka Millera i Johna Romity można było do zaczytania miętosić w łapach. A Daredevil Waida... No cóż. Jest, ale nas nie chwyta, poza fajnym trikiem z pokazaniem na kadrach, jak otoczenie może się malować w głowie Matta, oraz tym, co zobaczycie na okładce, czyli światem zamienionym w dźwięki. I tyle.

Nota: 4

 

Injustice #4: Gods Among Us (Year Two: Vol. 2)

Ta historia ani na chwilę nie zwalnia tempa. W czwartym już odcinku dochodzi do dużej konfrontacji między obozem Batmana (choć z powodu kontuzji nie bierze on udziału w walce, a dowodzi taktycznie operacją) i Supermana. Interweniuje Korpus Zielonych Latarni, a w toku wydarzeń nawet szefostwo Zielonych, początkowo niechętne bezpośredniej interwencji, fatyguje się na Ziemię. Ilość zwrotów akcji jest niemożliwa do opisania i zepsułaby Wam samodzielną lekturę, więc dyplomatycznie ograniczymy się do anonimowej wyliczanki w postaci kilku pytań:

- Czy domyślacie się, dlaczego Black Canary przerwie bójkę z Harley Quinn i dlaczego Harley wstąpi w szeregi grupy Batmana?

- Czy jesteście w stanie zgadnąć, kto założy żółty pierścień Sinestro?

- Czy wiecie, do czego zdolny będzie umierający na raka Jim Gordon?

- Czy wpadniecie na to, czyje dziecko urodzi się w tym chaosie wojennym?

Jeśli intrygują Was odpowiedzi na te pytania, to sięgnijcie po Injustice. A zresztą, jeśli nie zachęciliśmy Was poprzednimi notkami na temat tej serii, to i tym razem na pewno nam się nie uda. Tak czy siak, zakończenie części czwartej jest troszkę niepokojące, bo autorzy zaczynają mieszać wymiarami i alternatywnymi liniami czasoprzestrzeni. Oby nie było to ich patent na zakończenie i powrót do status quo sprzed całej zadymy. Oby.

Nota: 7,5

 

Zatanna & Black Cannary: Blodspell

To one-shot, który powinien doczekać się kontynuacji, bo wyszedł Paulowi Diniemu lepiej, niż pisany wcześniej run serii Zatanna. Oprócz głównej historii, przeplatanej zdarzeniami z przeszłości obu bohaterek, dostajemy w tym wydaniu jeszcze szkice i pełny scenariusz komiksu w dodatkach.

Black Cannary i Zatanna tworzą zespół, który ma wyjaśnić sprawę tajemniczych śmierci ciągnących się za członkiniami kobiecego gangu. Tego samego, który jakiś czas temu Black Cannary rozpracowała od środka. Przywódczyni zginęła, ale jej duch przemieszcza się między cielesnymi formami jej sióstr krwi - bo przed skokiem zawarły wszystkie taki właśnie pakt wzmocniony zaklęciem przywódczyni, domorosłej okultystki. Żeby złamać czar, potrzebna będzie Zatanna. Poznamy również w retrospekcjach moment, kiedy obie panie się poznały oraz początki Zatanny w JLA.

Ponownie lekki humor, akcja, dużo seksapilu i podwójne siatkowe rajstopy... A duet Dini/Quinones opowiada tę historię tak, że mamy wrażenie oglądania kreskówki - akcja jest telewizyjnie płynna, historia niegłupia. OTRAW!

Nota: 6,5

 

Zatanna: Shades of the past

Paul Dini podjął się napisania runu Zatanny. Czy mogło to wyjść źle z takim scenarzystą u sterów? Nie mogło, ale mogło też wyjść dużo lepiej. Shades of the past zbiera zeszyty serii Zatanna #7-16 z 2011 roku i jest kontynuacją tego, co zebrano w TP Mistress of Magic (w duecie ze Stephenem Roux; zeszyty #1-6). Jeśli o pisane przez Diniego przygody czarodziejki chodzi, to najwyżej oceniane jest na ogół Everyday Magic (w duecie z Rickiem Mayersem). Ale o tym i innych występach Zatanny w innym odcinku Varia.

