» Recenzje » Balsamista #5

Balsamista #5


wersja do druku

Historie na marginesie

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Balsamista #5
Piąty tom z serii Balsamista nie przynosi żadnych znaczących zmian w fabule, której przebieg można było przewidzieć już po lekturze części pierwszej. Trudno mieć pretensje do autorki, Mitsukazu Mihary, za to, że trzyma się swoich pomysłów z żelazną konsekwencją. Oczywiście, głównym wątkiem, co można powtarzać do znudzenia, jest romans głównego bohatera z jego gosposią. Obie postacie dobrane są idealnie: Azuki to histeryczka i grubianka (czytaj: kandydatka na starą pannę), zaś Shinjirō to werteryczny introwertyk o refleksie najedzonej pandy.

W wyniku zderzenia się obu indywiduów jedno biega, szlocha i szaleje, a drugiemu nie starcza inicjatywy na wyjaśnienie sytuacji, co kończy się kolejnym seansem złamanych serc. Na podstawie tego, co już teraz wiemy o bohaterach, można wypunktować ich dalsze losy i zaprojektować kilka alternatywnych zakończeń. Jednakże wówczas kolejne recenzje nie miałyby sensu, więc przyjmując rolę naiwniątek "z niecierpliwością czekamy kolejnych odsłon perypetii".


Tło na pierwszym planie

Wokół głównego wątku autorka osnuła kolejny zbiór interesujących "przypadków" – używając terminologii serialu kryminalnego. Jak zwykle są to historie pokazujące kulturę japońską "od kuchni", często akcentując te aspekty, które przez samych Japończyków uważane są za niepopularne bądź wstydliwe.

Bohaterowie drugoplanowi – zmarli, ich rodziny, inni balsamiści – to osoby z marginesu społeczeństwa lub kultury. Są wśród nich freaki, cross-dresserzy, kochankowie i ich nieślubne dzieci, czyli ludzie łamiący społeczne tabu ze względu na uczucia, wybór życiowej drogi, bądź bunt przeciwko japońskiemu gorsetowi – choć właściwsza byłaby metafora wąskiego kimona, uniemożliwiającego stawianie dużych kroków oraz nieelegancki chód.


Freak Show

Po lekturze piątego tomu czytelnicy mogą być pewni, że zaniedbana warstwa obyczajowa komiksu dobrze rokuje na przyszłość. Część postaci z tła powraca w kolejnych epizodach, możemy więc żywić nadzieję, że ich historie będą miały znaczenie dla głównego nurtu fabuły i nadarzy się okazja, aby się z nimi związać emocjonalnie. Szczególnie interesujący są koledzy po fachu Shinjirō. I nie chodzi tu o pracowników szpitala czy organizatorów pogrzebów, ale innych "wykluczonych" członków nekro-biznesu: kreatora mody trumiennej oraz lalkarki-protetyczki.

Postać tej drugiej jest szczególnie obiecująca, gdyż potajemnie zakochała się w głównym bohaterze, więc niby mimochodem i z przyczyn profesjonalnych zaczęła się koło niego kręcić. Nie należy się jednak spodziewać wątku trójkąta miłosnego: Urara i jej miłostka mają raczej charakter komiczny. Można najwyżej liczyć na to, że w głowie dziewczyny pojawi się jakiś chytry plan zdobycia serca Shinjirō, co urozmaiciłoby jednotaktową fabułę i wreszcie rzuciłoby Azuki w objęcia mrocznego kochanka.

Na scenie pojawiła się też najładniejsza twarz kobieca całej serii, należąca do… mężczyzny. To kolejny bohater, którego obecność może ubarwić następne odcinki. Choć poznajemy część jego niezwykłej historii, wydaje się, że jeszcze niejeden epizod mógłby być poświęcony tylko jemu. Z drugiej strony to trochę przykre, że "najgorzej ubrana bohaterka mangi ever", Azuki, mimo drobnych, pozytywnych zmian w garderobie, przegrywa nawet z transwestytą.


Karnawałn

Na koniec czytelnika spotyka sympatyczna niespodzianka. Siedem ostatnich stron poświęcono szczypcie teorii i historii balsamowania. Zapał i wnikliwość Mihary przyprawiają o lekkie dreszcze, ale komiks zyskuje dzięki takim ciekawostkom. Przede wszystkim widać, że autorka wkłada dużo pracy – nie tylko jako scenarzystka i rysowniczka – w komiks oraz że faktycznie zależy jej na przybliżeniu czytelnikom japońskiej kultury oraz swojej przewrotnej pasji.

Fakt, że komiks wzbogacił się o nową, ładną twarz, nie jest bez znaczenia. Po piątym tomie Balsamisty widać, że autorka albo wyćwiczyła rysunek albo korzysta z lepszych technik graficznych, gdyż nie ma już tak rażących błędów anatomicznych oraz brzydko zakomponowanych kadrów, jakie do tej pory się zdarzały. Wciąż w pamięci pozostaje jednak trzecia, najlepsza część serii. I, kto wie, może – zachowując potrójny rytm – nadchodząca szósta odsłona serii okaże się kolejną perełką?


The Yellow Book: blog Juliana Czurko

Polterblog Juliana Czurko

Recenzja na Tanuki.pl
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
6.4
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Balsamista #5
Scenariusz: Mitsukazu Mihara
Rysunki: Mitsukazu Mihara
Wydawca: Hanami
Data wydania: marzec 2009
Format: 15x21 cm
Oprawa: mięka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 25 zł



Czytaj również

Balsamista #6
Miłość rozkwita w cieniu śmierci
- recenzja
Balsamista #4
Wielkie Nadzieje
- recenzja
Balsamista #3
Przeciw ekshuma(niza)cji śmierci
- recenzja
Balsamista #2
Śmierć z bisem
- recenzja
Balsamista #1
Ze śmiercią mu do twarzy
- recenzja
Balsamista #7
Pożegnania
- recenzja

Komentarze


~Izotop

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nadchodząca część pierwsza nie nadchodzi, lecz się wlecze... Będzie dopiero w 2010 :( Pomimo wypomnianej przewidywalności fabuły, to ja czekać będę.
10-04-2009 20:28
BOOMS
   
Ocena:
0
2010? To sobie poczekamy.
11-04-2009 12:01
~Zonk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W Japonii też jeszcze nie ma, więc trudno, żeby u nas było :D Hanami i tak najszybciej wydaje (5 był kilka miesięcy po Japońskiej premierze).
13-04-2009 12:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.