Jupiter’s Legacy. Dziedzictwo Jowisza #1

Kruszenie pomnika

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Jupiter’s Legacy. Dziedzictwo Jowisza #1
Superbohaterowie to ostatnimi czasy coraz modniejszy temat - a twórcy komiksów lubią sobie pogrywać z ogranymi schematami. Mark Millar, jeden z najpopularniejszych scenarzystów ostatnich lat, podszedł do tematu z właściwym sobie dystansem i zaserwował czytelnikom Jupiter’s Legacy, całkiem nową wizję trykociarzy.

Bohaterowie Dziedzictwa Jowisza to całkiem szerokie grono postaci, które supermoce zdobyły na tajemniczej, zagubionej pośrodku oceanu wyspie, gdzieś w okresie wielkiego kryzysu w USA. Dekady później podstarzali superbohaterowie walczą z szeregiem superprzestępców, a ich dzieci (także „super”) wiodą życie celebrytów, zarabiając na kontraktach reklamowych, upijając się w drogich knajpach i niespecjalnie przejmując się misją walki ze złem.

Brzmi ciekawie? Jest. Dalej jednak Millar buduje historię rozbudowaną i wielopoziomową, wywracając na nice koncepcję bohaterów, do której przyzwyczaiły nas dekady czytania Supermana czy X-menów. Scenarzysta poruszył problem kolejnego, aktualnego, tym razem globalnego kryzysu ekonomicznego, z czego uczynił podstawę do zbudowania historii o ścieraniu się wartości między frakcjami superbohaterów. I nie tylko. Zestawił ze sobą w opozycji szlachetnego, ale staromodnego i kierującego się w życiu zasadami niekoniecznie przystającymi do współczesności Utopiana oraz jego brata, Brainwave’a, geniusza intelektu, podążającego za logiką, który jednak nie akceptuje dość autorytarnego podejścia Utopiana i zakazu ingerencji w politykę światową. Gdy dołożyła się tego konfliktu kwestia niedowartościowanych dzieci bohaterów, wydarzenia eskalowały błyskawicznie.

Scenarzysta nie bawi się w sentymenty. Obiera niemal do kości mit superbohatera i składa go z powrotem w nowy sposób, pokazując, że trykociarze to także ludzie z czysto ludzkimi problemami: depresja, uzależnienia, niechciane ciąże, pomyłki i śmierć mogą się im przydarzyć tak jak każdemu z nas. Taki heros sprawia na czytelniku nieco przygnębiające wrażenie: trochę szokuje, a trochę kruszy mit boskości licznych supermanów.

Nie jest oczywiście tak, że Dziedzictwo Jowisza jest bez wad. Z jednej strony może nas uderzyć amerykocentryzm – wydaje się, że kryzys i problemy polityczne dotykają wyłącznie USA i tylko one liczą się w świecie komiksu. Również podział na „tych złych” i „tych dobrych” jest bardzo wyraźny i nie pozostawia specjalnie miejsca na bohaterów stojących pośrodku, prezentujących jakiś dylemat. Mimo to całość wciąga i czyta się ją doskonale.

Duża w tym zasługa Franka Quitely’ego, rysownika Jupiter’s Legacy. Jego kreska jest dość specyficzna – co możecie zobaczyć na załączonych przykładowych planszach: bardziej realistyczna niż w przypadku komiksów Marvela i DC, a rysownik nie boi się eksperymentować z formą. Przypadła mi do gustu – jest dynamiczna, detaliczna, a projekty postaci są naprawdę interesujące – jednak, jak słyszałam, nie wszyscy są nią zachwyceni. Uwagę przyciągają też kolory: głównie przygaszone, ale z plamami żywych barw podkreślającymi konkretne wydarzenia w kadrach. Całość naprawdę cieszy oko.

Jupiter’s Legacy. Dzieci Jowisza to bardzo ciekawy tytuł, który przyciągnie nawet tych, którzy komiksu superbohaterskiego na ogół nie czytają. Nie jest pozbawiony potknięć, ale można je wybaczyć. Zdecydowanie warto ten tytuł polecić!