Blueberry #02 (Egmont)

Strzał w dziewiątkę (i pół)

Autor: Paweł 'Singer' Niećko

Blueberry #02 (Egmont)
Czasy rewolwerowców określała oczywista prawidłowość: przewaga szybkości oznacza dłuższe życie. Współczesność na każdym kroku udowadnia, że powyższa zależność daleka jest od rzeczywistości, patrz przypadek wydania Blueberry'ego. Pierwszym polskim wydawniczym kowbojem, który sięgnął po ten światowej sławy tytuł, był Podsiedlik-Raniowski i S-ka. Zgodnie z założeniem, to właśnie on powinien czerpać niepodzielne korzyści płynące z publikacji cyklu. Jak się szybko okazało, prawa rewolwerowców nie mają przełożenia na prawa dzisiejszego rynku, bowiem seria przestała się ukazywać po raptem pięciu albumach. Przez kolejnych kilka lat tytuł leżakował w mrokach niepamięci, aż w końcu w 2008 roku wydawnictwo Egmont postanowiło "przygarnąć kropka". W ten sposób Blueberry niespodziewanie otrzymał drugą szansę zawładnięcia wyobraźnią polskiego czytelnika. Tym razem przyjął formę wydania zbiorczego, zawierającego trzy niepublikowane dotychczas tomy serii. Przedsięwzięcie okazało się strzałem w dziesiątkę, czego dowodem jest premiera kolejnego albumu w niecałe dwa lata od publikacji poprzedniego.


Akcja drugiego tomu Blueberry'ego rozgrywa się w latach 60-tych XIX wieku. Dwa konkurujące ze sobą towarzystwa kolejowe przystępują do realizacji identycznych projektów, mających na celu wybudowanie połączenia od Oceanu Spokojnego aż po Atlantyk. Punkt startowy Union Pacific wyznacza brzeg rzeki Missisipi na wschodzie kraju, zaś Central Pacific postanawia kłaść tory od strony zachodniego wybrzeża. Obie kompanie ostrzą sobie kły na olbrzymie subwencje rządowe i dodatkowe gratyfikacje, które stają się przyczyną wybuchu epickiego wręcz wyścigu o każdą milę żelaznej drogi. Tymczasem trasa wytyczona przez inżynierów Union Pacific coraz bardziej zbliża się do terenów łowieckich Siuksów i Czejenów. W związku z tym,odpowiedzialny za postępy prac generał Dodge, posyła po Michaela Stevena Blueberry'ego, porucznika amerykańskiej kawalerii i jedenego z najlepszych specjalistów do spraw indian.

Ramę scenariusza tworzą autentyczne wydarzenia. Wyścig pomiędzy obiema kompaniami naprawdę rozegrywał się w latach 1863-1869, a jego owocem była pierwsza w dziejach kolej transamerykańska licząca blisko trzy tysiące kilometrów. W komiksie pojawiają się postaci historyczne, jak generał Grenville Dodge, który w 1866 roku został naczelnym inżynierem Union Pacific, czy indiańscy wodzowie: Siedzący Byk i Czerwona Chmura. Ponadto Jean-Michel Charlier wplata w dialogi nazwiska i nawiązania do sytuacji, które mają pokrycie w rzeczywistej historii sprzed półtora wieku. Autor sprawnie scala fakty z fikcją, tworząc spójny i wiarygodny obraz, a domieszka autentyzmu podwyższa ogólną wartość opowieści.

Chociaż konwencja westernu została spopularyzowaną głównie przez literaturę i film, Charlier bez problemu adaptuje na potrzeby komiksu większość z klasycznych dla gatunku motywów. Czerwonoskórzy napadają na pociągi i ścierają się z kawalerią. Mieszkańcy miasteczka lubują się w samosądach, saloony rozbrzmiewają hukiem wystrzałów, zaś wszędzie czai się niebezpieczeństwo napotkania groźnej bandy pod wodzą charyzmatycznego herszta. Jak większość pierwszoplanowych postaci z filmów spod znaku kapelusza i ostrogi, Blueberry charakteryzuje się silnym kręgosłupem moralnym. W realizacji powierzonych mu zadań pomaga mu wrodzona pomysłowość i celne oko. Ponadto jest dumnym posiadaczem sierpowego, który zwala z nóg każdego przeciwnika. W swoim konkretnym przypadku bohater będzie wykorzystywał owe przymioty w staraniach mających odsunąć widmo wojny, udaremnić działania sabotujące postępy prac Union Pacific, pokonać Jethro Steelfingersa - człowieka o stalowej dłoni, oraz uchronić nieprzejednanego generała Allistera przed nim samym. Na szczęście Blueberry nie musi robić tego wszystkiego sam: bohaterowi towarzyszy wierny opój Jimmy McClure.

Niepowtarzalny klimat amerykańskiego Dzikiego Zachodu, który aż bije z kart Blueberry'ego, jest tylko w części zasługą Charliera. Ogromny wkład w budowanie westernowego kolorytu mają realistyczne, charakteryzujące się wysoką dbałością o szczegóły ilustracje Jeana Girauda (jeszcze przed przemianą w Moebiusa). Zróżnicowane, malownicze krajobrazy, mistrzowsko odwzorowują surową naturę dziewiczych gór i prerii, zaś scenerie kowbojskich miasteczek są jakby żywcem wyjęte ze srebrnego ekranu. Zresztą kolejne kadry komiksu prowadzą fabułę tak płynnie, że komiks czyta się lepiej niż nie jeden film ogląda. Wiecznie poruszające się "oko kamery" wciąż rzuca świeże spojrzenie na toczące się wydarzenia. Jedyny cień kładący się na odbiór komiksu stanowi przesadna ilość tekstu na poszczególnych kadrach, co powoduje spadek dynamiki. Z drugiej strony, jeśli ktoś woli "dużo treści, masę obrazków", będzie w pełni ukontentowany.

Blueberry reprezentuje unikalny typ opowieści, który nigdy nie nudzi. Nieważne, że albumy, które wchodzą w skład komiksu, mają prawie czterdzieści lat. Nie ma też znaczenia to, że większość motywów prawdopodobnie przewinęła w jakimś filmie bądź książce o Dzikim Zachodzie. Ostatecznie okazuje się, że mimo swojej powtarzalności, sprawdzone schematy w połączeniu z ciekawą fabułą są gwarantem wyśmienitej zabawy.