» Recenzje » Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków

Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków


wersja do druku

Powrót do korzeni

Redakcja: Jarosław 'beacon' Kopeć

Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków
Nie da się dwa razy zrobić dobrego pierwszego wrażenia. W przypadku Baśni należałoby powiedzieć, że czasem trudno zatrzeć złe wrażenie, które pojawiło się po zachwycie, jaki wzbudził pierwszy tomik obsypanego nagrodami cyklu. Bill Willingham "kupił" wizją baśniowego świata wielu czytelników, by następnie by następnie zaskoczyć ich kilkoma niespodziewanymi błędami. Czwarty tom Baśni to próba powrotu na właściwe tory.

Folwark zwierzęcy rozczarował powierzchowną adaptacją Orwellowskiego motywu. W Kronikach miłosnych Willingham popełnił jeszcze większy grzech, pokazując, że ma ogromne problemy z efektownym puentowaniem swoich opowieści. Nie radził sobie też z dynamicznym prowadzeniem akcji. Część epizodów niemiłosiernie męczyła przegadaniem i łopatologicznym ilustrowaniem wszystkich etapów poszczególnych wątków, nie zostawiając wiele miejsca na czytelniczą domyślność.

Marsz drewnianych żołnierzyków również nie porywa zaskakującymi pomysłami i zwrotami akcji, jednak z powodzeniem "wraca do korzeni". Scenarzysta polega na potencjale tkwiącym w osadzeniu baśniowych postaci w rolach typowych dla śmiertelników. Willingham stawia ich w obliczu prawdziwych życiowych wyzwań: macierzyństwa, demokratycznych wyborów, wojny wreszcie. Te konteksty przybliżają bohaterów, sprawiają, że stają się odrobinę mniej papierowi. A przy tym bawią, jak Książę Uroczy głoszący populistyczne hasła lub straszny Wilk Bigby, który mięknie jak wosk, gdy budzą się w nim uczucia tacierzyńskie.

Pokaźną część albumu poświęcono na rozbudowanie historii Baśniogrodu. Ostatni bastion to brakujący element układanki, czyli opowieść o tym, co się stało w świecie magii. Heroiczna atmosfera opowiadania Niebieskiego Chłopca o wojnie z Adwersarzem to w dużej mierze zasługa P. Craiga Russella (Pierścień Nibelunga, Koralina) i jego rozpoznawalnego stylu. W zestawieniu z rysunkami przedstawiającymi bieżące wydarzenia, nie ma wątpliwości, że kadry Russella przedstawiają zamierzchłe czasy.

Okładka Baśni z dumą głosi, że komiks zdobył trzy prestiżowe nagrody Eisnera. Czwarty tom przypomina, za co przyznano to wyróżnienie. Za dobrą, lekką i przyjemną w lekturze serię, na której kolejne odsłony czeka się z niecierpliwością, co nowego wymyśli Bill Willingham.


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków
Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków
Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków

7.0
Ocena recenzenta
8.47
Ocena użytkowników
Średnia z 18 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków
Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: P. Craig Russell, Marck Buckingham, Craig Hamilton
Kolory: Steve Leilaloha, Daniel Vozzo, Lovern Kindzierski
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: marzec 2009
Tłumaczenie: Maja Kostecka
Liczba stron: 240
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 59,90 zł



Czytaj również

Baśnie #19: Królewna Śnieżka
Królewna w opałach
- recenzja
Baśnie #1: Na wygnaniu
Abra kadabra, kto widział dziwadła
- recenzja
Baśnie #12: Czasy mroku
Nowe niebezpieczeństwo
- recenzja
Baśnie #01: Na wygnaniu
Shrek IV
- recenzja
Jack z Baśni. Tom 1
Uroczy hultaj? To za dużo powiedziane
- recenzja
Baśnie (wyd. zbiorcze) #21: Długo i szczęśliwie
Zbliżając się ku końcowi
- recenzja

Komentarze


Kumo
   
Ocena:
0
Eee... "uczucia tacierzyńskie"? Chyba raczej "ojcowskie"... O ile rzecz jasna nie jest to zamierzony żart, ale wtedy pasowałby cudzysłów...
19-05-2009 10:17
Repek
    @Kumo
Ocena:
-1
Walczę o wprowadzenie tego słowa do powszechnego użytku. :) Parę razy spotkałem się z nim już w prasie, pisanym bez cudzysłowu. Póki co na pewno brzmi to jak żart, ale - oby - niedługo już będzie dobrą normą i nikogo nie będzie bawiło brzmienie tego słowa.

