Nieśmiertelny Iron Fist #2: Siedem stolic nieba

Wracając na stare śmieci

Autor: Shadov

Nieśmiertelny Iron Fist #2: Siedem stolic nieba
Druga część przygód Iron Fista – Siedem stolic Nieba – jest silniej związana z mistyczną częścią życia Daniela Randa i miastem K’un-Lun. Nie oznacza to jednak, że ziemskie problemy przestały go dotyczyć. Nawet tam bohater nie może czuć się bezpieczny, kiedy Xao i jego firma Wai-Go Industries depcze mu po piętach.

Daniel Rand nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie mu wrócić w dobrze znane strony. K’un-Lun wezwało Nieśmiertelną broń – Iron Fista, by ten stanął do walki w turnieju o prawo do pojawiania się w ziemskim wymiarze. Jednak zwycięstwo schodzi na drugi plan, kiedy okazuje się, że mistyczną stolicę niszczą wewnętrzne konflikty, spiski oraz intrygi. A nim protagonista zdąży się ponownie rozgościć w swojej ojczyźnie, będzie musiał wybrać sprzymierzeńców i stoczyć kolejną ciężką bitwę z Hydrą.

Siedem stolic Nieba to historia tocząca się na kilku płaszczyznach. Odwołuje się zarówno do losu Iron Fista przygotowującego się do turnieju siedmiu stolic Nieba, momentów z życia Wendella Randala (ojca Daniela), gdy po raz pierwszy przybył do K’un-Lun, jak i zmagań pobocznych bohaterów, m. in. Jeryna Hogartha czy Luke’a Cage’a. Bardzo wyraźnie przewija się także historia Orsona Randalla (Immortal Iron Fist Annual #1), jednej z ważniejszych (byłych) osobistości w życiu protagonisty. Z kolei ich losy łączą się z kolejnymi bohaterami, w tym Lei Kungiem Gromowładnym, dowódcą wojsk K’un-Lun, jak i Davosem, jego synem aktualnie będącym Nieśmiertelną bronią miasta K’un-Zi. Odwołań, nawiązań i zawiłości między bohaterami jest wiele i w pierwsze tempo trudno zrozumieć przekaz opowieści, zwłaszcza że część nakreślonych konfliktów ma charakter pokoleniowy. Poza tym początkowym rozdziałom (Immortal Iron Fist #8-9) brak jakiegoś powiązania z ziemskimi sprawami, które zdominowały pierwszy tom, co tylko pogłębia ową dezorientację. Nie oznacza to, że przez cały album będziemy mieli podobną sytuację. Od rozdziału #10 ponownie ruszają trybiki potężnej organizacji Hydra, wprowadzając ciekawe i istotne zwroty fabularne.

W rozdziałach #10-14 scenarzyści o wiele lepiej ważą wydarzenia, pilnując, aby czytelnik napotykał interesujące sceny, dialogi czy konfrontacje między postaciami. Podczas gdy czarne charaktery knują, Iron Fist zaczyna przekształcać się w wytrawnego intryganta, szukającego sposobu na ocalenie przyjaciela i mistycznej ojczyzny. Najwięcej jednak robią wątki związane z Hydrą, to one napędzają powieść i sprawiają, że przygody Żelaznej Pięści są tak nieprzewidywalne. A żeby było jeszcze ciekawiej, turniej jest okazją do poznania nieco kultury pozostałych stolic Nieba i ich Nieśmiertelnych broni (każda stolica Nieba ma własną). Co w rozdziale #14 zaowocowało naprawdę przyjemnymi scenami walki, najlepszymi w całym albumie.

Rysunkowo drugi tom jest słabszy niż pierwszy. Do jego rozdziałów zasiadła o wiele większe grono rysowników niż do Opowieści Ostatniego Iron Fista, co jak można się domyślić, zaowocowało niejednorodną kreską. Dodatkowo znalazł się rozdział (Immortal Iron Fist Annual #1) autorstwa Howarda Chaykina, Daa Breretona, Jelena’e Kevica Djurdjevica i Edgara Delgado, będący na przemian ładnym i fascynującym, brzydkim i słabym, a miejscami nawet oryginalnym. Miesza się tutaj kilka stylów, różnych technik kolorowania i rysowania. Na szczęście reszta albumu w większości odpowiada klimatom jedynki, utrzymując delikatniejszą i mniej szczegółową kreskę wzbogaconą jasnymi, pastelowymi kolorami. Najlepiej pod względem graficznym radzi sobie ostatni, czyli #14 rozdział. Finalna walka jest dynamicznie nakreślona, a unikalne ciosy dla siedmiu Nieśmiertelnych broni robią piorunujące wrażenie. Największą niespodzianką są okładki dzielące rozdziały. Niektóre, jak wariant zombie do rozdziału #10 w wykonaniu Kaarena Andrewsa czy praca Davida Aja (rozdział #9) świetnie trzymają klimat.

Chociaż album Siedem stolic Nieba objętościowo jest większy, to niestety nie przełożyło się to na lepszą historię. Przez słaby początek trudno później pozbyć się wrażenia nijakości. Niemniej im bliżej końca, tym wydarzenia rozwijają się w o wiele bardziej interesujący sposób. Poza tym historia prowadzona jest z lekkim, nienachalnym dowcipem, gdzie przodują delikatne ironiczne przytyki, nieco nierozgarnięty główny bohater i niezachwiana wiara Luke’a Cage’a. Jeśli ktoś rozpoczął już przygodę z Iron Fistem, to trzeba ją kontynuować, zwłaszcza, że końcówka pozostała bardzo obiecująca.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za przekazanie komiksu do recenzji.