» Recenzje » Superman: Czerwony Syn

Superman: Czerwony Syn


wersja do druku

Towarzysz Superman

Redakcja: Mały Dan

Superman: Czerwony Syn
Superman niejednokrotnie bywał wykorzystywany przez amerykańską propagandę. W Czerwonym Synu człowiek ze stali po raz pierwszy przeszedł jednak na drugą stronę Żelaznej Kurtyny, by budować dobrobyt kraju z sierpem i młotem na fladze.

Wszyscy znamy genezę Supermana. Jako dziecko trafił z Kryptona na Ziemię, gdzie zaopiekowała się nim rodzina amerykańskich farmerów. Gdy dorósł, przywdział obcisły kostium, bronił mieszkańców Metropolis, walczył ze złoczyńcami i stał się chlubą Ameryki. Ale czy ta historia musiała się tak potoczyć? Co by bowiem było, gdyby kapsuła z małym superbohaterem rozbiła się nie na terenie Stanów Zjednoczonych, lecz gdzieś dalej na wschodzie, na przykład w Związku Radzieckim?

Superman: Czerwony Syn przedstawia alternatywną wersję losów człowieka ze stali. Mały Superman zostaje w niej odnaleziony przez ukraińskich chłopów, po czym trafia na wychowanie do pobliskiego kołchozu. Dorastając w duchu marksizmu-leninizmu staje się wiernym synem ZSSR, a jego supermoce szybko pozwalają mu zostać przodownikiem pracy, ostoją wojsk Układu Warszawskiego, postrachem kapitalistów i ulubieńcem mas pracujących. To jednak nie koniec zaszczytów. Gdy umiera Stalin, towarzysze z partii są zgodni – tylko Superman na czele kraju jest w stanie zapewnić trwałość władzy i zanieść dobrodziejstwa socjalizmu dalej na zachód.

Autorzy tej niezwykłej mini serii – scenarzysta Mark Millar oraz rysownicy Dave Johnson i Kilian Plunkett – stworzyli trzy części rozgrywające się na przestrzeni zimnej wojny. W Polsce wszystkie ukazały się w wydaniu zbiorczym nakładem wydawnictwa Egmont w ramach serii DC Deluxe. W pierwszej historii poznajemy początki drogi Supermana na szczyty komunistycznej władzy. Część druga obejmuje zmagania towarzysza ze stali z siłami opozycji oraz wewnątrzpartyjnymi zdrajcami. Natomiast część trzecia to już pełna jazda po bandzie – Superman postanawia w niej na zawsze skończyć z kapitalizmem i wyrusza na podbój Ameryki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W odniesieniu do takich albumów zazwyczaj używa się wyświechtanych frazesów w rodzaju "dekonstrukcja mitu", "zabawa z konwencją" i tym podobnie. Tyle, że tym razem to szczera prawda. Millar naprawdę bawi się konwencją i dekonstruuje mit Supermana. Robi to z humorem, często mrugając okiem do czytelnika i podporządkowując niezbyt zwartą fabułę kolejnym szalonym pomysłom, a w warstwie dialogowej koncentrując się bardziej na żartach słowno-sytuacyjnych niż logice zdarzeń. Jednocześnie prezentuje też jednak inne spojrzenie na postać człowieka ze stali, który wciąż jest szlachetny i gotów nieść pomoc ludzkości, ale jednocześnie staje się systemowym fanatykiem i w walce o socjalizm posuwa się do czynów, na które kanoniczny Superman z pewnością nigdy by się nie zdecydował.

Nieco gorzej komiks prezentuje się w warstwie graficznej. Sztampowe, dość surowe rysunki Johnsona i Plunketta są w pewnej mierze inspirowane socrealizmem, ale nie przyciągają na dłużej uwagi i nie zapadają w pamięć. W dużej mierze niewykorzystana pozostaje sowiecka symbolika, która w Czerwonym Synu ogranicza się do propagandowego plakatu z towarzyszem ze stali, sierpa i młota na piersi Supermana oraz czapki-uszatki noszonej przez moskiewską wersję Batmana, podejmującego działalność wywrotową w odwecie za śmierć rodziców, zastrzelonych podczas roznoszenia antysystemowych ulotek. ZSRR po rządami Supermana szybko zaś zamienia się w futurystyczną krainę, z wyglądu pozbawioną cech charakterystycznych. Wydaje się, że z pomysłu wyjściowego rysownicy mogli wycisnąć więcej.