Shades of the Past rozpoczyna się otwarciem muzeum magii, które uświetnić ma Zatanna, następnie w kolejnych odcinkach śledzimy jej starcie z mistrzem marionetek (to najdłużej trwający motyw w tym TP, w którym zmyślnie zagrano na fobii czarodziejki), w międzyczasie na wolność wydostaje się przerażający Brother Night, potyczkę z cofającym czas Backslashem (bardzo sprytne rozwiązanie znajdzie scenarzysta, aby czarująca zaklęciami wypowiadanymi od tyłu Zatanna mogła go pokonać i nie została zneutralizowana jego mocą cofania czasu), zmagania z młodości z aparatem na zęby, przepowiednię kota o kryształowym oku (z gościnnym występem antypatycznego jak zawsze Spectre'a), występy z lekkomyślnym kuzynem Zacharym, ucieczkę przed polowaniem na czarownice i próbę wyspania się zmęczonej czarodziejki po europejskim tourné.

Moc wrażeń magicznych dopełnia niezwykle seksowna aparycja Zatanny, lekki humor, zręczne (choć pozbawione momentami tej magii) twisty oraz niezwykłe okładki Adama Hughesa (nie można się im oprzeć! na pewno trafiłby one do DC Comic Book Cover Girls, gdyby pomyślano o nowym wydaniu tego ślicznego albumu z 2007 roku). Warto!

Nota: 6

 

Green Arrow #3: The Trial of The Oliver Queen

Śledzimy dalsze losy Green Arrowa po wydarzeniach z The Longbow Hunters. Tym razem otrzymujemy cztery dłuższe historie (każda dwuczęściowa): Moving Target (ktoś poluje na nic niepodejrzewającego Olivera), Seattle & Die (w mieście pojawia się skrywający mroczną przeszłość człowiek), The Horseman (motocyklista podąża śladami pewnej "tańcząco-pracującej" dziewczyny) i The Trial of Oliver Queen  (z łuku Oliego ginie niewinny dzieciak).

Oryginalnie wszystkie te historyjki ukazywały się w latach 1988/89, co ma pewne znaczenie dla ich bardzo mrocznego charakteru. Mamy tendencję do idealizowania USA i myślenia o tym kraju jako o raju obiecanym. Problem w tym, że wielkie amerykańskie miasta przechodziły dosyć duże kryzysy właśnie w latach osiemdziesiątych. Narkotyki, rosnąca przestępczość, zapaść ekonomiczna. Wystarczy poczytać o tym, z jakim mozołem pewne części choćby Nowego Jorku doprowadzano do stanu publicznej używalności (polecamy Nowy Jork: od Mannahatty do Ground Zero Magdaleny Rittenhouse), czy też jak trwa(ła) walka o przeżywające ogromny kryzys Detroit (Charlie LeDuff Detroit: Sekcja zwłok Ameryki). Odbicie takiego niepokojącego stanu rzeczy znajdziemy w wielu komiksach z lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych. Green Arrow zespołu Grell/Hannigan/Jurgens/Giordano pokazuje mroczną stronę miasta Seattle. Jak wiemy autorzy nie chowają się przed pokazywaniem obrazów przemocy (tym razem np. ukrzyżowana tancerka spływająca krwią), golizny i nie zawsze zmierzają do poprawnych i pocieszających zakończeń (np. w Seattle & Die czy w The Trial of Oliver Queen). W całym tym śmietniku miejskim tylko uczucie łączące Dinah i Olivera zdaje się być pozytywnym sygnałem. Oczywiście znakomicie skontrastuje ten wątek wszystkie inne kryminalne i mroczne strony opowieści. Podobnie jak wątek Olivera rozwożącego zamówienia z kwiaciarni. Mielizn w postaci moralizatorskich przemów także nie zabraknie.

