Uncanny X-Force #2: Era Archangela

Przygody X-Menów jeszcze nie były tak brutalne...

Autor: Shadov

Uncanny X-Force #2: Era Archangela
Historia stworzona przez Ricka Remendera, Uncanny X-Force, jest jednym z ważniejszych rozdziałów w dziejach mutantów. Tajna grupa antybohaterów, zebrana pod wodzą Logana zdążyła już raz zniszczyć w zarodku nadciągającą zagładę Ziemi, mutanta Apocalypse’a. Jednak teraz czeka ich kolejna, o wiele cięższa konfrontacja i ze znacznie przebieglejszym przeciwnikiem

Dwanaście rozdziałów (oryginalnie Uncanny X-Force #8–19) prowadzi przez wątek odradzania się ciemnego alter ego Warrena Worthingtona – Archangela, jeźdźca Apocalypse’a. Osobowości, która do tej pory pozostawała skryta i zepchnięta w odmętach jego umysłu. Wszystko dzieje się podczas problemów jakie X-Force napotykają przy jednej z misji. Dawny wróg Psylocke – Amahlu’em, zastawia pułapkę, w wyniku której pozbawia członków drużyny wolnej woli, i pomimo że ciężkimi siłami udaje im się uwolnić spod wpływu agresora, to niestety konsekwencje okazują się tragiczne.

Era Archangela to album w o wiele większym stopniu skupiający się na głównej osi fabularnej, omijającej znacznie poboczne wątki. Proporcjonalnie odwrotnie do tego, co prezentował nam scenarzysta w Sposobie na Apocalypse’a, gdzie każdy rozdział dotyczył osobnych misji, luźno ze sobą powiązanych. Nie znaczy to jednak, że ciągle będziemy śledzić losy Warrena. Remender często zmienia narratorów, pokazując wydarzenia z różnych punktów widzenia, a równocześnie zagłębiając się w psychologiczne portrety postaci. Przoduje tutaj Logan. Autor skupił się na jego prywatnym życiu i przeszłości, która daje o sobie znać pod postacią pewnej osoby. Nie będą za to zadowoleni fani Deadpoola, bowiem Wade Wilson tym razem zepchnięty został na margines. Niemniej u wszystkich członków widać zmianę we wzajemnych relacjach. Jedni wydają się bliżej ze sobą związani, a inni na siłę próbują dzielić grupę.

Poza dość wyraźnie zaznaczonym aspektem uczuciowymi, nie brakuje jednak akcji, czy ciężkich niemal samobójczych misji. Kilka pierwszych rozdziałów zmusza bohaterów do międzywymiarowej podróży, a dalej rozwijają się kolejne wątki związane z dziedzictwem Apocalypse’a – wracają jego jeźdźcy, wyznawcy i jeszcze kilku niezależnych bohaterów z równoległego świata. Niestety momentami powstaje wrażenie, że album nie daje rady udźwignąć mnogości wprowadzonych wątków. Poza tym X-Force jak na grupę, doświadczonych wyrzutków-zabójców dość łatwo dają się zbałamucić i pozwalają sobą manipulować. Pojawiają się sceny słabe, a nawet lekko infantylne. Są to co prawda chwile rozrzucone po całym komiksie i na szczęście przeplatają się już ze scenami bardziej atrakcyjnymi, ale niesmak pozostaje.

Niemniej scenarzysta trzyma jednak poziom historii, bo pomimo słabszych akcji, zachował ciągłość wydarzeń łącząc kolejne z poprzednimi. Dodatkowo ukazał Archangela z jednej strony jako bezwzględnego tyrana, a z drugiej w nienachalny sposób pełnego uczuć. Jego kreacja i to, jak manipuluje otoczeniem sprawia, że nie sposób nie docenić pomysłów scenarzysty. Zwłaszcza, że im bliżej końca tym więcej sytuacji i złych decyzji postaci nakłada się na siebie.

Podobnie jak w pierwszym albumie, tak i w drugim mamy cały sztab rysowników, odpowiadających za poszczególne rozdziały. Jednak w przypadku Ery Archangela prezentują o wiele bardziej jednolitą grafikę, na przestrzeni wszystkich 12 fragmentów. Ponownie pojawią się prace Deana White’a czy Esada Ribica , jak i nowych rysowników oraz kolorystów. Uncanny X-Force pod względem graficznym wypada wręcz świetnie i nie sposób nie podziwiać fantastycznie nakreślonych walk, czy scen używania mutanckich mocy. Wszystko zrobiono z rozmachem, a równocześnie dużą pieczołowitością. Na uwagę zasługuje także kilka ostatnich stron w postaci dodatku prezentującego szkice – plansze wykonane ołówkiem do stron 5, 4 i 20.

Chociaż w tomie drugim nie brakuje efektownych i krwawych walk, podróży między wymiarami, całej gromady kolejnych bohaterów, zawiłych relacji między członkami drużyny, i kilku przygód solowych, to komiks nie trzyma jednak poziomu poprzednika. Wydarzenia czasami zbyt mocno się wloką, a sami bohaterowie są zbyt emocjonalnie zakręceni. Trzeba jednak z czystym sumieniem przyznać, że pomimo słabszych momentów, całościowo album i tak robi wrażenie. Przygody X-Force są mroczne, krwawe i pełne złych i gorszych decyzji, które nieraz w ciężki sposób odciskają piętno na głównych bohaterach.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za przekazanie komiksu do recenzji.