Poza wspomnianym Batmanem swoje epizodyczne role mają do odegrania także Wonder Woman, drużyna Green Latern, Lex Luthor i kilku innych superzłoczyńców, tym razem na usługach zgniłej kapitalistycznej Ameryki. Wszyscy w pewien sposób dodają opowieści kolorytu aż do samego końca. I choć finału rządów komunistycznego Supermana nietrudno się domyślić, to Millar nie poprzestaje na nim, ale wybiega jeszcze daleko w przyszłość, wieńcząc całość zaskakującym zakończeniem. Kto jest go ciekaw, niech sięgnie po Czerwonego Syna.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: DC Deluxe. Superman : Czerwony Syn
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Kilian Plunkett, Dave Johnson
Wydawca: Egmont
Data wydania: maj 2015
Tłumaczenie: Jakub Syty
Liczba stron: 168
Format: 180x275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328110229
Cena: 69,99
Wydawca oryginału: DC Comics



Czytaj również

Marvel Zombies #1
Bohaterowie nieumierają
- recenzja
Authority #2
Nowy porządek
- recenzja
Ultimate X-Men #3
Kiedy lud mutantów przemówił
- recenzja
Ultimate X-Men #2
Spadek formy?
- recenzja
Superman: Amerykański Obcy
Co czyni Supermana Supermanem?
- recenzja

Komentarze


Adeptus
   
Ocena:
0

Traktuję ten komiks jako przypowieść, której morałem jest:

- komunizm jest zły z samej swej natury, nie dlatego, że został wypaczony, nawet gdyby zaprowadził obiecany dobrobyt, to i tak byłby zły,

- istota posiadająca moc pozwalającą na usunięcie wszelkiego zła, nie powinna jej wykorzystywać, bo to niweczy ludzką wolność.

09-09-2015 14:21
Z Enterprise
   
Ocena:
0

Motion Comic jest całkiem niezły.

https://www.youtube.com/watch?v=tG0UUdGI01o

10-09-2015 16:33
Kanibal77
   
Ocena:
0

Trzeba dodać, że grę z konwencją mamy tu też o tyle, że superman od początku był komiksem propagandowym, podobnie jak Kapitan Hameryka w marvelu.

Lec si... Przeciętny ciamajdowaty Amerykanin, który w sytuacjach ekstremalnych zmienia się w supermegaherosa. Nawet te jego wdzianko w podobnych barwach jak flaga USA.

 

Sam komiks oceniam bardzo pozytywnie, jak ktoś lubi wszelkiej maści dekonstrukcje i demitologizacje w stylu tego co zrobił Sapkowski w wiedźmaku z baśniami, to powinno mu się spodobać.

10-09-2015 17:36
TO~
   
Ocena:
0

Jest jakiś szczególny powód, dla którego skasowano mój komentarz? Przypomnę, że wskazałem w nim literówkę (było Wonder Women zamiast Wonder Woman)? :)

Niekoniecznie się spodziewałem "poprawione, dzięki za czujność", ale poprawienie i usunięcie koma to trochę słaba akcja.

10-09-2015 20:01
Enc
   
Ocena:
0

Żeby nie było "poprawione, usunięcie konta"...

10-09-2015 20:15
TO~
   
Ocena:
+1

@Enc :)

10-09-2015 20:23
Camillo
   
Ocena:
0

Ubolewam z powodu literówki i usuniętego komentarza, choć z tym drugim nie mam nic wspólnego.

Prawdopodobnie ktoś z redakcji idealistycznie uznał, że wystarczy ci satysfakcja z wprowadzonej poprawki.

10-09-2015 23:07
TO~
   
Ocena:
0

@Camillo

Sprawa wyjaśniona już, pełen luz :)

Literówka to nie koniec świata przecież. A recenzja bardzo ok tak swoją drogą

 

10-09-2015 23:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.