Autor:
Maciej 'Repek' Reputakowski
Pierwszy
Festiwal Kultury Komiksowej Ligatura przeszedł już do historii. Uwagi na temat poznańskiej imprezy wymieniano przed, w trakcie i tuż po niej. Niniejszy tekst stawia sobie za zadanie zebrać w jednym miejscu to, co się mówiło o projekcie Centrali. Warto bowiem choćby słowem wesprzeć tę nową, ambitną inicjatywę.
Impreza została pomyślana i była propagowana (zdaniem niektórych niewystarczająco szeroko) jako skierowana do profesjonalistów i specjalistów. Miała sprowokować spotkanie ludzi, którzy na co dzień zajmują się komiksem w szerszym stopniu, niż tylko ograniczając się do lektury nowości. Sprawić, by nawiązywały się znajomości, które mogłyby w przyszłości zaowocować współpracą.
Co można w tej kwestii poprawić?
Pitchings
Największa nowość, najwięcej niejasności. Idea jest prosta: autor prezentuje swój projekt przed potencjalnymi wydawcami, a oni decydują, czy go chcą czy nie. Na Ligaturze zabrakło tych drugich, pojawiło się też sporo niejasności, o co właściwie chodzi. Trochę w tym winy części uczestników, ale nie o szukanie winnych teraz chodzi.
Jak mogłaby/powinna wyglądać ta inicjatywa za rok:
- Na początku każdego pitchingu jeszcze raz, do znudzenia, powtarzać autorom, o co chodzi w całej akcji. Przynajmniej do czasu, aż stanie się to oczywiste.
- Przydałoby się ściągnąć jakichkolwiek wydawców z zagranicy. Do tych polskich dotrzeć jest łatwo, a i oni wiedzą, co mają do zaoferowania polscy twórcy.
- Jeśli to się nie uda, próbować do skutku. A tymczasem nastawić się na feedback dla autorów i podkreślić rolę jury jako recenzenta projektu. Zaprosić do niego osoby, które potrafią powiedzieć coś więcej niż "dobre" albo "beznadziejne". To powinna być opinia warta wyprawy do Poznania, czyli warta więcej od tej, którą można otrzymać w Internecie, wrzucając kilka plansz na forum.
- Jeśli nie uda się sprowadzić wydawców zagranicznych, próbować do skutku, ale wówczas nie zapraszać na pokazy autorów uznanych, którzy mają już swoich polskich wydawców. Przykładowo, Krzysztof Gawronkiewicz i Grzegorz Janusz nie muszą się już w Polsce promować.
- Jeśli nie uda się sprowadzić wydawców zagranicznych i doprowadzić do publikacji poza Polską, pomyśleć o przejściu na formułę konkursu, który kończyłby się wydaniem komiksu. Tutaj niezbędny byłby osobny fundusz, więc jest to opcja pozostająca póki co w sferze marzeń.
- Zmobilizować osoby przedstawiające swoje projekty do przygotowania porządnych prezentacji. Teoretycznie każdy powinien wiedzieć sam, że prezentacja multimedialna to minimum, ale skoro chce się pomagać, to czasem trzeba myśleć za innych.
Warsztaty
Pomysł płatnych warsztatów dla rysowników i scenarzystów prowadzonych przez polskich twórców był jednym z bardziej kontrowersyjnych projektów Ligatury. Niską frekwencję można tłumaczyć dwojako. Po pierwsze, wysoką ceną warsztatów (230 zł za osiem godzin z wliczonym posiłkiem), a po drugie, niezbyt wysoką frekwencją na całym festiwalu.
Może być też tak, że sama idea płatnych warsztatów w kraju, w którym nie żyje się z robienia komiksów (czyli nie można liczyć na zwrot inwestycji), to na razie pomysł mocno na wyrost. Może należałoby zacząć o nieco niższego wpisowego lub poszukać funduszy, by takie warsztaty były wolne od opłat?
Giełda
To nie była impreza dla zwykłego zjadacza komiksów, który chce kupić komiks i dostać na nim podpis twórcy. Oczywiście, trudno się spodziewać, by wydawcy na debiutujący festiwal szykowali całe pakiety premier. Tych, jeśli nie liczyć niszowego
Kartonu i kilku pozycji sygnowanych przez Centralę, nie było w ogóle. W związku z tym nie zapraszano też autorów i nie prowadzono sesji autografów.
