Blueberry #0

Narodziny legendy

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Blueberry #0
„Pijak… karciarz… oszust… brak dyscypliny… bójki… krnąbrny i zuchwały (…) Zaciągnął się (…) ochotniczo w wieku siedemnastu lat… funkcja zwykłego trębacza… dwukrotnie ranny, sześciokrotnie wymieniany w pochwałach” – taki jest właśnie Mike. S. Blueberry, porucznik kawalerii amerykańskiej, karnie wysłany do Fort Navajo na misję ostatniej szansy!

Seria Blueberry to naturalistyczna wizja Dzikiego Zachodu w konwencji przygodowego westernu. Znany na całym świecie cykl stworzyli Jean-Michel Charlier (scenariusz) oraz Jean Giraud (rysunki) – znany również jako Moebius/Giro. W ramach serii w latach 1965-2005 ukazało się aż 28 albumów. Polscy czytelnicy już po raz drugi mają okazję poznać początki przygód porucznika Blueberry’ego. W latach 2002-2003 nakładem wydawnictwa Podsiedlik-Raniowski i S-ka ukazały się albumy od 1 do 5, lecz niestety cyklu nie kontynuowano. Dopiero od 2008 roku po tytuł sięgnęło wydawnictwo Egmont i w wydaniach zbiorczych publikowało ciąg dalszy losów dzielnego kawalerzysty armii USA. Teraz, po latach, na półki sklepowe trafia wydanie zbiorcze pierwszych 5 albumów o dziejach Blueberry’ego – stąd nietypowy, bo zerowy numer na grzbiecie.

Michael Steven Donovan urodził się jako syn bogatego plantatora z Południa i, w co trudno uwierzyć fanom jego przygód, zdeklarowany rasista. Niesprzyjający splot niepomyślnych dla niego wydarzeń sprawia, że w przeddzień Wojny Secesyjnej zostaje oskarżony o morderstwo i musi uciekać. Na granicy stanu Kentucky spotyka niewolnika, Długiego Sama, który ratuje Michaela i przypłaca to własnym życiem. To wszystko ogromnie porusza młodego chłopaka. W czasie wojny już pod nazwiskiem Blueberry służy po stronie Unii i zdobywa tytuł porucznika kawalerii. Staje się też wrogiem wszelkiego rodzaju dyskryminacji. To nietypowy jak na standardy westernu bohater: kobieciarz, szuler i awanturnik o aparycji młodego Jean-Paula Belmondo, który nie chce swoich przekonań podporządkować wojskowym czy społecznym wymogom. Szybko staje się obrońcą praw rdzennych Amerykanów. Jako wytrawny pokerzysta w nieszablonowy sposób potrafi rozwiązywać problemy w bezpośredniej rozmowie i na polu walki.

Blueberry #0 to początek przygód dzielnego kawalerzysty i zbiera w sobie aż 5 tomów: Fort NavajoBurza na ZachodzieSamotny OrzełZaginiony Jeździec oraz Tropem Nawahów. Jedynymi dodatkami, które znalazły się w albumie są okładki oryginalnych tomików. W pierwszym poznajemy naszego protagonistę w dość nietypowy sposób. Podczas kantowania w pokera w pewnym saloonie wpada w nie lada tarapaty – na szczęście na pomoc rusza mu porucznik Craig, pełen młodzieńczych ideałów oficer tuż po akademii. Panowie nawiązują znajomość, ale nie trzymają się razem. Ich losy znów się splatają, gdy trafiają na masakrę farmy Stantonów, gdzie o porwanie syna farmera – małego Jima – i zbrodnię zostają posądzeni Apacze. Żółtodziób Craig postanawia napastników ścigać na własną rękę, tym samym skazując siebie na pewną śmierć. Na szczęście okazuje się, że Blueberry to doświadczony weteran wojenny i jest w stanie uratować swojego przyjaciela. Obaj trafiają w końcu na oddział kawalerii wysłanej im na pomoc wprost z Fortu Navajo. Poznajemy chorobliwie ambitnego rasistę, majora Bascoma, oraz prześladowanego przez niego porucznika Crowe’a – Metysa. Negatywne nastroje wobec Indian momentalnie eskalują. Bascom postanawia krwawo pomścić wydarzenia z farmy Stantonów i atakuje nic nie podejrzewających, wędrujących Apaczów. Tylko fortel Bluberry’ego zapobiega prawdziwej masakrze. Na szczęście dowódca Fortu Navajo, pułkownik Dickson, to mądry człowiek i postanawia podjąć rozmowy z Indianami na temat zaszłych wydarzeń. W tym celu organizuje spotkanie z Cochisem, wielkim wodzem wojennym Apaczów. Okazuje się jednak, że major Bascom ma zupełnie inne plany w tej kwestii.

