» Recenzje » Miecz nieśmiertelnego #13-14

Miecz nieśmiertelnego #13-14


wersja do druku

Blach cięcie-gięcie

Redakcja: Julian 'Mayhnavea' Czurko

Miecz nieśmiertelnego #13-14
Komiks samurajski ostatnio nie radzi sobie zbyt dobrze w naszym kraju. Wydawnictwo Mandragora bez przekonania i w ślimaczym tempie kontynuuje Samotnego wilka i szczenię, o serii Vagabond już nie wspominając. Egmontowski Kenshin po szóstym tomie utknął na swoim najpotężniejszym jak dotąd przeciwniku: biurokracji. W ten sposób na polskim placu boju praktycznie ostał się tylko jeden stosunkowo pewny tytuł w tej konwencji. W przeciwieństwie do wyżej wymienionych cyklów, Miecz nieśmiertelnego ukazuje się w miarę regularnie, choć z niewielką częstotliwością. Od listopada 2007 roku do sprzedaży trafiły jedynie dwa tomy: trzynasty i czternasty. Podczas gdy w naszym świecie minął prawie rok, w rzeczywistości stworzonej przez Hiroakiego Samurę czas leniwie płynie w dniach.

Kontynuując wątek rozpoczęty w dwunastej książeczce cyklu, autor doprowadza wreszcie do spotkania Manjiego z Anotsu. Jednak to, co na pierwszy rzut oka może zwiastować punkt zwrotny serii, faktycznie okazuje się mało znaczącym epizodem. W zasadzie panowie nie zamieniają ze sobą jednego słowa, nie mówiąc już o szczęku oręża. Brak oczekiwanego starcia wynagradza trwająca nieprzerwanie przez półtora tomu celebracja przemocy z innymi postaciami w rolach głównych. W swojej przewrotności autor zadbał o to, by walczyli ze sobą praktycznie wszyscy za wyjątkiem wspomnianej pary. Samura krwawo kończy wątek Hisoki, następnie konfrontuje Manjiego z człowiekiem Kagimury – Giichim, by ostatecznie obydwu bohaterów ustawić w szranki z Magatsu i innymi zwolennikami Itto-Ryu.


"Bezimienny": Hey… Kozue! Wróg czy przechodzień… to wszystko jedno. Nie jesteśmy dziećmi. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć. Może po prostu… go załatwimy?!
Kozue: Taak… czegóż chcieć więcej?… Wystarczy dobre widowisko...


Podobnie jak w tym przypadku dominującą część prawie wszystkich tomów Miecza nieśmiertelnego stanowią walki. Hiroaki Samura zapewnia sobie oryginalność każdego pojedynku poprzez zróżnicowanie oręża, jakim władają bohaterowie cyklu. Główne postaci przeważnie specjalizują się w jednej unikatowej broni, z których większość jest płodem wyobraźni autora. Z ciekawszych rodzajów oręża warto wymienić należący do Anotsu masywny stępiony topór stworzony na wzór topora nepalskiego (Kabutsuchi "Head Hammer"), trzyczęściową włócznię łączoną stalowymi ogniwami Makie (Haru-no-Okina "Old Man of Spring") czy przypominającą sierp z zamknięciem broń Giichiego, służącą bohaterowi do dekapitacji lub rozczłonkowywania przeciwników (Kanetsura's Mito-no-Kami "Guardian of the Three Paths").

Różnorodność broni wymusza odmienne style walki, a Samura świetnie sobie radzi z tworzeniem i obrazowaniem każdego z nich. Póki w szranki stają coraz to inni wojownicy, w każdym pojedynku można liczyć na oryginalne widowisko. Z matematycznego punktu widzenia potencjał niepowtarzalnych starć jest co najmniej równy liczbie możliwych kombinacji.

Dużym plusem sekwencji starć jest dokładnie przemyślana gama ruchów postaci. Autor przy projektowaniu kolejnych posunięć wojowników często odwołuje się do posiadanej na ten temat wiedzy. Wystarczy przytoczyć przypadek Makie, kiedy to bohaterka zatrzymuje ostrze miecza na swoim udzie, przewidując sposób cięcia przeciwnika znajdującego się tuż za nią.

Iriya: Sza… szalona… zatrzymałaś ostrze na własnym udzie? A… a gdybym tak ciął pionowo?…
Makie: Przy cięciu z tyłu, w środek tułowia, ostrze powinno być poziomo… inaczej trafiłbyś tylko w żebra. Co? Nie wiedziałeś o tym?


Na przestrzeni dwóch ostatnich tomów Samura przestaje faworyzować Rin, którą pragnienie zemsty uczyniło jedną z ważniejszych postaci poprzednich części. Autor pozostawia ten wątek niezakończonym, sugerując jego kontynuację w nieokreślonej przyszłości. Ponownie prym wiedzie Manji, który tonie w morzu krwi, tradycyjnie już częściej własnej niż przeciwników. Niestety dzieje się tak kosztem fabuły. Samurę tak pochłonęła wizja rzezi, że dopiero końcówka czternastego tomu zamyka maraton pojedynków i posuwa akcję do przodu: Manji trafia w progi zaciekłego przeciwnika Itto-Ryu – Kagimury, zaś Itto-Ryu postanawia zmienić przyjętą strategię.


Bohaterowie nie doświadczają żadnych przełomowych zmian wewnętrznych. Widać jedynie ich zalążki w relacjach między postaciami, które zdążają w dosyć przewidywalnym kierunku. Rysunki są podobne do prac prezentowanych w poprzednich tomach. Dokładna i, jak na mangę, nad wyraz realistyczna kreska Samury to nadal jeden z największych walorów cyklu.

Adaptując nieco terminologię fanów mangi i anime, dwa najnowsze tomy Miecza nieśmiertelnego można nazwać komiksowymi fillerami, "zapychaczami". Prezentują one wydarzenia, które – choć mają trochę wspólnego z kluczowymi wątkami – to tak naprawdę niewiele wnoszą do fabuły. Zwykle owe "zapychacze" stosuje się w anime, by wyrównać tempo emisji serialu z procesem twórczym mangi. W tym przypadku nie ma żadnego usprawiedliwienia dla przeciągania rozwoju wydarzeń.

I chociaż komiksy czyta się przyjemnie, głębsza myśl przewodnia, łącząca prezentowane wydarzenia, podniosłaby znaczenie obydwu tomów.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Miecz nieśmiertelnego #13
Scenariusz: Hiroaki Samura
Rysunki: Hiroaki Samura
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: listopad 2007
Liczba stron: 224
Format: 11x18 cm
Oprawa: kartonowa, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 19 zł
Wydawca oryginału: Kodansha



Czytaj również

Miecz nieśmiertelnego #16
W okowach medycyny
- recenzja
Miecz nieśmiertelnego #12
Prawdziwa droga miecza
- recenzja
Miecz nieśmiertelnego #11
Nieśmiertelna jedenastka
- recenzja
Miecz nieśmiertelnego #09
Długie życie Nieśmiertelnego

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.