Pozdrówka
19-05-2009 12:55
Ysabell
   
Ocena:
+3
Ja mam jednak nadzieję że to słowo do użytku nie wejdzie, bo jest wyjątkowo uwłaczające. Co ludziom przeszkadza w "ojcowskim"...? Whatever, dyskusja na ten temat była zdaje się już kiedyś u Juliana na blogu...
19-05-2009 14:58
Repek
    @Ys
Ocena:
-1
Ale offtopiczymy... :) Baśnie to jednak niezła seria. :D

A co jest w nim uwłaczającego? Tak z ciekawości pytam, jako potencjalny tata. Skoro jest "macierzyńskie", to "tacierzyńskie" jest całkiem sympatyczne i - co najważniejsze dla mnie - jasno sugeruje, o co chodzi. Tak, to bardzo sztuczny neologizm, ale nie widzę w nim nic bardzo szkodliwego.

Pozdrówka
19-05-2009 15:03
Ysabell
   
Ocena:
+1
To mamy tu offtopiczyć nadal? Bo podpuszczasz...

Ja mam takie wrażenie jak to słyszę, że słowo powstało po to, żeby podkreślać, że naturalne są urlopy/uczucia/itd macierzyńskie, a w drugą stronę to nawet słowo zbudować ciężko i i tak się bardziej z matką, niż z ojcem kojarzy...

Pewnie, że to bardzo prywatne odczucie i trudno to wytłumaczyć, a tym bardziej umotywować, ale może słowo "ojcowski" ma dla mnie tyle ciepła i jakiejś — bo ja wiem? — powagi może, że słowo "tacierzyński" wydaje mi się już karykaturalne...

Bo też uczucia matki (macierzyńskie) i ojca (ojcowskie) nie muzą mieć (dla mnie) podobnej budowy, żebym wiedziała o co chodzi — powiem więcej, to przerabianie ojca na tatusia jest dla mnie właśnie niefajne.

Jaśniej chyba nie umiem, ale jak coś, to się postaram. :)
19-05-2009 15:32
Repek
    @Ys
Ocena:
-1
Nie no, jest to jasne, co piszesz, ale dla mnie "tata" [nie tatuś] ma pozytywne konotacje, nawet bardziej niż "ojciec", które jest takie... oficjalne. :)

Stąd właśnie bardzo pozytywne odczucia - że tata też może brać urlop i opiekować się dzieckiem, a nie zwalać tego na mamę. Że też ma prawo do takiego instynktu czy uczuć jak matka.

Poza tym słowo podoba mi się czysto pragmatycznie, do celów politycznych - właśnie przez jasne nawiązanie do rozwiązania, do którego się odnosi.

Pozdrówka
19-05-2009 15:52
~Tani krytykant

Użytkownik niezarejestrowany
    @ Repek
Ocena:
0
Słowo "tacierzyński" zostało wymyślone przez feministki na określenie części urlopu macierzyńskiego przysługującego ojcu. Mężczyźni mieli być raczej przymuszani niż zachęcani do korzystania, tak jak w Skandynawii. I wcale nie chodziło o promocję męskiego matkowania, ani o instynkt ani tego typu głupstwa (bo tego się nie da wypromować), tylko o wyrównanie szans kobiet na rynku pracy. Skoro wszyscy mieli brać takie same urlopy, to kobiety przestałyby być postrzegane jako pracownicy "podwyższonego ryzyka". Oczywiście guzik z tego wyszło.
19-05-2009 17:34
beacon
    @Tani krytykant
Ocena:
-2
Ani chybi stoi za tym spisek, uknuty wieki temu przez holenderskich wolnomularzy. Tak, wszystko zaczyna się zazębiać...
19-05-2009 20:06
~Tani krytykant

Użytkownik niezarejestrowany
    @ Bekon
Ocena:
+2
Kompletnie nie rozumiem Twojego komentarza. Przecież idea jest słuszna, tylko pracodawcy niereformowalni i biologii nie przeskoczysz.
19-05-2009 21:08
beacon
   
Ocena:
-1
Ja widzę tu raczej przejaw powolnego przenikania do świadomości mężczyzn (ale i kobiet), że są w niektórych dziedzinach życia dyskryminowani i że oni też mogą iść na urlop po urodzeniu się im dziecka. Bez konkretnych źródeł nie dojdziemy przyczyn. Więc porponuję zostawić temat.
19-05-2009 21:19
Gruszczy
   
Ocena:
+2
Uczucia tacierzyńskie? Nowomowa to zawsze ważny krok w budowie nowej ideologii.
19-05-2009 21:43
~Tani krytykant

Użytkownik niezarejestrowany
    @ Bekon
Ocena:
+1
Osobiście nie znam żadnego faceta, który czułby się dyskryminowany z powodu braku urlopu macierzyńskiego. Znam natomiast takiego, który poszedł na wychowawczy (bezpłatny), ale tylko dlatego, że zarabiał mniej od żony, więc im się to opłaciło. Tak że nie egzaltujmy się może, bo to tylko kwestia zimnej kalkulacji.
19-05-2009 22:25
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Zgadzam się z Tanim.