Nota: 6

 

Chew Omnivore #4

O pierwszych trzech tomach Omnivore (zbierających łącznie 30 składników tej ekscentrycznej strawy) pisaliśmy dawno temu (ponad rok i 18 odcinków temu...), więc żeby napisać o czwartym, pożarliśmy w dwa dni - przeliczając format omnivore na zeszyty -  aż 40 (!) zeszytów. W chwili obecnej seria ma już 50 części na koncie i niechybnie zmierza do finału, który autorzy zapowiadali na 60 odcinków. Czyli, przeliczając pozostałe zeszyty na format omnivore, zostały jeszcze dwa omnivore'y do skonsumowania. Co do najbliższego, piątego, brak na razie danych, kiedy trafi do najbliższego spożywczaka. Albo sklepu osiedlowego. Albo marketu. Nieważne. Czytanie Chew w takiej dawce było testem - przeje się czy się nie przeje? Nie przejadł. Czekajcie cierpliwie na polskie wydania, bo seria ani na chwilę nie zwolniła tempa i warto się w niej rozsmakowywać. Wybaczcie zerową zawartość konkretów w tej notce, ale nie chcę Wam psuć radości z delektowania się tym daniem. Po prostu, będzie dramatycznie, śmiesznie, smutno, konspiracyjnie, po bandzie, pomysłowo, będzie więcej Poyo, więcej Chew rodziny, więcej wszystkiego. Będzie niezła wyżerka! I dokładka. I deser. Palce lizać (zrozumiecie lepiej ten żart czytając Family Recipes)!

Nota: 8,5

 

Bumf #1

Komiks ten to Joe Sacco zupełnie inny, niż ten znany z prac reportażowych. W Bumf jest autorem, który konstruuje metaforyczną i zjadliwą - choć momentami ocierającą się o granice dobrego smaku - krytykę zastanej rzeczywistości z politykierstwem i rządzeniem jako głównymi elementami, w które skierowane jest ostrze jego satyry.

Streszczenie tego komiksu jest dosyć trudne, bo Sacco zastosował sporo skoków czasoprzestrzennych. Początkowo wygląda to trochę tak, jakby próbował rozpocząć opowieść kilka razy i rozmyślał się z danego pomysłu po kilku stronach. Ale ostatecznie wszystkie elementy znajdują swoje uzasadnienie i tworzą zwartą opowieść. Oto Sacco występuje w tym komiksie jako on sam i początkowo jest pilotem wojskowym, który nie umie latać, więc zostaje zatrudniony jako rysownik, żeby narysować historię, w której sam występuje. A historia jest o tym, jak to prezydent USA udaje się przez właz na nowo odkrytą planetę i próbuje poruszać się w jej absurdalnej atmosferze. Tutaj Sacco oczywiście miesza plan realny i plan wyimaginowanej opowieści, którą ma przedstawić w formie komiksu. Kilka razy bardzo zjadliwie komentuje bezsens wojny (scena z pilotem, który wraca do domu, przemówienie prezydenta po bombardowaniu napalmem czy plan pułkownika Singo-Jingo "who buggered the Kaiser"...), kilka razy świetnie puentuje krótsze sceny ("man overboard" zamiast modlitwy nad zamordowanym przez prezydenta i wrzucanym do wody osobnikiem), ale Bumf i tak pozostaje dosyć enigmatycznym i przedziwacznym komiksem, który być może w kolejnych tomach stanie się ciut jaśniejszy.

Nota: 6

 

Sex Criminals #2: Two worlds, one cop

Seks Policja wpadła na trop Jona i Suzie, co sprawiło, że chwilowo parka seksualnych przestępców zawiesiła swoją krucjatę okradania banków, których on nienawidzi (zwłaszcza tego, w którym pracuje), w celu uratowania biblioteki, w której ona uwielbia pracować. W tomie drugim parę dopadnie kryzys w związku, Jon maniakalnie będzie próbował rozwikłać sprawę seks policjantki, Suzie pójdzie do ginekologa, jej przyjaciółka Rach zacznie odgrywać nieco większą rolę i okaże się, że nasi bohaterowie nie są jedynymi, którzy posiadają umiejętności ujawniające się po szczytowaniu.

Z Sex Criminals jest jak z podejściem do seksu i seksem samym w sobie - po pierwszym zachwycie (trwającym zależnie od osobistych predyspozycji), przychodzi u niektórych moment wyciszenia, stabilizacji i dojrzalszego podejścia do sprawy. Dlatego też bohaterowie komiksu w drugiej części więcej gadają i się zastanawiają, a seks staje się dla nich problemem. Drugi TP tej serii nadal jest mocny i niepoprawny, ale właśnie taki jakby dojrzalszy.

