W końcu jednak Pilgrim spotyka Amerykankę – Ramonę. Zanim jednak będzie mógł się z nią spokojnie zestarzeć, będzie musiał pokonać jej Złych Byłych*.
Nadzieja i zawód
W ubiegłym roku wydawnictwo Kultura Gniewu napisało, że planuje wydać polską edycję Scotta Pilgrima. Komiksiarze odpowiedzieli entuzjazmem, choć większość "twardego" środowiska serię O’Malleya przeczytała już wcześniej w oryginale.
Wkrótce jednak okazało się, że głośna i nahype’owana ekranizacja komiksu nie wejdzie do polskich kin. Szanse na wykraczającą poza standardowe polskie wyniki sprzedaż komiksu skruszały, a licencja okazała się w nowej sytuacji dla wydawcy za droga. Tak więc w Polsce ani komiksu w sklepach, ani filmu w kinach nie było. Jedyne projekcje odbyły się na festiwalu Off Plus Camera w Krakowie i American Film Festival we Wrocławiu. W tym roku film trafił do sprzedaży na DVD.
Zagubiony w rzeczywistości
Scott jest najbardziej “odklejonym” od rzeczywistości człowiekiem jakiego można sobie wyobrazić. Jest dziecinny, nie rozumie prostych zdarzeń. Nie ma pracy, za to w kieszeni zawsze znajduje sporo niepotrzebnych przedmiotów. Kawę wyżebruje od pracującej w kawiarni znajomej i jego życie jakoś tak się toczy.
Gdyby nie przyjaciele, pewnie umarłby z głodu z pieniędzmi w ręku i automatem pełnym jedzenia zaraz obok.
Ale ten nieogarnięty koleżka jest jednocześnie superwojownikiem, który walczy jak któryś z Sajan z Dragon Balla, a dziewczyny lepią się do niego jak do miodu.
Dwie natury głównego bohatera odpowiadają dwóm płaszczyznom, na których toczy się akcja komiksu: melodramatycznej telenoweli o dwudziestokilkulatkach oraz nawiązującej do staro-szkolnych gier wideo i mangi shōnen epickiej drodze do głównego bossa.
Wspinaczka do bossa
Źli Byli Ramony są charakterystycznymi bossami na końcach leveli-albumów komiksu. Każdy z nich ma unikalny styl i powery – jeden jest weganinem i z tego czerpie swoje psychiczne moce. Inni są bliźniakami, zawsze walczącymi razem.
Występy tych wieńczących levele antagonistów ociekają ironią, ale nawet najbardziej niespodziewane, gagowe motywy okazują się funkcjonować w świecie przedstawionym na prawach faktu – naruszenie wegańskiej diety, z której płynie moc jednego ze Złych Byłych wiąże się z zupełnie realną (w świecie komiksu) interwencją wegańskiej policji. Podobnie jest z innymi elementami zaczerpniętymi z gier – dodatkowe życie, które Scott zdobywa w trzecim tomie, naprawdę w końcu mu się przydaje. Widzimy wtedy, jak bohater wstaje z martwych niczym w platformówce.
Sam Scott sporo czasu spędza grając – albo z przyjaciółmi, albo, w chandrze, samemu, zawinięty w koc. Do spółki z naszytym na ramię parki logo X-men czyni to z niego obiekt sympatii geekowych czytelników. Ale Scott to geek, któremu układają się jakoś relacje z dziewczynami, ma nie-geekowych przyjaciół, gra w rockowej kapeli i chodzi na imprezy.
Stereotype fragged.
Melodramat
Sednem serii o Scotcie jest wątek obyczajowy. Droga do szczęścia u boku Ramony jest wyboista i niepewna, najeżona pułapkami mającymi swoje źródło w przeszłości obojga.
