Nieznany Geniusz

Nieznany Geniusz poznany

Autor: Młot

Nieznany Geniusz
Wydawnictwo Centrala od początku swojej działalności serwuje polskim czytelnikom komiksy niebanalne. Wizytówką poznańskiej oficyny są książki niszowe i alternatywne. Nierzadko, by zrozumieć poszczególne pozycje, musimy do nich dojrzeć jak dobry, "śmierdzący" francuski ser dojrzewa do spożycia. Ten proces jest niezbędny przy czytaniu Nieznanego Geniusza. Praca Mikołaja Tkacza oraz Agnieszki Piksy na pierwszy rzut oka bardzo traci na jakości. Jednak komiksów, jak i książek, nie należy oceniać "po okładce".

Mikołaj Tkacz, odpowiedzialny za scenariusz Nieznanego Geniusza, wziął na warsztat historię Ernesta Ludwigera - malarza zajmującego się portretowaniem brzydkich ludzi. Na co dzień artysta spotyka się z kompletnym brakiem akceptacji dla uprawianej przez siebie twórczości, zwłaszcza ze strony pozujących mu modeli. Ludwigier nie ingeruje nawet, gdy ci pod wpływem gniewu ostentacyjnie depczą jego prace. Kulminacyjnym momentem historii jest wystawa jego dzieł przeradzająca się w niespodziewany performance, w którym biorą udział wszyscy obecni w przestrzeni galeryjnej.

Agnieszka Piksa serwuje grafikę minimalistyczną i właściwie nieprzystępną dla przeciętnego czytelnika. Rysunki są celowo niestarannie, niczym tworzone lewą ręką przez praworęczną osobę, skierowaną plecami do kartki, jadącą samochodem po wyboistym podłożu z zamkniętymi oczami (niepotrzebne skreślić). Przedstawia ona w minimalny sposób jedynie to, co niezbędne jest do opowiedzenia historii. Świadomie zaprzecza wszelkim zasadom akademickiego rysunku. Ignoruje perspektywę i proporcje, a światłocień w ogóle nie istnieje. Rezygnuje nawet ze szczegółowego przedstawiania poszczególnych części ciała swoich bohaterów. Wybór takiej szaty graficznej może odrzucać, jednak jest ona adekwatna do historii, którą autorzy chcą opowiedzieć. Scenariusz dotyczy artysty uwieczniającego brzydkich ludzi, toteż Agnieszka Piksa skupiła się na narysowaniu komiksu w jak najbardziej odpychający sposób. Jej skrupulatnie stworzone bazgroły znakomicie się sprawdzają w opowieści o brzydocie.

Warto zaznaczyć, ze Mikołaj Tkacz nie serwuje bezmyślnej historii artysty, którego ogół społeczeństwa nie zna. Kluczowy moment w scenariuszu to zdeptanie prac Ernesta Ludwigera, w wyniku czego niezamierzenie zyskują one na wartości. Autor portretów brzydkich ludzi zarabia na nich krocie, po czym zmienia obiekt swoich artystycznych zainteresowań. Przewrotność tej historii polega na tym, że portrety same w sobie były ignorowanie, dopiero ingerencja sił zewnętrznych, w postaci niezadowolonych zwiedzających, zwiększa ich wartość. Tkacz swoim komiksem zadaje czytelnikowi pytanie, czy sam Ludwiger jest geniuszem czy genialny był niezaplanowany event? Jego świadomie wykonane prace zyskały uznanie dopiero po zdeptaniu przez ludzi, a przecież przez samego artystę dodatkowa ingerencja nie była przewidziana. Czy zatem to jego geniusz pozwolił mu zostać docenionym?

Grupa Maszin znana jest z komiksów odważnych. W ich pracy nie liczy się przypodobanie rzeszy fanów, tylko przekazanie pewnego pomysłu. Bawiąc się formą potrafią zaskoczyć, zniesmaczyć albo zachwycić. Nieznany Geniusz jest wprawdzie pozycją wyróżniającą się, jednak nie wybijającą się ponad inne komiksy: ani grupy Maszin, ani innych twórców. Jest jednak dowodem, że owa grupa próbuje eksperymentować z medium komiksu.