Deadpool: Łowca dusz

Bo z demonami nigdy nie wie, oj nie wie się

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Deadpool: Łowca dusz
To niesamowite, jakie zainteresowanie wywołał wśród polskich czytelników pierwszy tom sagi Deadpool z serii Marvel NOW! Wszystkie egzemplarze wydawnictwo Egmont wyprzedało błyskawicznie, a na dodruk trzeba było naprawdę długo czekać. A teraz na rodzime półki sklepowe trafił kolejny tom! Czy spotka się z równie żywą reakcją czytelników?

Fenomen Deadpoola w naszym kraju możemy próbować wyjaśnić na 3 sposoby. Pierwszym jest oczywiście premiera w okresie, gdy do kin wchodził film z Ryanem Reynoldsem. Drugim chęć poznania przez rodzimych czytelników ciekawej serii komediowej z uniwersum Marvela. Trzecim, i pewnie najbardziej istotnym, była chęć spotkania polskich fanów z tym unikalnym antybohaterem w rodzimym języku – przecież album Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela pod tytułem Deadpool: Wojna Wade’a Wilsona też wyprzedał się na pniu.

Pierwszym tom serii Deadpool, czyli Martwi prezydenci, to przede wszystkim ciekawy konspekt, mnóstwo akcji, jeszcze więcej akcji i jakaś fabuła. Przed lekturą kolejnego tomu nasuwało się pytanie: czy wątki poznanych dotychczas postaci zostaną pociągnięte dalej, a sama historia przeszłości Wade’a Wilsona i pogłębienie jego rysu psychologicznego będą miały miejsce? Podsumowując: czeka nas tylko kolejna sieczka przeplatana dowcipami czy czytelnik może liczyć na coś więcej?

W Łowcy dusz czeka nas spore zaskoczenie, gdyż akcja przenosi nas z czasów współczesnych do przełomu lat 70-tych i 80-tych XX wieku. Deadpool zawiera pakt z demonem, umiejętnie go przechytrza, a we wszystko jest wmieszany walczący z nałogiem… Ironman. W kolejnych pięciu zeszytach wracamy do współczesności. Wszystko rozpoczyna się od sceny w głowie Deadpoola – trzeba uporać się z problemem martwej agentki Preston, która będzie miała znaczący wpływ na odkrywanie skrawków przeszłości Wilsona. Wracają również starzy znajomi z poprzedniego tomu, a demon nie odpuszcza i zmusza Deadpoola do zabicia kilku osób.

Zdecydowanie więcej czasu poświęcono na relacje między antybohaterem i jego sojusznikami i znacznie pogłębiono tym samym wydźwięk całej historii, pojawiło się kilka głównych wątków fabularnych (przeszłość Wilsona czy szukanie sposobu na powrót do żywych agentki Preston), które z pewnością będą rozwijane w kolejnych tomach. Łowcy dusz oczywiście mają swój temat przewodni – Deadpool musi na zlecenie demona zabić cztery osoby – to oczywiście tylko pretekst do kolejnych scen krwawych rzeźni, które urządza nasz najemnik. Jednak jest i miejsce na chwile wątpliwości – jak przystało na złoczyńcę, gdy okazuje się, że Wade Wilson szuka innych rozwiązań problemów, a ten antybohater nie jest tak naprawdę zły w porównaniu do okropieństw, którym musi stawić czoła. Choć początkowo Deadpool był swoistą parodią Spidermana i klonem Deathstroke’a, z czasem wyewoluował w niejednoznacznego moralnie najemnika z ogromnym poczuciem humoru. Gerry Dunggan i Brian Posehn – scenarzyści serii – tym razem ze swoimi absurdalnymi pomysłami jeszcze bardziej pojechali po bandzie. Walka z rekinami-gigantami – jest, pojedynek z czirliderką – jest, a najbardziej wnikliwi dowiedzą co się kryje pod… kiltem!  Dużo też zabawnych odniesień do szeroko rozumianej popkultury. Oberwało się również innym bohaterom uniwersum Marvela. Tak, tak – losy Wade’a Wilsona nie rozgrywają się w oderwaniu od losów innych bohaterów. Spotkamy więc Spidermana, Daredevila, Czarną Wdowę czy Luke’a Cage’a, a nawet łotrów takich jak Lady Stiltman. Oberwało się nawet herosom z DC na czele z wyszydzonym wręcz Aquamanem.

Oczywiście w Łowcy dusz jest kilka słabszych momentów. Żenujące żarty o podtekście erotycznym czy kilka razy powtarzanie tego samego dowcipu. Mnóstwo również odwołań do wcześniejszych przygód Deadpoola czy bohaterów z uniwersum, których polski czytelnik nie zaznajomiony ze światem Marvela raczej nie zrozumie.

Tym razem stanowisko głównego rysownika objął Mike Hawthorne, któremu udało się utrzymać dynamikę plansz Tony’ego Moore’a i stylistykę kreski, za to postacie są zdecydowanie bardziej kształtne i dostajemy więcej kadrów przedstawiających kontrast małego do dużego. Scott Koblish rysuje tylko jeden zeszyty, ale za to jaki. Świetna stylizacja na komiks sprzed kilku dekad – warto zwłaszcza dla Ironmana i… Flasha! Doskonale wyglądają również kolory – żywe i nasycone.

Deadpool: Łowca dusz zbiera zeszyty #7-12 amerykańskiego wydania w tomik z miękką okładką ze skrzydełkami – po kilku czytaniach nadal prezentuje się świetnie. W albumie znalazło się również miejsce na galerie zeszytowych okładek i świetne posłowie Oskara Rogowskiego, który przybliża postać Deadpoola polskim czytelnikom.

Łowca dusz okazuje się albumem lepszym i ciekawszym od pierwszego tomu runu Posehna i Duggana. Postawiono na rozwój wątków z poprzedniej części i pogłębienie rysu psychologicznego głównego bohatera. Oczywiście nie należy zapominać, że to przede wszystkim seria komediowa i swoista parodia działalności innych superbohaterów. Cieszy jednak, że scenarzyści nie poszli na łatwiznę i starają się zwrócić uwagę również na takie wartości jak oddanie czy przyjaźń. Z wielką ciekawością oczekuje kolejnego tomu i oby poziom dalej rósł!