» Recenzje » Deadpool Classic (wydanie zbiorcze) #2

Deadpool Classic (wydanie zbiorcze) #2


wersja do druku

Najemnik z Nawijką ponownie nawija

Redakcja: Shadov, Anna 'fantazja' Wuttke-Wieczorek, Wiktor 'Anzelm' Wieczorek

Deadpool Classic (wydanie zbiorcze) #2
Deadpool się nie zmienia. Zwariowany najemnik co i rusz wykrzykuje mniej lub bardziej dowcipne kwestie i pcha się tam, gdzie jest najmniej pożądany. I mimo niefrasobliwości wciąż potrafi zjednać sobie czytelnika.

Przez długi czas Deadpool był traktowany po macoszemu na polskim rynku komiksowym. Jak to zwykle bywa, karta odwróciła się wraz z sukcesem kinowej produkcji z Ryanem Reynoldsem w roli Wade'a Wilsona, tytułowego najemnika. Później poszło już z górki, kolejne tomy poświęconego mu cyklu rozpoczętego przez Martwych prezydentów zaczęły pojawiać się regularnie, a w tym roku Egmont postanowił oddać w ręce czytelników również starsze przygody Deadpoola, wydając Deadpool Classic. Pierwsze wydanie zbiorcze trudno jednak zaliczyć do dzieł wielkich, co najwyżej mających dobre momenty i tonących w przeciętności przez resztę lektury. Czy drugie wydanie zbiorcze zmienia ten stan rzeczy?

Album otwiera krótka historyjka o pewnym biegłym w sztukach walki i posługiwaniu się bronią białą jegomościu, który rzekomo porwał Weasela, jednego z nielicznych sprzymierzeńców tytułowego Najemnika z Nawijką. Opowiastka jest równie krótka, co i prosta, a już po paru stronach wiadomo, do czego zmierza całość i chociaż czasem bawi, robi to bez polotu, wykorzystując utarte schematy. Później Deadpool musi zmierzyć się z naprawdę poważnym zagrożeniem, za jakie trzeba uznać zahamowanie działania czynnika gojącego, istniejącego w organizmie najemnika, i stawić czoła człowiekowi, przez którego powstał znany nam antybohater. Niestety ten zeszyt, mimo iż przejawiał pewien potencjał, trudno nazwać szczególnie interesującym, ba, jest wręcz nudny, a fragmenty, gdzie cyniczne dialogi zostają porzucone na rzecz bardziej osobistych wyznań, wypadają słabo i ckliwie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kolejna opowieść jest już o wiele ciekawsza, ale paradoksalnie nie dzieje się tak za sprawą Deadpoola, lecz dzięki przeniesieniu akcentu na inne postacie, w tym wypadku dwie panie do towarzystwa. Całkiem przyzwoicie prezentuje się jeszcze zderzenie dwóch biegunów – próba współpracy Deadpoola i Daredevila. Zestawienie tak odmiennych charakterów i metod działania nie mogło obyć się bez wielu mniej lub bardziej dziwacznych sytuacji, zwłaszcza że panowie nie pałają wzajemną sympatią i współdziałają jedynie z konieczności. Mimo zabawnych i zakręconych wydarzeń, z tak charakterystycznego duetu można było wyciągnąć więcej.

Niestety scenarzysta większości historyjek zawartych w Deadpool Classic #2, Joe Kelly, stworzył coś, co być może dobrze sprawdzało się lata temu, ale obecnie trąci myszką. To zresztą problem całego albumu, narracja może nie odbiega od obecnych standardów, tyle że styl opowieści będzie rażący dla dzisiejszego odbiorcy. W końcu Najemnik z Nawijką nie zachwyca ani oryginalnością przygód, ani ich skomplikowaniem, ani też elokwencją. O ile żartów i w zamierzeniu zabawnych monologów jest tu mnóstwo, to udanych, bawiących i niewywołujących zgorszonych pomrukiwań o gimbazie gagów już tak wielu nie ma. Jednakże to znów wynika z tego, co na początku charakteryzowało Deadpoola, nim na dobre zakorzenił się on w świadomości światka komiksowego.

