» Recenzje » Podboje #1: Horda żywych

Podboje #1: Horda żywych


wersja do druku

Początek jest. Pytanie, co dalej?

Redakcja: Marcin 'Karriari' Martyniuk, Wiktor 'Anzelm' Wieczorek

Podboje #1: Horda żywych
Połączenie historii i fantasy? Literatura widziała takie przypadki nie raz i nie dwa. Również świat komiksu widywał historie łączące oba nurty, czego przykładem może być Skarga Utraconych Ziem. Sukces takiego pomysłu zazwyczaj zależy od inwencji oraz kreatywności autorów. Dlatego też sprawdziliśmy czy Podboje są dziełem zasługującym na uwagę czytelników.

Niby starożytność, ale tak nie do końca. Przyjmijmy jednak na chwilę, że mowa o rzeczywistych czasach na wiele lat przed narodzinami Chrystusa. Agresywne państwo Hetytów pragnąc odbudować swoje imperium zajmuje terytoria kolejnych sąsiadów. W obliczu zagrożenia koczownicze plemiona Scytów muszą zjednoczyć się by dać odpór najeźdźcy. Ich szeregi zasilają ostatni żyjący przedstawiciele zniszczonej Atlantydy oraz tajemnicza wysłanniczka z sąsiedniej Babilonii. Konfrontacja jest nieuchronna. Zbliża się czas pożogi.

Tak pokrótce prezentuje się fabuła Hordy Żywych, albumu inicjującego cykl Podboje autorstwa duetu Sylvain Runberg (komiksowa adaptacja Millennium, seria Orbital) oraz François Miville-Deschenes. Seria swoją premierę miała w roku 2015, a do rąk polskich czytelników trafiła niecałe dwa lata później.

W przeciwieństwie do otwierającego cykl Millennium albumu Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Runeberg zdany był tylko i wyłącznie na własną inwencję, będąc pozbawionym choćby szkieletu scenariusza, siłą rzeczy dalece wychodząc ponad interpretację cudzego pomysłu. Trzeba przyznać, że autorski koncept nie jest zły, chociaż Horda Żywych cierpi na syndrom otwarcia właściwy dla nowych serii: inicjuje wątki, wprowadza bohaterów, zawiązuje oś fabularną, ale niczego nie finalizuje. I tak naprawdę z oceną Podbojów jako cyklu należy się jeszcze wstrzymać. Ważne jest jednak to, że początek należy uznać za obiecujący.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W trakcie lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że Runberg czerpał inspirację z innego – bardzo ważnego – komiksowego dzieła, a mianowicie 300 Franka Millera. Podobnie jak Amerykanin, tak i Belg przeplata wątki o proweniencji historycznej z elementami zaczerpniętymi wprost ze swojej wyobraźni, dodając osoby, wydarzenia oraz wątki w pełni fantastyczne, uzyskując tym samym szerokie pole manewru w prowadzonej przez siebie historii, bez przesadnej dbałości o realizm. Dlatego też do komiksu należy podchodzić zdecydowanie jak do dzieła z kategorii fantasy. Ogólna konwencja przypomina książkową serię Klątwa Imperium Thomasa Harlana, chociaż oczywiście umiejscowioną w odmiennej niby historycznej epoce.

Można jednak domniemywać, iż przesłanki stojące za decyzją "ufantastycznienia" opowieści są zdecydowanie różne od tych przyświecających Millerowi. Amerykanin wziął na warsztat historię świetnie znaną z epoki, dla której istnieje całkiem spora liczba świadectw literackich. Dlatego też pomysł Millera można określić mianem artystycznej wariacji. Runberg nie ma takiego komfortu: wiedza o starożytnych Hetytach odkrywana jest z mozołem i rekonstruowana na bazie informacji pochodzących z archiwów sąsiednich państw. Wymyślenie odpowiedniego scenariusza wymagałoby od autora znacznego nakładu czasu, obecna zaś konwencja niewątpliwie okazała się wygodną drogą na skróty, otwierającą perspektywy wciągnięcia w wir intrygi Atlantów, jak i elementy mistyczne.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

300 to jednak nie jedyne porównanie, jakie przychodzi do głowy. Starsi czytelnicy – a dzięki wznowieniu być może i młodsi – niewątpliwie pamiętają świetną polską serię Ekspedycja. Owszem, w wielu elementach jest to dzieło całkowicie różne, choćby ze względu na samą koncepcję zawiązania świata i głównych bohaterów. Elementami wiążącymi są rewelacyjne ilustracje: sposób kreślenia ludzi czy architektury, przywodzące na myśl świetne grafiki Bogusława Polcha.

Nawet w oderwaniu od polskiego komiksu Podboje urzekają pełnymi detali i szczegółowymi ilustracjami. Olbrzymie wrażenie wywiera niemalże każdy element, począwszy od architektury, przez mimikę bohaterów, plastykę scen bitewnych, kończąc na – jeśli nawet nielicznych – całostronicowych kadrach. Całość dopełniają starannie nałożone kolory. Każda kolejna strona zapewnia olbrzymią przyjemność z obcowania z komiksem. Wielkie brawa, dla ilustratora, Miville-Deschenesa!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Drugi epizod noszący tytuł Podstęp Hetytów został zapowiedziany przez polskiego wydawcę – Egmont – na lipiec roku 2017. Szczerze mówiąc jestem niezmiernie ciekaw, w jakim kierunku podąży seria: czy Runberga wena opuści, będąc jedynie jednorazowym przebłyskiem, czy raczej rozwinie on swój pomysł. Prawdę mówiąc nawet zarzucenie pseudohistorycznej konwencji nie będzie mi przeszkadzało, byleby tylko scenariusz utrzymał tempo, a ilustracje swoje piękno.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Podboje #1: Horda żywych
Scenariusz: Sylvain Runberg
Rysunki: François Miville-Deschenes
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: kwiecień 2017
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Liczba stron: 60
Format: 28,5x21,6 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-281-1974-1
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Podboje #2: Podstęp Hetytów
Patataj koniku
- recenzja
Millenium Saga #1: Zamrożone dusze
W kraju mlekiem i nienawiścią płynącym
- recenzja
Łowcy relikwii
Dynamicznie i pięknie
- recenzja
Bazyliszki #2
W brzuchu Warszawy
- recenzja
Kajko i Kokosz. Opowieści z Mirmiłowa #01: Obłęd Hegemona
Komiks zupełne niekonieczny
- recenzja
Green Lantern #4: Ultrawojna
Jeszcze więcej kosmicznego miszmaszu
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.