Po co ten przydługi wstęp fabularny? Blueberry #0 to wielka, zamknięta historia i nie sposób pojąć wszystkich wątków bez nawiązań do wcześniejszych tomów. Ze strony na stronę intryga zatacza coraz szersze kręgi, a konflikt w końcu obejmuje całe południe Stanów Zjednoczonych, aż po północ Meksyku. Oczywiście w samym centrum wydarzeń znajduje się dzielny porucznik Blueberry, który dzięki bystrości umysłu i nieszablonowym pomysłom zawsze wychodzi cało nawet z najgorszych opresji. Czasem fortele oficera Mike’a wydają się mocno naciągane, sam to zresztą podkreśla mówiąc o jednej tysięcznej szansy powodzenia, ale zawsze są prawdopodobne i czytelnik jest w stanie w nie uwierzyć. Cały cykl jest mocno realistyczny, choć konwencja westernu i samotnego mściciela zapewniają Blueberry’emu niesamowitego farta. Warto również zwrócić uwagę na postacie drugoplanowe – zarówno te szlachetne, jak Cochise, Craig czy Dickson, nikczeme, jak Bascom, Armendariz czy Samotne Oko (będący najważniejszym antagonistą historii), a także te niejednoznaczne, jak Crowe. Wszystkie są odmalowane inaczej, reprezentują odmienne przekonania i pobudki, oczywiście uproszczone ze względu na przyjętą konwencję westernu – na tym cierpią najbardziej kobiety sprowadzone do roli płochliwej ozdoby. Scenariusz został poprowadzony wzorcowo; nie brakuje tu ciekawych zwrotów akcji, odmiennych scenerii czy nawiązań do sytuacji społecznej tamtych czasów – losu zbiegłych do Meksyku konfederatów czy realiów życia na pograniczu.

Choć akcji w przygodach porucznika Blueberry’ego nie brakuje, dużo większy nacisk położono na prowadzenie rozmów i pokojowe rozwiązywanie konfliktów. Dymków w opowieści jest masa, a kawalerzyście nie brakuje erudycji – może czasem bardziej zagaduje rozmówcę niż go przekonuje. W ciekawy sposób wpleciono w losy Blueberry’ego autentyczne postacie historyczne, co tylko nadało dodatkowego realizmu całej opowieści. Szkoda jednak, że Jean-Michel Charlier rzadko schodzi z drogi raz już obmyślonego wątku – na szczęście motywy przewodnie dość szybko się zmieniają – i dość szybko domyślamy się jego finału. Choć komiks powstał ponad 50 lat temu, to jednak opowiadana historia ma niesamowity wymiar ponadczasowy. Nietrudno zauważyć, że Blueberry #0 to nie tylko opowieść o szlachetności i wierności swoim ideałom, ale także o zrozumieniu i tolerancji dla wszelkiego rodzaju odmienności, nie tylko rasowej.

Jean Giraud to niezwykle ceniony twórca, a fani sięgają po jego dzieła nawet jeśli nie lubią danej konwencji komiksu. Moebius w Blueberry’m przyjął stylistykę surowego, naturalistycznego Dzikiego Zachodu i trzeba przyznać, że wyszło mu to wyśmienicie. Przepięknie i z pietyzmem odmalowuje amerykańską przyrodę. Bohaterowie są rysowani w sposób niezwykle surowy, a ich życie przedstawione jest jako trudne i ciężkie. Razić mogą tylko nieco rozmazane czasem postacie i mała dynamika akcji – ale taką przyjęto konwencję, część historii opisana zostaje w dymkach.

Czy warto sięgnąć po przygody porucznika Blueberry’ego? I tak, i nie. Z jednej strony zastosowanie niektórych zabiegów narracyjnych trąci już myszką, z drugiej strony historia przygód kawalerzysty wciąga jak bagno. To jeden z tych komiksów, które trudno nazwać typowym czytadłem, ale do miana arcydzieła jednak nieco zabrakło. Cieszy jednak widoczny z tomu na tom rozwój i scenarzysty, i rysownika, i tworzenie coraz lepszej opowieści. Przygody porucznika Blueberry’ego to opowieść ponadczasowa: o przyjaźni, poświęceniu i szczytnych ideałach. No i ten konflikt między kawalerzystą a Samotnym Okiem – takiego przeciwnika nie powstydziłby się sam John Wayne!