Historia bez bohatera

W pułapce czasu

Autor: Paweł 'Singer' Niećko

Historia bez bohatera
W piłce nożnej znaną jest zasada, że nie zmienia się wygrywającego składu. Jeżeli jeden z zawodników nie może wyjść na boisko, trener wystawia resztę drużyny z zastępcą licząc, że to wystarczy. Polityka wydawnicza na polskim komiksowym poletku wygląda podobnie. Sukces komiksu danego twórcy inicjuje wypływ na rynek kolejnych jego tytułów z ewentualną wariacją towarzyszącego mu kolegi. Nie inaczej jest w przypadku Historii bez bohatera, o której wartości ma stanowić nie tyle zawartość albumu, ile widniejące na okłace nazwisko Van Hamme'a.


Rozpoczęcie meczu

Komiks składa się z dwóch opowieści podzielonych przestrzenią czasu. Lot CR512 z Brasilii do Panama City niespodziewanie roztrzaskuje się na terenie amazońskiej dżungli. Kilkunastu ocalałych z katastrofy pasażerów podejmuje desperacką walkę o przetrwanie. Ostatnią deską ratunku jest abstrakcyjny pomysł dwunastoletniego chłopca, zaczerpnięty żywcem z powieści Juliusza Verne'a. Jednak rozbitkowie szybko przekonują się, że równie groźna jak dzikie ostępy południowoamerykańskich lasów jest natura drugiego człowieka.

Dwadzieścia lat później garstka ocalonych z pamiętnej katastrofy systematycznie ginie w zaaranżowanych wypadkach. Okazuje się, że historia lotu CR512 skrywa tajemnicę, którą interesują się francuscy i izraelscy agenci oraz przedstawiciele Odessy – organizacji zrzeszającej byłych członków SS.


Pierwsza połowa

Historia otwierająca album jest krótką opowieścią przygodową, wykorzystującą motyw katastrofy. Jean Van Hamme konfrontuje ze sobą odmienne postawy rozbitków, uwydatnione przez ekstremalne warunki. Altruizm przedsiębiorcy Tony'ego Bornsteina i aktora Jamesa Graya mocno kontrastuje z bezdusznym podejściem generała Juan Larga czy egoistyczną, tchórzliwą naturą pianisty Michaela Rafalowskiego. Bohaterami targają liczne namiętności: miłość, rozpacz po utracie nabliższych, gniew wobec ludzkiej niesprawiedliwości. Niestety, zarówno temat jak i motywy zawarte w opowieści Van Hamme'a były już wielokrotnie wykorzystywane, zaś krótka forma komiksu nie pozwala mocniej utożsamić się z bohaterami. Przez to dramaturgia, która winna być głównym motorem opowieści, praktycznie nie istnieje.

Warto tutaj zaznaczyć, że historia ta nie jest najświeższa, gdyż została opublikowana po raz pierwszy jeszcze w 1977 roku. Jest to klasyk, który w tamtych czasach zrobił furorę, ale który dziś prezentuje się blado, archaiczne i nieco niedbale.


Druga połowa

Scenarzysta daje swoim bohaterom dwadzieścia lat na uporanie się z demonami przeszłości, po czym ponownie łączy ich drogi za pomocą wątku sensacyjnego. Szybko okazuje się, że aspekt kryminalny stanowi jedynie tło dla analizy dalszych losów niegdysiejszych rozbitków. Z biegiem czasu niektórzy poradzili sobie z wydarzeniami, które miały miejsce w tropikalnych lasach Amazonii, w innych ten krótki epizod pozostawił trwały ślad i w efekcie wpływał na całe ich życie.

Druga opowieść doskonale dopełnia pierwszą, wywołując u czytelnika poczucie przemijającego czasu i wszechogarniającej nostalgii. Z tej perspektywy początkowa część albumu wydaje się jedynie przydługim wstępem do jego właściwej treści. Ostatecznie autor błaho zamyka wątek sensacyjny, który, bądź co bądź, napędzał akcję komiksu, pozostawiając wrażenie niedosytu. Warto zauważyć jak ewoluował styl Dany'ego – jego przejrzyste, dopracowane rysunki cieszą oko i idealnie oddają sensacyjny klimat komiksu.


Gwizdek końcowy

Trudno dziwić się wydawcom, którzy widząc rosnący słupek sprzedaży komiksów danego autora sięgają po kolejne tytuły z jego nazwiskiem na okładce. Jednak wraz z podróżą w przeszłość, rośnie ryzyko nieprzystawalności prezentowanych opowieści do współczesnych wymagań. Z pewnością mnóstwo czytelników będzie patrzyło na Historię bez bohatera przez pryzmat roku 1977, napawając się niesamowitym jak na tamte czasy komiksem. Ale należy również wziąć poprawkę na odbiorców, którzy oczekują ponadprzeciętnej rozrywki na miarę tu i teraz, a nie na miarę trzydziestu lat wstecz.