Uncanny Avengers: Bliźnięta apokalipsy, tom 2

Podróże w czasie, mutanci i Dzieci Apocalypse'a, takie sytuacje...

Autor: Rafał 'Venomus' Pytlak

Uncanny Avengers: Bliźnięta apokalipsy, tom 2
Drugi tom Uncanny Avengers autorstwa Ricka Remendera znacznie podnosi poziom względem pierwszej historii z Red Skullem. Alternatywne uniwersa? Wskrzeszenia? Podróże w czasie rodem z 2 części Powrotu do przyszłości? Pogmatwana (w ten dobry sposób) fabuła? Czytelniku, wszystko to i więcej, znajdziesz w tym komiksie...     

Wszystko zaczyna się na początku XI wieku gdzie pijący na umór Thor (jeszcze młodociany, zadufany w sobie i bez ikonicznego Mjolnira przy boku) mierzy się niespodziewanie z... Apocalypsem. Czemu najpotężniejszy wróg X-Men chce śmierci asgardzkiego bożka? Aby nie rujnować fabuły polecam samemu sprawdzić, bo warto.

Dalej wszystko kręci się wokół reakcji Avengers na pojawienie się tytułowych Bliźniąt Apokalipsy (dzieci Archangela, który w tamtym czasie był dziedzicem Apocalypse'a, oraz Pestilence, jedną z Czterech Jeźdźców). Potężna para mutantów została porwana w kołysce przez Kanga, jednego z największych oponentów Avengers, zdobywcy i podróżnika w czasie. Jakie są ich zamiary? To też tajemnica...

Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy podczas lektury to czerpanie garściami z poprzedniej historii Remendera, mianowicie Uncanny X-Force, jednej z najlepszych serii o mutantach w ostatniej dekadzie. W jednym z numerów są nawet spore nawiązania do Ery Ultrona, tak więc część czytelników może być trochę zagubiona. Co prawda na końcu tomu Egmont zamieścił dwustronicowe wyjaśnienie co się wcześniej działo (szkoda tylko, że nie na początku). Pomimo pojawienia się części wątków i postaci z którymi polski czytelnik się wcześniej nie spotkał, historię czyta się naprawdę przyjemnie.

Rick Remender dopiero w drugim tomie w pełni ukazuje swój kunszt pisarski, którego jakoś zabrakło poprzednio. Mamy do czynienia z dobrze napisaną intrygą, przeplataną zwrotami akcji i zdradami. Całość potrafi zaspokoić apetyt na dobry komiks w konwencji superbohaterskiej, nie przechylając się ani w stronę pustej nawalanki, ani przegadanego moralitetu (który zresztą był nieobcy niektórym komiksom z mutantami). Powraca kilka znanych postaci ze świata X-Menów w tym nawet jedna od dawna martwa. Całość kończy się cliffhangerem który sprawi, że czekanie kilka miesięcy na 3 tom będzie się dłużyć jeszcze bardziej...

Za warstwę graficzną odpowiada Daniel Acuna (za wyjątkiem #8 gdzie mamy Adama Kuberta). Jego kreska jest elegancka, szczegółowa i nieprzesycona komputerowymi filtrami. Mroczny styl i gra światłocieniem idealnie nadają się do zilustrowania wyniszczonej przyszłości czy pokazania brutalnego wizerunku Bliźniaków. Tutaj wielki plus.

Podsumowując, mamy do czynienia z bardzo dobrą historią w komiksie drużynowym. A po przeczytaniu, jeśli macie ochotę na więcej w podobnym stylu, warto wziąć do ręki poprzednią serię Remendera, wspomniane Uncanny X-Force. Nie będziecie zawiedzeni.