Briggs Land #1: Kobieca ręka

This is a man's world

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Briggs Land #1: Kobieca ręka
Państwo w państwie? Ograniczona przestrzeń, na której prawo stanowi jedna rodzina? Z takiego założenia wyszedł Brian Wood, autor komiksów DMZ, Miejsca i Ludzie Północy przy tworzeniu serii Briggs Land.

Terytorium Briggsów to nie miejsce dla policji i im podobnych. Od lat twardą ręką rządzi tam głowa rodziny – Jim Briggs. Założenie Briggsów było następujące – stworzyć przestrzeń, gdzie rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie miał władzy, a jednocześnie obywatele będą chronieni, nawet jeżeli są to głównie osoby o skrajnych poglądach na kwestie równości rasowej. Sprawy wydatnie się komplikują, gdy przywódca trafia do więzienia i stara się wykupić wolność w zamian za sprzedaż ziemi. Dowiaduje się o tym żona Jima – Grace – która postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i przywrócić ideały przyświecające powstaniu terytorium. Tylko jak na kobietę u władzy zareagują synowie oraz reszta mieszkańców w tak zmaskulinizowanym i hermetycznym środowisku? I czy Briggsowie poradzą sobie z agentami FBI zainteresowanymi nielegalnymi interesami rodziny i jej sprzymierzeńców?

Pomysł zamkniętego społeczeństwa funkcjonującego według własnych praw nie jest niczym nowym. W tym przypadku przestępcza działalność miesza się z żywym pragnieniem zapewnienia spokoju i godnych warunków życia. Wiele tu przemocy, a niejedna postać nie poprzestaje na noszeniu wytatuowanej swastyki jako jedynym symbolu wyznawanej ideologii. Całokształt składa się na obraz przywodzący na myśl takie filmowe i serialowe dzieła jak Osada, Więzień nienawiści, Synowie Anarchii czy Fanatyk. To z jednej strony pokaźna pochwała, a z drugiej przez to momentami da się dostrzec pewne deja vu. W końcu gangsterskie rozgrywki, typu zastraszanie sklepikarza, by sprzedał swój interes, czy podłożenie bomby w samochodzie widywaliśmy już niejednokrotnie.

Wtórność nie jest jednak na tyle wysoka, aby przekreślić atuty tytułu. Przede wszystkim na każdej stronie daje o sobie znać zawiesisty klimat małomiasteczkowej społeczności, która niejedno ma na sumieniu. Generuje to ciekawe sceny, nawet jeżeli nie brakuje znajomych zabiegów fabularnych. W połączeniu z charakterystycznymi bohaterami Brian Wood serwuje czytelnikom kawał dobrej, gangsterskiej opowieści z silnie zarysowanymi wątkami obyczajowymi. Protagonistce daleko do jednoznaczności – zarówno pomaga biednym ludziom, ewidentnie stara się pomóc kobietom, dotychczas stłamszonym w męskim środowisku, a jednocześnie nie wzdraga się przed krwawymi rozwiązaniami konfliktów. Trzeba dodać, że autor scenariusza wykonał świetną pracę poprzez zagęszczanie fabuły licznymi bohaterami posiadającymi własne "ja" oraz zręcznie wplatając ich pragnienia i działalność w wątek główny.

Czy coś razi pod względem fabularnym? Na pierwszych kilku stronach odniosłem wrażenie, że scenarzysta nie do końca wiedział jak sprawnie przedstawić rzeczywistość Briggsów, i przez to kilka kwestii bohaterów razi sztucznością. Potem jest już znacznie lepiej i fałszywe nuty praktycznie się nie trafiają.

Swój wkład w budowaniu charakteru opowieści mają także rysunki. Mack Chater często pozostawia drugi plan samemu sobie, a i pierwszy niespecjalnie obfituje w detale. Bynajmniej nie można tego poczytać za bolączkę komiksu. Ilustracje przypominają nieco The Black Monday Murders czy Gotham Central, lecz są o wiele bardziej skąpe, jeśli chodzi o ilość wykorzystanego tuszu. Efekt jest jednak więcej niż przyzwoity. Czasem brak szczegółów odbija się nieco słabszą mimiką, choć to bardzo rzadkie.

Otwarcie Briggs Land to mocny komiks z silnie rozwiniętą stroną kryminalną i ważnymi elementami obyczajowymi wzmacniającymi wiarygodność fabuły. Wood zdecydowanie wie jak zaciekawić czytelnika i pozostaje liczyć, że drugi tom udanie rozwinie zarysowane wątki. Wojna o terytorium Briggsów dopiero się zaczyna.