» Recenzje » Ragnarok #07

Ragnarok #07


wersja do druku

Koniec z Gwiazdami

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Ragnarok #07
Pozdrawiam fanów Ragnaröka sekretnym hasłem: "Głooo"! A to oznacza, że z półek księgarń spogląda na nas utytłana sosem pomidorowym boginka Himmelmez, gwiazda okładki najnowszego, siódmego już tomu manhwy Ragnarök! Fanfary dla autora za wytrwałość wbrew wszystkiemu, dla wydawnictwa za śmiałość i konsekwencję, a także dla czytelników za niespożyte pokłady cierpliwości i pobłażliwości! Najnowsza część, choć jest już za półmetkiem całej serii, popchnęła akcję zaledwie o dwa błahe wydarzenia. Dwie walki, w trakcie których zostawiliśmy bohaterów w poprzednim tomie, zostały bezpardonowo ucięte przez interwencję valkirii ex machina, Sary Erine. Ups, czyżby to był koniec recenzji?

Niestety nie. Wprawdzie przedostatnie zdanie streszcza akcję całego komiksu - tak, ponad sto sześćdziesiąt stron jest tylko o tym - ale prócz banalnej fabuły, w Ragnaröku jest jeszcze kilka ciekawych rzeczy. Trup ściele się gęsto, Sara Erine umyka z sercem Ymira, rozwiązując wątki, a główni antagoniści giną w tak mdły sposób, że nawet scenarzysta Złotopolskich zwymiotowałby w ręcznik. Rozliczając się z fabularną przeszłością bohaterów, proponuję ranking trzech największych, gasnących gwiazd siódmego tomu - równie niezapomnianych, jak brudzący palce i trudny do zmycia tusz drukarski Kasenu.

W świat Ragnaröka nieodmiennie wprowadza nas brzydka okładka, a na niej wspomniana pierwsza gwiazda tomu Himmelmez, kokieteryjnie czołgająca się wśród gruzowiska, z zalotnie podartym kostiumem czarnej charakterki i miną hostessy reklamującej lody Magnum. Ta żywotna i sprytna bohaterka stała się krynicą pomysłów wydłużających fabułę i zapadających w serca tekstów. Walka z nią była dla bohaterów niczym imieninowa kolacja u cioteczki: po śledziku w cebuli czas na sałatkę jarzynową, a kiedy już myśleliście, że wykupicie się, wmuszając to ostatnie ziarenko ekshumowanego groszku, na stół wjeżdża beżowy tort z kandyzowanymi owocami na wierzchu i przesłodzona herbatka w szklance. As w rękawie cioteczki Himmelmez niejednego przyprawi o Ragnarök żołądka. A wygłaszane przez Mistrzynię Słownych Przepychanek i Pogróżek kwestie wyrażają wszystkie odczucia i lęki czytelników: "Hi hi hi", "Jakie żałosne. Jakie nudne", "Jakie to okrutne", "Nie ma dla ciebie nadziei", "Porażka za porażką", "Co? Dziwnie się czujesz?", "Ciekawe! Powinno być gorzej!".

Drugą gwiazdą jest Matt, który został opętany przez Himmelmez, aby zabił swego dawnego przyjaciela - Chaosa. Nie dość, że fatalnie wykorzystany przez kobietę, to jeszcze autor pognębił go udziałem w absolutnie niestrawnej retrospekcji. Chaos przypomina sobie szczęśliwe chwile z Mattem, jakie spędzili, bimbając nogami nad przepaścią, siedząc na absurdalnej dźwigopodobnej konstrukcji, w którą ktoś wetknął chorągiewkę. Kuriozalnym "okolicznościom przyrody" towarzyszą adekwatne refleksje bohaterów: "Hm…", "Eh!", "Spokojnie tu", "To wiatr, prawda?". Z takim brzemieniem Chaos nie może być zwykłym bohaterem.

Czy ktoś sądził, ze trzecią gwiazdą będzie czarownica Bijou? Nie tym razem! Jej rehabilitacja w pośmiertnej, anielskiej scenie każe nam ją zaliczyć do Bohaterek o Gołębim Szczęściu, Które Źle Dobrały Towarzystwo. Puste miejsce po rehabilitantce zajmie Myung–Jin Lee, czyli autor, który postanowił podzielić się z fanami swoją biografią. Na końcu komiksu, tuż za serią tradycyjnie żenujących stripów, znajduje się notka o głównym sprawcy Ragnaröka. Pochwalił się on otrzymaniem dyplomu z projektowania wizualnego (osobiście obstawiam aranżacje przystanków miejskich) oraz rozpoczęciem kariery rysownika manhwy w 1992 roku.

Po czterech pierwszych latach rewelacyjnej kariery, uwieńczonej nagrodą wydawców (patrząc na antologie konkursowe Kasenu nic nie powinno nas zdziwić), został powołany na dwa lata do wojska. Po odbyciu służby założył studio Dive to Dream Sea i rozpoczął pracę nad Ragnarökiem. Na podstawie skąpych danych o autorze trudno jest wnosić, dlaczego zaraz po tak długim okresie w wojsku koreańskim podporządkował wszystkie działania artystyczne temu komiksowi. Wszelkie dociekania zakrawałyby na nieeleganckie mnożenie insynuacji i niezdrowych aluzji. Będziemy musieli zatem jeszcze poczekać na rzucenie światła na nurtujące kwestie: jakie jest źródło inspiracji dla fabuły, jaki jest powód, dla którego postanowił wykorzystać (tu: "inna" czynność komiksiarska, jeszcze nie karana) mitologię nordycką i czy proponowany przez niego poziom fabuły oraz humoru pokrywa się z jego własnym. Póki co zostajemy zapewnieni, że komiks, który trzymaliśmy w ręku, należy do czołowych publikacji tego typu w Korei, a manhwowy autoportrecik autora będzie nas nawiedzał w snach aż do ukazania się kolejnego tomu.

Na końcu komiksu, w zapowiedziach obok reklamy kolejnych tomów Legend i Priest, pojawiła się informacja o rychłym wydaniu ósmej części Ragnaröka! Towarzysząca jej ilustracja niejednego fana napełni bezbrzeżnym szczęściem: złodziejka Lidia wróci! Przegoniona po zaginionych krainach i wyczekiwana z utęsknieniem przez arcylicznych fanów, uświetni kolejny tom fontanną humoru i sytuacjami że boki zrywać. Ku uciesze miłośników serii, na obrazku towarzyszy jej kocur, obrócony do widza tyłem, uśmiechający się krzywo i prezentujący zadnią część ciała: podwójny ogon, pojedynczy odbycik i pojedyncze jąderko. Można tu zwęszyć nie lada historię o odzyskaniu przez bohaterkę starożytnych klejnotów i zgubieniu po drodze innych.

Oczywiście, wszystko to pod warunkiem, że autor w ogóle będzie chciał podzielić się historiami Lidii, a czytelnicy - biorąc przykład z kociska - nie wypną się na Ragnaröka.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Ragnarok #07
Ragnarok #07
Ragnarok #07
Ragnarok #07

1.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ragnarok #07
Scenariusz: Myung-Jin Lee
Rysunki: Myung-Jin Lee
Wydawca: Kasen
Data wydania: grudzień 2007
Format: B6
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 16 zł



Czytaj również

Ragnarok #06
Zraź-na-rok
- recenzja
Ragnarok #05
*Głoooooo*
- recenzja
Ragnarok #04
Wywiad na koniec świata
- recenzja
Ragnarok #01-03
Zmierzch Bogów Gong-Bao
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.