Przede wszystkim pierwsze komiksy z nim w roli głównej powstawały w latach 90., kiedy to napakowani do granic możliwości twardziele, będący w stanie nieść pod pachami całe szafy, byli na topie. Z tego też względu Wade Wilson przypomina posturą krzyżówkę Hulka (Hogana, choć skojarzenia z innym również są na miejscu) i Góry z sagi Martina. A skoro już wypracował sobie taką muskulaturę, trzeba było stworzyć warunki do jej wykorzystania. Tak, tak – Deadpool pozostaje w ciągłym ruchu, zwykle wymachując pięściami, nogami i ostrzami w kierunku licznych i nie mniej napakowanych (przedstawicielek płci pięknej też się to tyczy) adwersarzy. Krótko mówiąc – dzieje się, ale mimo sporej dynamiki można poczuć zmęczenie materiałem. Lekturę zbioru polecam podzielić na kilka posiedzeń, kolejne bijatyki i żarciki najemnika są wtedy o niebo lepiej przyswajalne.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Równie archaiczna, co konstrukcja fabuły, jest kreska rysowników, wśród których największą pracę wykonali Aaron Lopresti, Bernard Chang i Ed McGuinness. O anatomii Deadpoola już wspomniałem, ale inne postacie również zostały oparte o proste schematy – nienawidzący protagonisty bywalec baru dla najemników rozmiarami przypomina stodołę, nielicznym kobietom ciążą bardzo duże piersi, a w tym wszystkim chyba najbardziej dziwi niepozorna prezencja Daredevila. Oczywiście w paru scenach widać przebijający nawet pomimo kostiumu „kaloryfer”, ale przy innych postaciach wygląda wyjątkowo mizernie. Pomijając kwestie bohaterów, momentami rażą też skromne przejawy istnienia drugiego planu.

Ogrom narzekań wynika w dużej mierze z archaiczności tworu, ale to nie oznacza, że jest on pozbawiony zalet. Mocnymi punktami są pewne pokłady humoru, jakie niesie ze sobą lektura, wyśrubowany poziom absurdu, który w odpowiednich dawkach pozwala zrelaksować się przy bezmyślnej rozrywce i ustawiczne zestawianie ze sobą kontrastów. Przykładem tych ostatnich jest zmuszenie do współpracy wygadanego Deadpoola z działającym w ciszy i mroku Daredevilem czy mierzenie się najemnika z własnymi uczuciami. Pod pewnymi względami Wade Wilson to w dalszym ciągu postać ciekawa, znacząco różniąca się od praworządnych herosów i w tym tkwi jego siła. Miewa porywy szlachetności, nie pozwalając tak łatwo zaszufladkować się tylko i wyłącznie jako zwykły zakapior do wynajęcia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Gdy patrzymy na całokształt zawartych w zbiorze prac, wniosek nasuwa się sam – dobre fragmenty przeplatają się z nudnymi, dowcipne kwestie z prostackimi, a efektowna jatka ze sztucznie wydłużonymi scenami walki. Ostatecznie album można nazwać pozycją przeciętną, nadszarpniętą przez lata, które upłynęły od początków Najemnika z Nawijką. Dwa pierwsze tomy Deadpool Classic są warte polecenia jedynie największym fanom postaci, reszta zainteresowanych poznaniem antybohatera od razu może śmiało sięgnąć po nowsze pozycje.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie komiksu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Deadpool Classic #02
Scenariusz: Joe Kelly, Pete Woods
Rysunki: Ed McGuinness, Kevin Lau, Shannon Denton, John Fang, Aaron Lopresti, Bernard Chang
Seria: Uniwersum Marvel Comics, Deadpool, Deadpool Classic, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 19 lipca 2017
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Liczba stron: 252
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328118577
Cena: 79,99 zł
Wydawca oryginału: Marvel Comics



Czytaj również

Ultimate Spider-Man #07
Pajęcze moce coraz trudniejsze
- recenzja
Marvel Now! 2.0 Tajne Imperium
Kiedy nadzieja umiera pierwsza
- recenzja
Deadpool Classic (wyd. zbiorcze) #09
Nie każdy może być Deadpoolem
- recenzja
Śmierć Wolverine'a
A kto umarł, ten nie żyje...
- recenzja
Wolverine (wyd. zbiorcze) #1
Brutalność z fabułą
- recenzja
Deadpool Classic #1
Szalone lata 90-te
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.