Większość dużych komiksowych imprez jest nie do pomyślenia bez części targowej, szczególnie atrakcyjnej dla wydawców. Wydaje się jednak, że Ligatura może pójść inną drogą. Ekipa Centrali znana jest z organizowania wystaw, inicjowania komiksowych akcji, promowania komiksowego medium. Michał Słomka
et consortes nie są biznesmenami i handlowy wymiar festiwali komiksowych nie jest czymś, co wybitnie im
"leży". A skoro tak, może należy dać sobie spokój z salką targową (nawet umiejscowioną w Empiku) i skoncentrować się na tym, co ma szansę stać się znakiem firmowym Ligatury: wystawach, konferencjach i animowaniu spotkań, by właściwi ludzie spotykali się we właściwym czasie i we właściwym miejscu.
Czyli: skoro to ma być festiwal dla profesjonalistów i ludzi zaangażowanych w rynek komiksowy, zapomnijmy o przyciąganiu tłumów, które interesuje tylko produkt końcowy.
Wstępy do wernisaży
Michał Słomka dwoił się i troił, biegając między kolejnymi punktami i wernisażami. Pomimo tego, pojawiły się opinie, że samo otwarcie wystawy jest dobrą okazją, by zaimprowizować krótkie spotkanie z autorem lub autorami. Nie chodzi tu o długie prezentacje, ale o kilkunastominutowe pogadanki. Chociażby takie, jak przed pokazem zwiastuna filmu
Alois Nebel.
Patrz także niżej: Ludzie, więcej ludzi
Technikalia
Od strony technicznej festiwal przebiegał sprawnie, nie było większych wpadek. Uczestnicy, szczególnie ci spoza Poznania (czyli większość), bardzo narzekali tylko na brak mapki festiwalowej w ulotce z programem.
Odległości
Ligatura toczyła się w centrum Poznania, jednakże poszczególne punkty były od siebie niekiedy dość znacznie oddalone. Zwłaszcza dotarcie do szkoły, w której odbywała się część spotkań, wymagało dłuższego spaceru. W zimie takie przemieszczanie się potrafi być bardzo uciążliwe. Naturalnie, trudno wymagać cudów lub przebudowy centrum stolicy Wielkopolski, ale warto pomyśleć o większej koncentracji festiwalowych lokalizacji.
Patrz także niżej: Serce Festiwalu
Ludzie, więcej ludzi
Ligatura nie jest festiwalowym gigantem, ale choćby z racji przestrzennego rozparcelowania niełatwo ją ogarnąć. Te kilka osób, które czuwały nad przebiegiem imprezy, miały pełne ręce roboty. Nie ulega wątpliwości, że trzeba będzie poszukać więcej osób do obsługi. Ktoś musi odebrać gości, pilnować ich, otwierać spotkania, moderować dyskusje i tak dalej.
Konferencja
Konferencja naukowa towarzysząca Ligaturze rozpoczęła się w środku tygodnia. Do Poznania dotarłem dopiero w piątek wieczorem i z tego powodu nie poświęcam jej tutaj miejsca. Z mojego punktu widzenia, byłoby dobrze, gdyby odbywała się w weekend, ale nie wiem, czy nie jestem w tym odczuciu odosobniony. Nie spotkałem się w sieci z uwagami dotyczącymi tej części festiwalu.
Bez względu na termin konferencji, byłoby wspaniale, gdyby jej efekty można było później gdzieś przeczytać.
(Jak informują dobrze poinformowane osoby i uczestnicy, taka publikacja powstanie - przyp. rep.)
Serce Festiwalu
Nie będę tu pisał o Meskalu, w którym co wieczór integrowało się komiksowe środowisko. Zapewnienie komiksiarzom spokojnej wieczornej przystani liczy się na plus, choć i bez tego pewnie by sobie poradzili. Nie będę też pisał o tym, że ośmiu na dziesięciu komiksiarzy pali, trując pozostałych. Może kiedyś się to zmieni.
Ligaturze, która nie funkcjonuje – jak choćby MFKiG – w jednym miejscu, brakuje jakiegoś centrum. Ośrodka, w którym w ciągu dnia można by usiąść, wiedząc, że spotka się innych komiksiarzy. Ba, żeby złapać organizatorów inaczej niż telefonicznie. Przydałoby się to szczególnie tym, którzy na festiwalu mają najbardziej skorzystać – wydawcom i twórcom. Przykładowo, łódzki bufet w ŁDK-u jest może i ciasny, ale sprawdza się w roli miejsca nieformalnych spotkań i rozmów. Słowem, klub dla festiwalowiczów to jedno, a klub festiwalowy – drugie.
Jeśli masz jakieś uwagi, które mogłyby pomóc w przyszłości organizatorom
Ligatury – wpisz je poniżej.