Nota: 7,5

 

Lazarus #3: Conclave

Po bardzo udanych dwóch tomach, trzeci nie rozczarowuje ani trochę i nie tyle utrzymuje poziom serii, co winduje go jeszcze bardziej. Po wprowadzeniu w jedynce, kiedy poznaliśmy częściowo funkcjonowanie społeczeństw w warunkach nowego (bez)ładu oraz wykryliśmy zdrajcę w rodzinie Carlyle, i po dwójce, w której ujawniono nam przeszłość Forever (Lazarusa rodu Carlyle), a także przybliżono mechanizm selekcji (lift), w trójce autorzy pogłębiają świat przedstawiony. Zwołane zostaje tytułowe "conclave", w którym ma zostać rozstrzygnięta kwestia zdradzieckiego członka rodziny Carlyle. Wzajemnym animozjom między klanami/rodzinami nie widać końca, sojusze zmieniają się z minuty na minutę, trwają zakulisowe rozgrywki, napięcie rośnie i grozi wojną. Czy ktoś może jej zapobiec? I czy ktokolwiek chce jej zapobiec?

Rucka i Lark dookreślają stopniowo świat przedstawiony Lazarusa, kontynuując przy tym wydarzenia z głównej linii, zapoczątkowane poprzez knowania wewnątrz rodziny Carlyle w tomie pierwszym. Trzeba przyznać, że zachwyty nad efektami ich prac pojawiające się w recenzjach amerykańskich, nie są przesadzone. Lazarus to mięsisty thriller sensacyjno-polityczny osadzony w świecie zbliżonym do postapo. Inteligentny, złożony i przekonujący.

Nota: 8,5

 

Hawkeye #3: L.A.Woman i Hawkeye #4: Rio Bravo

Kończymy przygodę z Hawkeyem z Marvel Now! podwójnym uderzeniem: Kate Bishop wyjeżdża do L.A., Clint Burton zostaje w N.Y.. Zeszyty opowiadające o ich przygodach ukazywały się naprzemiennie, w końcu jedno i drugie jest Hawkeyem. W wersji TP zostały zebrane osobno - Kate ma numer 3, Clint numer 4. Można czytać je osobno bez żadnej straty, ale warto wiedzieć, że właśnie w Rio Bravo kończy się opowieść.

L.A. Woman to zmagania Kate z rzeczywistością i Lady Masque - nie ma pieniędzy, ma za to problemy. Próbuje sobie jakoś radzić, próbuje być detektywem, naraża się miejscowemu detektywowi, zjednuje sobie przyjaźń sąsiadów, dowiaduje strasznej prawdy o swoim ojcu, a na koniec wraca pomóc Clintowi w ostatecznej walce z gangiem dresiarzy (tracksuits).

Rio Bravo to zmagania Clinta i jego brata Barney'a z dresiarzami, którzy oczywiście nie bez powodu uparli się akurat na kamienicę, w której cieciem... O pardon, gospodarzem domu, jest Clint. Ktoś w jakimś celu wykupuje wszystkie domy w okolicy. Wszystkie zostały zdobyte, poza jedną małą galijską wioską... O pardon, poza jedną brooklyńską czynszówką. Jedynym zbędnym elementem tego TP jest pierwsza kreskówkowa historyjka. Powalające jest za to zakończenie. Powalające jest wejście na scenę Barney'a w zeszycie numer 12, który narysował Francesco Franavilla tak, że kapcie spadają. Niesamowita jest ostatnia walka Hawkeye'a.

L.A. Woman i Rio Bravo pokazują na czym polega geniusz zespołu Fraction/Aja/Francavilla w porównaniu z zespołem Fraction/Wu/Pulido, który zajął się kalifornijskim epizodem Kate. Chodzi o to niesamowite, rzeczywiste i twardzielskie opowiadanie. O ten męski upór. O łączenie kolejnych zeszytów ze sobą poprzez opowiadanie niby fragmentami tego samego, ale z innej strony. Nie da się tego komiksu słowami opowiedzieć, a to oznacza, że jest on po prostu genialnym komiksem. Niczym więcej, niczym mniej.

Nota: 5 i 10