Rat Queens #1: Magią i maskarą

Królowe szczurów

Autor: Shadov

Rat Queens #1: Magią i maskarą
Bohaterki opowieści Kurtis J. Wiebe są wredne, ciekawskie i pełne niespożytej energii, a jeśli im podpadniesz, to spiorą cię na kwaśne jabłko, nie specjalnie przejmując się szkodami i twoim życiem. Ale czy charakterne i silne kobiety wystarczą, aby Rat Queens #1: Magią i maskarą znalazło się na półce obok twoich ulubionych komiksów?

Betty, Violet, Dee i Hannah - to skład międzygatunkowej, czteroosobowej grupy o wielce wymownej nazwie Królowe Szczurów. Mieszkające w Polisadzie, starają się zachowywać na tyle spokojnie i przyzwoicie, aby unikać codziennych wizyt w więzieniu. A nie jest to łatwe, ponieważ dziewczęta nie tylko przyciągają kłopoty niczym magnes, ale także z chęcią same je generują. W ramach zadośćuczynienia ostatniego wybryku, bójki w barze, muszą udać się do jaskini za miastem celem pozbycia się goblinów. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że zamiast goblinów znajduje się tam zabójca, a dalej w kolejce czeka troll. Sytuacja zaognia się jeszcze bardziej, gdy na jaw wychodzi, że nie tylko one były ścigane przez opłaconych morderców. 

Album Kurtis J. Wiebe (scenariusz) i Roc Upchurch (rysunek) prezentuje opowieść zabawną i nie ocierająca się o żaden poważniejszy wątek, co nie oznacza, że wiodącego nie ma. Jest, ale stanowi tło dla życia prywatnego i humorów protagonistek. Zauważalna jest lekkość, z jaką Kurtis przeplata ze sobą wydarzenia poważne, krwawe i komiczne. Pierwsza detektywistyczna przygoda kobiet rozciąga się na cztery z pięciu rozdziałów. Dziewczyny zmuszone są znaleźć osobę, która postanowiła zapłacić za ich głowy. Jednak w trakcie śledztwa więcej jest sytuacji, gdzie protagonistki ścierają się z problemami codziennego, głównie towarzyskiego i rodzinnego życia. Zaczynając od nadgorliwej Hannah, która zadurzyła się w kapitanie straży Polisady, przez zaloty Betty do innej panny, kończąc na odwiedzinach rodziny Violet. Dee jest najbardziej spokojna i stonowana w tej niecodziennej grupie. Krótkie scenki świetnie pokazują jak silne w grupie, szybko tracą głowę w obliczu towarzyskich problemów. Każda prezentuje równie odmienny charakter niekoniecznie wpisując się w stereotypy swego ludu. Jak Violet, krwista i krzepka krasnoludka, miłośniczka wina, gardząca piwem. Razem są niczym tornado, które zmiecie wszystko, co stanie im na drodze.

Główne bohaterki z chęcią korzystają ze wszystkich uciech życia, niespecjalnie przejmując się następnym dniem. Efektem ich działań są zabawne sytuacje, które śledzi się z przyjemnością. I, co najważniejsze, cały album utrzymany jest w takim właśnie klimacie. Często walcząc na śmierć i życie, nie odpuszczają sobie sprzeczki czy czarnego humoru, nie mówiąc o mnóstwie osobliwych zachowań w najmniej odpowiednich momentach. Kobietom bliżej do rasowych rzezimieszków niż ułożonych dam. Robią piorunujące wrażenie, a w dalszej historii nie sposób przestać je lubić.

Nieco inaczej ma się sytuacja od strony rysunkowo-kolorystycznej. Wszystko wygląda artystycznie dzięki lekko karykaturalnej kresce, zakrzywiającej sylwetki bohaterów i stonowanym odcieniom. Nie ma kontrastów ani obszernych kadrów pokazujących szersze fragmenty miasta, a większość teł jest zwyczajnie rozmazana. Roc Upchurch skupił się na bliższym ukazywaniu protagonistek i ich emocji. Owszem, walki nie charakteryzują się nadzwyczajną dynamiką czy ciekawą perspektywą, ale momentami artysta próbował osiągnąć efekt 3D, co po części się udało.

Rat Queens #1: Magią i maskarą to pełnokrwista, zajmująca powieść obnażająca prawdziwą naturę zbuntowanych kobiet, które nie boją się wydłubać komuś oczu i ubrudzić się krwią. Kurtis J. Wiebe podszedł do całości solidnie i sprawił, że jego historię o Królowych szczurów czyta się z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. A po skończonym albumie pozostaje ochota na kolejne zwariowane  przygody bohaterek.

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za egzemplarz recenzencki.