» Recenzje » Conan (wyd. zbiorcze) #1: Narodziny legendy

Conan (wyd. zbiorcze) #1: Narodziny legendy


wersja do druku

Powrót legendy

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska, Camillo

Conan (wyd. zbiorcze) #1: Narodziny legendy
Stworzone przez Roberta E. Howarda postać barbarzyńcy Conana i świat zapomnianej Ery Hyboryjskiej to absolutna klasyka gatunku fantasy. Od całych dekad inspirowały one kolejnych twórców, dając początek niezliczonym książkom, trzem filmom pełnometrażowym, serialowi fabularnemu i animowanemu oraz grom wszelkiego rodzaju. Niektóre z nich same doczekały się statusu klasyki, nad innymi najlepiej spuścić zasłonę milczenia.

Nie mogło także zabraknąć komiksowych adaptacji przygód dzielnego Cymmeryjczyka, a na przestrzeni lat zaskakująco wiele z nich trafiło również do rąk polskich czytelników. Zaczęło się od fanzinów jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku, na początku ostatniej dekady zeszłego stulecia zeszytowe wydania komiksów Marvela publikowało wydawnictwo TM-Semic, w 2006 roku imponujący rozmiarami zbiór Essential Conan wydała gdańska firma Mandragora, z kolei od bieżącego roku nakładem wydawnictwa Hachette ukazują się kolejne odcinki zbiorczej serii zaplanowanej na ponad siedemdziesiąt tomów.

Krótki flirt z komiksowym wcieleniem przyszłego króla Aquilonii przeżył też Egmont w serii Klub Świata Komiksu, a konkretnie w albumach 408 i 423, publikując wybór historii z wydawnictwa Dark Horse Comics. Za ich scenariusz odpowiadał Kurt Busik, zaś twórcami ilustracji byli Cary Nord, Dave Stewart i Thomas Yeates. Planowany był także trzeci, jednak ostatecznie się nie ukazał – a chętnie też włączyłbym go do swoich zbiorów. Na szczęście wszystkie zgromadzone w dwóch tomach nowelki, i nie tylko one, powracają w zbiorczym wydaniu, którego lektura pokazuje, że zdobyte przez nie nagrody Eisnera były w pełni zasłużone. Tytuł tomu, Narodziny legendy, dobrze oddaje jego tematykę, historie zebrane z dwudziestu zeszytów (#0-15, 23, 32, 45-46) przybliżają bowiem dzieciństwo i młodość Conana, wydarzenia, które ukształtowały jego charakter i pierwsze przygody, jakie przeżył po opuszczeniu rodzinnych stron.

Howard nigdy nie starał się ukazać pełnego przekroju życia Conana, na przestrzeni zaledwie siedemnastu opowiadań i jednej powieści dostawaliśmy raczej fragmenty barwnej mozaiki dokonań barbarzyńcy, złodzieja, najemnika, pirata i – w końcu – króla. Dopiero epigoni Teksańczyka podjęli mniej lub bardziej udane próby wypełnienia luk w życiorysie Cymmeryjczyka, ułożenia w czasie jego wyrywkowo dotąd opisywanych dokonań. Podobną próbę podejmuje też Busiek, dlatego też, mimo że w albumie znalazły się adaptacje klasycznych opowiadań, to zdecydowanie przeważają historie w pełni oryginalne. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zawartość tomu podzielona jest na cztery części, z których pierwszą, najkrótszą, polscy czytelnicy mogą już kojarzyć. Prolog: Legenda to krótka opowieść, w której sam Conan w ogóle się nie pojawia. To preludium, nagrodzone Eisnerem za scenariusz, przedstawia nam znużonego dziedzica tronu egzotycznego imperium, który na rozkaz ojca ma oszacować wartość i przydatność nowo podbitych ziem dla metropolii. Odnaleziona w ruinach statua przedstawiająca zmarłego przed wiekami wodza i postument pokryty zatartymi przez czas inskrypcjami wzbudzają jego ciekawość, towarzyszący mu wezyr odcyfrowuje więc stare runy i, uzupełniając je o historyczne zapisy, przedstawia swemu panu – i czytelnikowi – dzieje enigmatycznego monarchy.

Zabieg ciekawy, nagroda w pełni zasłużona, wypada pochwalić także kreskę, którą rysowana jest ta część. Tym bardziej, że epizody zebrane w Księdze pierwszej: Zrodzony na polu bitwy, mają zupełnie inny styl graficzny, stawiający je niejako obok reszty tomu. To również ciekawy efekt i – jak sądzę – zabieg celowy, o ile bowiem pozostałe historie znamy ze spisanych przez kronikarzy relacji ich uczestników, w tym nierzadko samego Conana, o tyle dzieciństwo i wczesną młodość aquilońskiego króla opisano dopiero po jego śmierci, gdy królowa Zenobia wysłała do Cymmerii ekspedycję, której zadaniem było zebrać relacje o najwcześniejszych latach życia jej zmarłego małżonka. Mniej ostra kreska, przygaszone kolory – wszystko to sprawia, że opowiedziana historia nabiera w pewien sposób nierealnego charakteru, jakby była snem lub na poły zatartym, odległym wspomnieniem. Sądzę, że efekt byłby jeszcze lepszy, gdyby kilka pierwszych kadrów, przedstawiających wezyra relacjonującego odcyfrowane zapisy młodemu dziedzicowi tronu, rysował Cary Nord, odpowiedzialny za zilustrowanie Legendy, a nie Greg Ruth, spod którego ręki wyszły ilustracje w tej części albumu.

