Millenium Saga #1: Zamrożone dusze

W kraju mlekiem i nienawiścią płynącym

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Millenium Saga #1: Zamrożone dusze
Współczesna Europa targana jest wieloma bolączkami społeczno-politycznymi. Odżywający skrajny nacjonalizm, ksenofobia, szeroko pojęty kryzys imigracyjny, inwigilacja ze strony władz oraz prozaiczna podatność na hackerskie ataki wielokrotnie trafiały na pierwsze strony gazet. Są też dominującym motywem Zamrożonych dusz, nowego komiksu z cyklu Millenium.

Drogi Lisabeth Salander oraz Mikaela Blomkvista rozeszły się tuż po zakończeniu pierwszego cyklu Millenium. Czas pokazał jednak, że drogi krnąbrnej hackerki oraz dziennikarza śledczego ponownie - i raczej dość szybko - ponownie się skrzyżowały. Mimo pozornie odmiennych przedmiotów zainteresowania – Salander poświęciła się demaskacji opresyjnej działalności szwedzkich służb bezpieczeństwa, zaś Mikael podjął próbę dyskredytacji szwedzkich neofaszystów. Oboje nie przewidzieli jednak, że u ich boku wyrosła nowa, znacznie potężniejsza organizacja...

Zmrożone dusze otwierają nową, komiksową trylogię opartą na popularnym cyklu Stiega Larssona. Przełożeniem języka powieści na komiksowy scenariusz ponownie zajął się Sylvain Runberg, zaś warstwę artystyczną powierzono Hiszpance, Belén Ortega. Należy przyznać, że za sprawą komiksu Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Runberg dowiódł swoich umiejętności, świetnie przenosząc książkę na język sztuki komiksowej.

Recenzowane dzieło tylko umacnia czytelników w przekonaniu, że Belg ma głowę na karku i potrafi wciągnąć odbiorcę równie skutecznie, co szwedzki pisarz. Prowadzona przez długi czas podwójnie narracja: widziana osobno oczami Salander oraz Blomkvista zapewniła scenarzyście szerokie pole manewru w kreśleniu fabuły i trzeba przyznać, że Runberg w pełni skorzystał z tej możliwości. Jest więc interesująco oraz dynamicznie, chociaż te akurat atuty z perspektywy całego albumu mają drugorzędne znaczenie.

Najważniejszym elementem historii jest tak naprawdę Szwecja, jak i – w szerszej perspektywie – cała Europa. Położony po drugiej stronie Bałtyku kraj jawi się niekiedy naszym rodakom jako państwo o wysokim poziomie życia gwarantowanym przez równie wysoki poziom opieki socjalnej. Tymczasem Runberg, chociaż tak naprawdę będący autorem pierwowzoru Larsson, ponownie odmalowują Szwecję jako kraj zmagający się z licznymi "demonami", często mającymi swój początek w dobie szalejącego na Starym Kontynencie nazizmu.

Trzeba napisać wprost: Zmrożone dusze, to zdecydowanie coś więcej, aniżeli barwny, komiksowy, tytuł. To głębsza metafora, za pośrednictwem której Larsson i Runberg rozliczają się z kursem obieranym przez współczesnych Europejczyków. Bezkarni neofaszyści, szpiegujące na potęgę swoich obywateli rządy, nietolerancja w stosunku do osób o odmiennych poglądach. Na pierwszy plan wysuwają się co prawda imigranci, jednakże przekaz jest oczywisty: dzisiaj przybysze z innych krajów, a jutro już rdzenni Szwedzi niepodzielający poglądów skrajnych grup politycznych. Pod tym względem komiks zaskakuje swoją bezkompromisowością nazywając rozmaite zagrożenia polityczno-społeczne po imieniu. I dobrze, że tak się dzieje!

Od strony artystycznej komiks prezentuje się perfekcyjnie... nijako... Ilustracje są do bólu przeciętne i trudno znaleźć choćby jeden kadr, który zapadłby w pamięci choćby na pięć najbliższych minut. Kreska Ortegi – przynajmniej w Zamrożonych duszach – jest zupełnie bez polotu, nie cieszy detalami, brakuje również większych kadrów czy choćby jakiegokolwiek elementu, który wyróżniłby omawiane dzieło spośród gąszczu innych, dostępnych na rynku. Co gorsza, przedstawiciele "Sparty" nakreśleni zostali groteskowo i być może byliby zabawni w komiksie superbohaterskim. Tutaj jednak budzą co najwyżej westchnięcia politowania, jakby symbolicznie podkreślając ilustratorską słabość.

Zmrożone dusze to utwór niebywale zaangażowany politycznie. Runberg nie waha się nazywać rzeczy po imieniu, nie ugrzecznia przekazu i nie przykrywa ciemnych zakamarków ludzkiej duszy. Z drugiej strony nie szuka łatwych wyjaśnień; zamiast tego stawia pytania zmuszając odbiorcę do refleksji. Jedynie szkoda, że oprawa graficzna pozostaje daleko, daleko w tyle za scenariuszem. I to niestety sprawia, że omawiany komiks to dzieło z jednej strony bardzo dobre, z drugiej zaś potwornie przeciętne. Mimo tego, lektura obowiązkowa!