Ale na głównej parze historia melodramatyczna się nie kończy. Wokół Scotta i Ramony obraca się wielu bohaterów drugoplanowych, którzy również mają swoje wątki. Stephen Stills raz za razem zrywa z Julią, by w końcu odkryć swoje prawdziwe "ja". Do akcji przeciwko Pilgrimowi wkracza ojciec młodej Knives Chau, z którą Scott zerwał, żeby być z Ramoną. Tutaj następuje na dodatek przeniesienie wątku z warstwy obyczajowej do nawalankowej, bo ojciec Chau okazuje się wojownikiem władającym japońskim mieczem, który nie ma zamiaru grzecznie dyskutować przy zielonej herbacie.
W historii przewijają się mniejszości etniczne i seksualne, ale każdorazowo traktowane są jako coś normalnego. Homoseksualny epizod z przeszłości bohaterki nie jest niczym szczególnym, nikogo nie oburza. Podobnie męskie "wyjście z szafy" – jest zaskakujące, ale w żaden sposób nie ocenia się go negatywnie. Geje natomiast nie są zniewieściałymi chłoptasiami, z których wszyscy obleśnie się śmieją, tylko normalnymi koleżkami.
Fatality.
Całe podejście do seksu i związków jest luźne i swobodne. Bohaterowie podchodzą do swoich relacji spokojnie, bez dogmatyki. W razie kłopotów przeważnie rozchodzą się pokojowo, nie wydrapują sobie oczu. W kwestiach mniejszości i seksu O’Malley serwuje solidną dawkę zdrowej propagandy.
Z daleka od epicentrum
Scott Pilgrim uderzył w komiksowy świat z wielką siłą, zgarniając liczne nominacje i kilka nagród, w tym Harveya 2007 czy Eisnera 2010 w kategorii Best Humor Publication za piąty tom serii. Fala jego sukcesu rozeszła się na inne media.
W 2010 r. powstał film w reżyserii Edgara Wrighta. Recenzje były pozytywne – Rotten Tomatoes na podstawie 230 recenzji obliczyły średnią ocenę na 81%. Metacritic, na podstawie 38 recenzji krytyków – 69%. Jednak kinowa dystrybucja nie wystarczyła, żeby zwrócił się wynoszący 60 milionów dolarów budżet produkcji.
Dostępna w dystrybucji cyfrowej w Playstation Network i Xbox Live Arcade gra osadzona w uniwersum Scotta zebrała lepsze opinie niż film – Metacritic wskazuje 77%. Wyprodukował ją Ubisoft, a pracowali nad nią twórcy ze studiów w Montrealu i Chengdu, co dobrze oddaje charakter uniwersum Scotta jako takiego – powstałego na przecięciu klimatu Kanady i japońskiej popkultury.
Platformówka utrzymana jest w stylistyce ośmiobitowych arcade’ówek. Bohater idzie od lewej do prawej i rozwala wyskakujących przeciwników. Kierować można Scottem, Ramoną, Kim Pine (przyjaciółką i byłą Scotta) i Stephenem Stillsem, także w trybie wieloosobowym.
Trwają pracę nad animacją, która w krótkich filmikach przedstawi poprzedzające wydarzenia pokazane w komiksie losy relacji Scotta i Kim. Scottowa Wikia pełna jest najbardziej szczegółowych informacji na temat bohaterów serii. Strona fanowska pojawiła się nawet w polskiej sieci. W oficjalnym kreatorze awatarów można stworzyć własną postać w stylu nawiązującym do komiksów.
Scott Pilgrim jest wszędzie, a mimo to film okazał się finansową klapą. Przehype’owanie? A może historia nieporadnego geeka-superbohatera jest jednak zbyt hermetyczna dla nie-geeków?
Dziś O’Malley zarzeka się, że nie ma zamiaru kontynuować serii. Przypomina ciężką refleksję Hergé’a, który po wielu latach rysowania Tintina powiedział swojej żonie, że Tintin nie jest już nim i praca nad jego historiami wycieńcza go.
– Dlatego to koniec Scotta – pisał O’Malley. – Gdybym pracował nad nim kolejne dziesięć lat, byłbym martwy w środku**.
*– tłumaczenie własne, org. „evil ex-boyfriends”.
**– tłumaczenie własne za http://radiomaru.com/2008/11/25/herg-quote/