Termin "tacierzyński" to żadna promocja męskiego rodzicielstwa. To próba zrównania szans kobiet, tyle szlachetna, co chybiona i nieskuteczna.

Źródło słowotwórcze dla "macierzyński" to "macierz". O ile wiem, nie istnieje żadna "tacierz". Próba stworzenia tego nowotworu językowego jest absurdalna i nietrafiona. Mam nadzieję, że zniknie tak szybko, jak się pojawił.

Matka - macierz - macierzyński.
To jest językowo, znaczeniowo, semantycznie logiczne i uzasadnione.

Po za tym, wracając do źródeł, chodzi tutaj przecież tylko i wyłącznie o nazwę urlopu.
Jeśli by chcieć podążać za poprawnością polityczną, ale nie popadać przy tym w słowotwórcze i znaczeniowe absurdy, stwórzmy termin "URLOP RODZICIELSKI".

"Tacierzyński"?
To tak, jakby zacząć nazywać jądra "męskimi jajnikami".
19-05-2009 23:11
~Tani krytykant

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W społeczeństwie patriarchalnym mężczyźni zabraniali kobietom wchodzić w role męskie. W społeczeństwie matriarchalnym kobiety zmuszają mężczyzn do wchodzenia w role kobiece. Zemsta jest słodka.
20-05-2009 07:13
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    Tani
Ocena:
0
Bardzo ciekawa uwaga.

To, że oni zabraniali - zgoda.
To, że one zmuszają - też zgoda.

Ale zmuszają nie dlatego, że mamy dziś do czynienia ze społeczeństwem matriarchalnym, i dlatego mogą sobie na to pozwolić.
Raczej próbują zmuszać, żeby zneutralizować patriarchalizm, który panuje i w mojej opinii jest niezaprzeczalnym faktem. I nic, ani one, ani my, nie możemy na to poradzić.

Póki co, nie widzę żadnych widoków na sukces dla tych walczących orędowniczek kobiecości, w rodzaju Szczuki, Gretkowskiej, czy nawet takiej Senyszyn, chociaż szczerze im go życzę. Partia Kobiet - sondaże wyborcze w granicach błędu pomiarowego, czyli zero - do jeden, dwa procent.

Zrównanie ról płci jest utopią. Rzeczywiście, ciśnienie społeczne w tym kierunku jest mocno zauważalne, ale nie przekłada się na rzeczywistość. Bo nie może i w najbliższym czasie nie będzie mogło. To tylko takie polityczne bicie piany.

"Tacierzyński" jest niczym innym, jak tą pianą,

Od komiksu odeszliście daleko, repek rwie włosy z głowy...

Obawiam się, że ten off-temat jest jednak ciekawszy niż komiks Baśnie, który nie zachwyca, choć wszystko wskazuje na to, że powinien...
20-05-2009 23:26
Repek
    @rogala
Ocena:
0
Od komiksu odeszliście daleko, repek rwie włosy z głowy...
Mam ich nieco, ale nie poświęcam ich na rwanie. :)

Sam dopuściłem do rozkręcenie off-topa, więc nie mam co narzekać. Szczerze? Tak, był ciekawszy od komiksu dla mnie. :D Przy jego okazji przeprowadziłem kilka rozmów w realu, fajnie czytało się też większość komciów.

Pozdrówka
20-05-2009 23:41
~Tani krytykant

Użytkownik niezarejestrowany
    @ Repek
Ocena:
0
Ach, cóż za tajemnicze niedomówienia...

Zamiast krygować się jak baba, może podzielisz się przemyśleniami.

Pozdrówka i buziaczki xoxoxo
21-05-2009 06:28
memnos
   
Ocena:
0
Zobaczyłem 17 komentarzy pod tekstem o komiksie (całkiem fajnym) to aż z wrażenia kliknąłem żeby je przeczytać.

Fajny offtop. NOT
21-05-2009 23:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.