Maszin #1

Widziałam maszyny cień

Autor: Magdalena 'MEaDEA' Madej-Reputakowska

Maszin #1
Ornitologiczna tematyka jest dzisiaj na topie. Witryny internetowe zalewane są komiksami politycznymi o kaczej parce oraz planszami i stripami o metaforycznie pojmowanym organie władzy potocznie nazywanym ptakiem. Na tym tle pierwszy numer Maszina, poświęcony pierzastym potomkom pterodaktyli, wypada wyjątkowo oryginalnie i odświeżająco. Do lektury zachęca już sama okładka, podzielona na małe kadry przypominające zdjęcia zrobione w automacie na dworcu, pokazujące liczne oblicza ptasiego rodu, z których każde opowiada własną historię – lektura rozpoczyna się zanim spojrzymy na pierwszą stronę. Na tym nie koniec niespodzianek. W środku, oprócz paru zachwycających historii, wydawca proponuje nam dodatkowe doznania – dotyk ptasiego piórka, dołączonego do każdego numeru zina.

Zawarte w albumie historie różnią się zarówno sposobem podejścia do ptasiej tematyki, jak i realizacją graficzną, dzięki czemu nawet najbardziej wybredny odbiorca znajdzie tu drobiową
potrawkę odpowiadającą jego gustom. Maszin może pochwalić się komiksami w konwencji czarnego kryminału, takimi jak zapętlona opowieść Przemka Surmy, a także utrzymanymi w stylistyce polskiego filmu sensacyjnego, jak Wróbal autorstwa Piotra Szreniawskiego i Macieja Banasia. Paru chwil wyśmienitej zabawy przysporzą również wesołe, a niekiedy i przewrotne historyjki, do których można zaliczyć egzystencjalne dialogi wróbli Tomasza Pastuszki czy wywołujące uśmiech komiksy do scenariuszy Mikołaja Tkacza.

Autorzy najczęściej ukazują swoich bohaterów w sposób antropomorficzny: jako latające, dziobate zwierzęta posiadające cechy wyglądu i osobowości przypisywane ludziom. Jedynie Leszek Wicherek odwraca tę zależność, prezentując planszę, która porusza swoją niepokojącą
estetyką i na długo zapadającą w pamięć zaskakującą puentą. Zagadkowy, zapewne przysparzający czytelnikom trudności w zrozumieniu i wymowie tytułu jest komiks Najwydestyluchniejszy. Spieszymy z pomocą wystraszonym odbiorcom, którzy mogliby oskarżyć się o brak wnikliwości. Osoba nieznająca epizodu, który ukazał się w trzecim numerze Jeju, może mieć trudności z odszyfrowaniem znaczenia serowej orgii i wiążących się z nią dramatycznych konsekwencji. W sześcioplanszowej narracji zauważamy
elementy schematu bajki o lisie i kruku, resztę stanowią wykreowane przez autorów - Bartka Sztybora i Macieja Pałkę - symbole, zrozumiałe jedynie w kontekście całej historii. Niestety, opisane powyżej opowieści, to jedyne komiksy w zbiorze, które odwołują się do innych dzieł sztuki i wchodzą w dialog z kulturą. Mocno eksploatowany przez tradycję motyw ptaka ma sporo do zaoferowania scenarzystom i rysownikom, jednak w żadnej z pozostałych zawartych w zinie historii nie natrafimy na metaforyczną interpretację przyjętej tematyki. Autorzy nie zmarnowali tak nośnego symbolu, odbijając się od dna wyświechtanych erotycznych opowiastek i
wszechobecnej mody na kaczęta. Zazwyczaj nie ulecieli jednak zbyt daleko, poprzestając przy dosłownym oraz potocznym znaczeniu.

Lektura Maszina to czas z pewnością zyskany, a nie zmarnowany. Czas na chwilę rozrywki i odrobinę zadumy, moment na zapoznanie się z wizjami młodych twórców i zastanowienie nad osobistą interpretacją ptasiej tematyki. Przewracając kolejne strony zinu, wprawiając w ruch papierowe skrzydła komiksów, sprawiamy, iż rysunkowe ptaki wzbijają się do lotu, żyjąc przez chwilę w naszej wyobraźni.