Howard nie pisał zbyt wiele o dzieciństwie i młodości Conana, więc Kurt Busiek mógł popuścić wodze fantazji przy opisywaniu początków życia Cymmeryjczyka, umiejętnie wplótł w nie jednak nieliczne znane fakty – niezwykłe okoliczności narodzin, fach ojca i wspomniane kilkukrotnie, acz nigdy nie opisane uczestnictwo jako nastolatka w oblężeniu i zniszczeniu fortu Venarium. Tę część tomu czyta się naprawdę kapitalnie, aż szkoda, że polscy odbiorcy musieli czekać na nią aż tyle czasu i że nie została ona uwzględniona w albumach wydanych przez Egmont ponad dekadę temu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Księga druga: Córka lodowego olbrzyma i inne historie to z kolei epizody już znane z serii KŚK – przygody Conana w Nordheimie (w tym komiksowa adaptacja jednego z najbardziej znanych opowiadań Howarda) i wyprawa do legendarnej Hyperborei, która oprócz oczekiwanych cudów i bogactw skrywa też mroczne tajemnice, a młodemu awanturnikowi przynosi nie bajeczne skarby, a ból i gorzkie rozczarowanie.

Graficznie wracamy tu już do stylu znanego z prologu, fabularnie – bliżej mu do klasycznego fantasy, jednak nie w wersji heroicznej, tylko bardziej pulpowego sword and sorcery, gdzie magia nie jest czymś wspaniałym i cudownym, a raczej plugawym i nienaturalnym, sukces (i samo przetrwanie) głównego bohatera ma wysoką cenę, zaś nazbyt wielu towarzyszy, zamiast honorowymi braćmi krwi, okazuje się być egoistami wyzutymi z jakichkolwiek zasad czy moralności.

Księgę trzecią: Bóg w pucharze i inne historie otwiera fragment wieńczący drugi z albumów o przygodach Conana wydanych przez Egmont przed laty. Także i w tej części tomu znajdziemy adaptację opowiadania Howarda (funkcjonującego w polskich przekładach także jako – trafniej – Bóg w amforze), Busiek wplata je jednak w szerszą intrygę, snując fabułę, w której znalazło się miejsce dla potężnych magów (w tym i najsłynniejszego przeciwnika Conana, straszliwego Thoth-Amona, który tu pojawia się po raz pierwszy), wikłających ludzi w swe machinacje, prastarych kultów i wyznawanych przez nie bóstw, zapomnianych miejsc mocy, zabójców i złodziei.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Choć wciąż młody, w tej części Conan nie jest już nieco naiwnym, pełnym ideałów i ufnym młokosem z poprzedniej księgi; pojawia się w nim gorzki cynizm, nie waha się poświęcać dla własnych celów ani obcych, ani nawet towarzyszy. Przemiana, jak na mój gust, jest nazbyt prędka, ale za to wrażenie może odpowiadać fakt, iż między zeszytami, które posłużyły za materiał do tego tomu, mamy przerwy obejmujące po kilka, a nawet kilkanaście numerów.

Mimo że, patrząc z perspektywy erpegowca, ten rozdział określiłbym jako najbardziej nośny, najlepiej dający się przekuć na scenariusz do gry fabularnej (a erpegowych wersji Conana mamy wszak kilka), z dość klasyczną drużyną, questami, etc., to pod względem dramatycznym oceniłbym go słabiej niż wcześniejsze – co bynajmniej nie znaczy, że jako zły. To wciąż kawał dobrej roboty, ale w porównaniu z poprzedzającymi go epizodami widać pewien spadek jakości. Niezależnie od tego historia wciąga, fabuła jest sprawnie poprowadzona, zwroty akcji nie sprawiają wrażenia wymuszonych, a postacie, z którymi styka się główny bohater, aż chciałoby się zobaczyć w kolejnych albumach.

Na koniec zostaje nam galeria całostronicowych ilustracji oraz zapowiedź planowanego na grudzień drugiego tomu przygód Conana, zatytułowanego Miasto złodziei. Myślę, że nie tylko ja aż nie mogę się go doczekać, osobiście liczę przede wszystkim na adaptację Wieży słonia. Póki co z czystym sumieniem mogę polecić lekturę Narodzin legendy zarówno miłośnikom cymmeryjskiego barbarzyńcy, jak i dobrych komiksów.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Conan #1: Narodziny legendy
Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunki: Cary Nord, Greg Ruth, Thomas Yeates, Tom Mandrake
Kolory: Dave Stewart
Seria: Conan, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont Polska, Klub Świata Komiksu
Data wydania: sierpień 2018
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Dariusz Stańczyk
Liczba stron: 468
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328126091
Cena: 119,99 zł
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics



Czytaj również

Czarny Młot (wyd. zbiorcze) #1: Tajna geneza
O superbohaterach inaczej
- recenzja
Abe Sapien: Mroczne i straszliwe #2
Każdy koniec to nowy początek
- recenzja
Wiedźmin (wyd. zbiorcze) #3: Klątwa kruków
Dobra strzyga wiecznie żywa
- recenzja
Hellboy w piekle #2: Karta śmierci
Zmierzając ku końcowi
- recenzja
Bazyliszki #2
W brzuchu Warszawy
- recenzja
Kajko i Kokosz. Opowieści z Mirmiłowa #01: Obłęd Hegemona
Komiks zupełne niekonieczny
- recenzja

Komentarze


earl
   
Ocena:
+2

Howard nigdy nie starał się ukazać pełnego przekroju życia Conana

Howard wypowiedział się kiedyś na ten temat: "Spisując te opowieści, zawsze czułem się mniej ich twórcą a bardziej kronikarzem jego przygód, jakby mi je opowiadał. To dlatego przeskakują one tak bardzo, bez następowania po sobie w jakimś określonym porządku".

18-11-2018 19:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.